A A+ A++

Kalisz to jeden z najbardziej wymagających terenów w całej PGNiG Superlidze. Przekonali się o tym w czwartkowe (25 lutego) popołudnie piłkarze ręczni Torus Wybrzeża Gdańsk. Podopieczni Krzysztofa Kisiela chcieli wziąć odwet za pierwszą rundę, kiedy to ulegli w serii rzutów karnych z MKS-em, pomimo tego że prowadzili przez całe spotkanie. Szczypiorniści Tomasza Strząbały szybko rozwiali wątpliwości, który zespół tego dnia jest lepiej dysponowany i od startu do zakończenia nie pozwolili sobie odebrać tej pewności. Energa MKS Kalisz – Torus Wybrzeże Gdańsk 30:23.

Dla jednych i drugich była to okazja na pierwsze punkty w rundzie rewanżowej PGNiG Superligi. Kaliszanie od wznowienia rozgrywek wystąpili w dwóch meczach i w obydwu musieli obejść się smakiem, ponieważ punkty zabierały ze sobą Orlen Wisła Płock oraz dość niespodziewanie Zagłębie Lubin. Gracze z Trójmiasta z kolei przez długie fragmenty stawiali zaciekły opór mistrzom Polski (wygrana pierwsza połowa 14:13), jednak siła rywali z Kielc okazała się zbyt przepastna i starcie zakończyło się zgodnie z przedmeczowymi typowaniami (26:33). Dobra postawa czerwono-biało-niebieskich mogła jednak krzepić serca zwolenników zespołu, który potrzebował zdobyczy punktowej, żeby umocnić swoją pozycję w ligowej stawce (przed startem rywalizacji na miejscu 11) i odskoczyć od strefy spadkowej.

O początku tego meczu gracze Torus Wybrzeża będą musieli szybko zapomnieć, ponieważ nie zaliczyli dawno tak nieudanego otwarcia. Gospodarze po 5 minutach prowadzili już 3:0, a po 12’ różnica bramek wynosiła sześć trafień (7:1). Jedyną składną akcję zakończoną celnym rzutem w tym czasie gdańszczanie zawiązali w 6’, a autorem gola był Kelian Janikowski – najpewniejszy tego późnego popołudnia zawodnik wśród gości. Gospodarze grali praktycznie bezbłędnie, a wymiany piłki pomiędzy Pilitowskimi, Adamskimi i spółką co chwilę doprowadzały do czystych okazji, a w konsekwencji podwyższenia prowadzenia. Dopiero od 13 minuty przyjezdni regularniej punktowali, jednak dystans do rywali topniał bardzo powoli. Tuż przed przerwą po raz dziesiąty do kaliskiej sieci dla czerwono-biało-niebieskich wrzucił piłkę Damian Woźniak i przewaga zmalała do 3 bramek, jednak Kamil Adamski nie zawiódł z siódmego metra i po przerwie wciąż zaległości do odrobienie były znaczące (14:10 dla MKS-u).

Drugą odsłonę gdańszczanie rozpoczęli z animuszem, a nieobecność Roberta Kamyszka na parkiecie najlepiej wykorzystał Kamil Adamczyk i raz jeszcze do zniwelowania były tylko trzy bramki. Niestety przez kolejne 7 minut tryby w mechanizmie zespołu trenera Kisiela zupełnie się zacięły, natomiast rozpędu nabrali liderzy Kalisza: Mateusz Góralski, Maciej Pilitowski czy bramkarze – Krekora i Zakreta (21:13). Kolejne próby pełzły na niczym i o czas poprosił sztab z Pomorza. Na kwadrans przed końcem odblokował swoich kolegów Santiago Mosquera, który chwilę wcześniej pojawił się na placu boju. Ten impuls aktywował pozostałe ogniwa drużyny Wybrzeża i przy stanie 23:18 postanowił interweniować Tomasz Strząbała. Kaliszanie zrozumieli przekaz swojego mentora i doprowadzili sprawę do końca. Utrzymali koncentrację i z siedmioma golami zapasu (30:23) w przekonującym stylu dopisali do swojego konta ligowego pełną pulę punktową.

Energa MKS Kalisz vs Torus Wybrzeże Gdańsk 30:23 (14:10)

TWG: Chmieliński, Witkowski – Stojek, Mosquera 2, Pieczonka, Gądek, Leśniak, Gavidia, Jachlewski 1, Sulej 1, Kosmala 4, Papaj 2, Wróbel 3, Adamczyk 5, Janikowski 4, Woźniak 1.

Trener: Krzysztof Kisiel.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRosyjscy dyplomaci pchali wózek z bagażami po szynach. Tak wracali z Korei Północnej
Następny artykułTroje akrobatów PMOS Chrzanów w kadrze Polski