Krzysztof Chmielewski zdobył dla Polski srebrny medal na MŚ w pływaniu w Fukuoce. 19-latek ten świetny wynik uzyskał na 200 m stylem motylkowym.
Kiedyś właśnie w tej konkurencji na świecie rządziła Otylia Jędrzejczak, która w 2003 i 2005 roku była w niej mistrzynią świata, w 2004 roku mistrzynią olimpijską, a od sierpnia 2002 roku przez cztery lata była też rekordzistką globu.
Dziś Jędrzejczak jest prezesem Polskiego Związku Pływackiego. I próbuje pomóc wykorzystać wielkie możliwości nie tylko Chmielewskiemu.
Łukasz Jachimiak: Zacznę od tak trudnego pytania, że pewnie nie będzie pani umiała odpowiedzieć.
Otylia Jędrzejczak: No dobrze, proszę pytać.
Krzysztof Chmielewski jako 17-latek był w olimpijskim finale, a jako 19-latek został wicemistrzem świata, Ksawery Masiuk zdobył brąz MŚ w wieku 18 lat, a Laura Bernat zadebiutowała na igrzyskach jako niespełna 16-latka? A zatem: kto z naszej pływackiej kadry ma największy talent?
– To rzeczywiście jest bardzo trudne pytanie. Tak naprawdę jak i czym mierzymy talent? Kwestią wyników, kwestią położenia na wodzie i techniki, kwestią budowy ciała?
Myślę, że chodzi o sumę tego wszystkiego.
– A ja myślę, że jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji dzięki temu, że nasi najlepsi pływacy są bardzo różni. Krzysiu Chmielewski, o którym teraz jest najgłośniej, bo właśnie zdobył srebro mistrzostw świata, to raczej nie jest gladiator – wystarczy na niego popatrzeć. Mówimy o smukłych mięśniach, o drobnym zawodniku. On ma brata bliźniaka i trzeba pamiętać, że w łonie ich mamy wszystko dzieliło się na pół. Ale Krzysztof ma wielką wytrzymałość. I wiem, że mało jest zawodników, którzy są w stanie wytrwać tak ciężki trening, w jakim on jest. On i jego brat bliźniak Michał. Takie mnie dochodzą słuchy, bo ja w treningach nie uczestniczę, ale dostaję z nich informacje. Dobrze, że tak jest. Przecież trening Michaela Phelpsa też mało kto był w stanie wytrzymać.
Pewnie tylko Michael Phelps. Swoją drogą to on wręczał Chmielewskiemu medal w Fukuoce.
– Tak i to było coś. Byłam tam i kiedy patrzyłam na Krzysia, jak odbiera medal, to uśmiechałam się tym mocniej, że sama też w Fukuoce odbierałam swój pierwszy medal mistrzostw świata. Też srebrny. To był rok 2001. I chociaż każdy start każdego z naszych zawodników przeżywałam mocno, to tutaj aż mi się łezka w oku zakręciła.
Bo to też pani królewski dystans.
– Tak. I jeszcze on płynął w takim pięknym stylu. Mnie u Krzysztofa bardzo cieszy, że z wielkiej pracy, z zaangażowania jego i trenera, naprawdę coś wynika. To jest duży progres. On się poprawił o 1,5 sekundy, a na 200 metrów to jest bardzo dużo. I czasy, jakie teraz Krzysiu wypływa, właściwie zawsze dają medal, na każdej imprezie mistrzowskiej. A wiem, że cel jest taki, żeby się Krzysiu jeszcze poprawiał. Martwię się tylko, że on za chwilę wyjedzie do USA. Oby to przyniosło dobre rezultaty na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Chmielewski ma 19 lat, więc pewnie jedzie do USA, żeby łączyć pływanie ze studiowaniem?
– Tak. Mógł pójść na studia już rok temu, ale żadnych nie podjął, zrobił sobie przerwę, a teraz zdecydował, że chce jechać do Stanów. Powiem szczerze: trochę się tym jego wyjazdem martwię. Ale muszę patrzeć na różne aspekty i rozumiem, że dla niego, dla jego całego życia, jest ważne, jakie studia skończy, jaka będzie jego droga zawodowa. Bardzo cenię to, że on o takie sprawy dba. Ale nie wiem czy rok przed igrzyskami to dobry moment na tak dużą zmianę. Krzysiu jest przekonany, że tak i cieszę się, że wyjeżdża razem z bratem. Obaj będą mieli lepszą motywację do treningów. A po takim sukcesie, po srebrze mistrzostw świata, Krzysztof wie, na co go stać i na pewno jego największą motywacją będzie wypracowanie olimpijskiego medalu. Mam tylko nadzieję, że trener czy trenerka – bo jeszcze nie wiemy do kogo trafi – w Stanach bardzo szybko pozna jego możliwości. Wiem, że w momentach pobytu w Polsce on nadal będzie pod opieką trenera Olędzkiego, a więc ich dobrze działający plan też będzie realizowany. Krzysiu jest bardzo młody, ale już naprawdę bardzo świadomy. I bardzo w niego wierzę.
Ale nie powiedziałaby pani, że akurat w niego najbardziej? Że bardziej niż choćby w Masiuka?
– Nie umiem powiedzieć, który z nich ma większy talent. Ksawery to zupełnie inny pływak. On się specjalizuje w startach na 50, 100 i jeszcze 200 m, a Krzysiu ma medal na 200 m, ale dobrze popłynie też na 400, 800 i nawet 1500 m. To też są dwie zupełnie inne osobowości. Do jednego gara nie da się ich wrzucić. Łączy ich to, że mają wielki potencjał. Oni dwaj i Laura Bernat zdobywali dla Polski najwięcej medali na mistrzostwach świata juniorów. Ale są też inni, mamy naprawdę mocną grupę młodzieżową, którą niedługo będziemy oglądać na ME do lat 23. W najbliższych latach – w kontekście igrzysk w Paryżu w 2024 roku i w kontekście igrzysk w Los Angeles w roku 2028 – kluczowe dla naszego pływania będzie to, żebyśmy wykorzystali potencjał tych zawodników i żebyśmy ich z sukcesami przenieśli do dorosłego pływania. O nich trzeba zadbać i nie wolno o nikim zapomnieć, nikogo zgubić. Myślę na przykład o Jakubie Majerskim, który ostatnio dużo chorował i przez to nie zakwalifikował się na MŚ w Fukuoce, ale jego możliwości są bardzo duże.
Majerski to rocznik 2000 i już finalista olimpijski z Tokio.
– Tak, był na igrzyskach piąty na 100 m motylkiem.
A Laura Bernat była w Tokio najmłodsza w całej olimpijskiej kadrze Polski.
– Zgadza się. Laura robi doskonały progres. Teraz w Fukuoce awansowała do finału mistrzostw świata [zajęła siódme miejsce na 200 m stylem grzbietowym]. I w tym finale była najmłodszą zawodniczką. Podobnie jak Ksawery w swoich finałach na 50 i 100 m. Nie wiem jak w przypadku Krzysia, przyznaję się, że tego nie sprawdziłam.
Spokojnie – możemy być pewni, że nie był finalistą najstarszym.
– Oczywiście. Kadra nam się odmłodziła. I to jest siła. Powinniśmy być mocni nie tylko w Paryżu, ale i na następnych igrzyskach. Poza Katarzyną Wasick wszyscy w naszej kadrze są młodzi.
Urodziłem się w tym samym roku i tym samym miesiącu co pani. Świetnie pamiętam, jak na igrzyskach Sydney 2000 miała pani 16,5 roku i już biła rekord Europy oraz zajmowała piąte miejsce. Teraz oglądając nowe pokolenie polskich pływaków, trochę robię sobie nadzieję, że oni mogą osiągnąć takie sukcesy jakie osiągała pani. A proszę powiedzieć, co pani czuje, patrząc na te dzieciaki. Widzi pani w nich choć trochę tego głodu sukcesu, jaki pani miała?
– Racja, że to są trochę dzieciaki. Ale Laura czy Krzysiu już przeżyli swoje pierwsze igrzyska, za nimi jest już ten szok. Wiem po sobie, jak się przeżywa pierwsze igrzyska – tam wszystko cię ciekawi, wszystko jest niepowtarzalne. Tak naprawdę to jest taka sama impreza jak mistrzostwa świata, jeśli chodzi o sport. Ale dochodzi ta wyjątkowa atmosfera, otoczka.
Powiem szczerze: patrzę na nich bardzo pozytywnie. O Krzysiu Chmielewskim myślę sobie, że może dla niego Fukuoka będzie początkiem czegoś wielkiego tak, jak była dla mnie. W Ksawerego też bardzo wierzę. Medalu na tych mistrzostwach nie zdobył, ale na 50 m był czwarty, a szósty na 100 m i zrobił na mnie wrażenie swoją odwagą. Pokazał, że nie boi się zacząć niesamowicie mocno.
Bo po połowie finału na 100 metrów prowadził.
– Tak i to z czasem poniżej rekordu świata! To pokazuje jego wielki potencjał. Absolutnie bym nie powiedziała, że to była brawura. To było sprawdzenie swoich możliwości. Wierzę, że Ksawery jeszcze je wiele razy pokaże. I inni również. Wierzę, że już przyszłoroczne igrzyska będą naprawdę dobre dla polskiego pływania. Zwłaszcza że będą w Europie, a to nam ułatwi przygotowania – będziemy mogli cały czas trzymać zawodników w jednej strefie czasowej i klimatycznej i wysłać ich do wioski olimpijskiej krótko przed startami. Tak, żeby się nie rozproszyli, tylko żeby byli skupieni na tym, co mają do zrobienia.
“Igrzyska naprawdę dobre dla polskie pływania” to by były igrzyska z pierwszym medalem od 20 lat, odkąd pani zdobyła w Atenach złoto i dwa srebra, czy może jako szefowa polskiego pływania ma pani apetyt na więcej niż ten jeden, latami wyczekiwany, medal?
– Znał mnie pan jako zawodniczkę, więc wie pan, że nigdy nie wieszałam sobie i nikomu innemu medali na szyi przed zawodami. Ale widzę potencjał na więcej niż jeden medal dla naszego pływania w Paryżu. To muszę powiedzieć. O Krzysiu Chmielewskim więcej powiem pewnie w połowie sezonu, gdy zobaczę, jak wpływa na niego wyjazd. Ale Ksawery będzie dalej prowadzony tak samo. Laura Bernat musiałaby się poprawić jeszcze o trzy, a może nawet cztery sekundy, więc dla niej na olimpijski medal jest chyba jeszcze za wcześnie. Ale jestem bardzo ciekawa Kasi Wasick. Będziemy chcieli ją przebadać, zadbać o jej bark i pomóc jej wykorzystać szansę na jej pewnie już ostatnich igrzyskach. Na 50 m kraulem poziom idzie strasznie do góry, ale wiem, że medal będzie w zasięgu Kasi.
Szczerze mówiąc, na więcej niż jeden medal dla naszego pływania liczyłam teraz w Fukuoce. Ale oceniam kadrę i jej występ bardzo dobrze, bo padały rekordy życiowe, padały rekordy Polski, zdobyliśmy medal i to jest bardzo dobra baza w kontekście przygotowań do igrzysk. Na rok przed nimi jesteśmy w dobrym miejscu, wiemy, co jeszcze możemy poprawić, co wdrożyć i teraz jeszcze bardziej będziemy monitorowali naszych zawodników, żeby zrobili postęp. Główny trener, Paweł Wołkow, ma na to bardzo dobry plan. Dodatkowo z programu ministerialnego “Super Trener” wdrożyliśmy do ekipy Alę Tchórz, która odpowiada za badania i monitoring. Wierzę, że działania czynione przez Polski Związek Pływacki zaprocentują. Nasi trenerzy mieli zapewnione świetne warunki do pracy z zawodnikami. Wielu trenerów pracowało jeden na jeden z zawodnikiem albo dwa na jeden. Uważam, że przygotowania przebiegły bardzo dobrze. Przeanalizujemy ten sezon i będziemy powtarzali to, co się sprawdziło oraz jeszcze będziemy wszystko udoskonalali.
Natomiast teraz jeszcze sezonu nie zamykamy, nie podsumowujemy. Za chwilę wyślemy mocną, 24-osobową kadrę na ME do lat 23. Te zawody odbędą się po raz pierwszy w historii. Cieszę się na nie szczególnie, bo gdy dołączyłam do Europejskiej Federacji Pływackiej, to od razu na pierwszym zarządzie zaproponowałam, żebyśmy przykładem lekkoatletyki stworzyli takie zawody. To dlatego, że w tej grupie wiekowej gubimy najwięcej zawodników. Jeśli ktoś się nie zakwalifikował na mistrzostwa świata, to miał dwumiesięczną przerwę w treningu i tracił motywację. Tworzenie imprezy dla pływaków między 19. a 23. rokiem życia pozwala im nadal reprezentować kraj, cały czas trzymać formę.
Mówi pani o dobrych i coraz lepszych warunkach, jakie tworzycie, więc rozumiem, że federacji nie brakuje pieniędzy? Widziałem, że po przyjściu dodatkowego sponsora – PKP Cargo – chcecie nawet budować mocną piłkę wodną, a więc rozumiem, że skoro jest pomysł rozwijania tej dyscypliny, to nie ma braków w kasie na klasyczne pływanie?
– Przede wszystkim musimy pamiętać, że Polski Związek Pływacki to nie tylko pływanie, ale w sumie sześć dyscyplin sportu, w tym jedna nieolimpijska. Poszukujemy sponsorów i partnerów po to, żeby część budżetów przeznaczać na każdą z dyscyplin, żeby każda mogła się rozwijać. Fundusze pozyskiwane z Ministerstwa Sportu i Turystyki są naszym głównym źródłem utrzymania przygotowań kadr narodowych, jednakże w dalszym ciągu nasze potrzeby są większe, choćby nawet z powodu wzrostu cen za wynajem obiektów na realizacje szkolenia. Dziękuje Ministerstwu za cały wkład w rozwój pływania, ale z pieniędzy ministerialnych nie uda się nam wszystkiego sfinansować i te środki w większości przeznaczamy na naszą główną dyscyplinę, czyli na klasyczne pływanie. Oczywiście dzięki temu, że mamy sponsora głównego – Polską Grupę Energetyczną PGE – jestem przekonana, że z jakim zawodnikiem i z jakim trenerem biorącym udział w akcjach szkoleniowych pan nie porozmawia, to usłyszy pan, że im niczego nie brakuje. I zrobimy tak, żeby nikomu niczego nie zabrakło w przygotowaniach do igrzysk.
Ma pani satysfakcję z pracy w roli prezesa? Pewnie pani wie, że od pani, od Adama Małysza, który rządzi Polskim Związkiem Narciarskim, od Sebastiana Świderskiego, który został szefem polskiej siatkówki i od innych byłych mistrzów, którzy teraz kierują sportami, z których się wywodzą – wymieńmy tu jeszcze chociaż Leszka Blanika, Adama Korola czy Grzegorza Kotowicza – dziennikarze i kibice oczekują nowej jakości? Wy macie być pokoleniem działaczy, które zdziała więcej dobrego niż poprzednicy. Macie być taką nową, odświeżającą, falą.
– Uśmiecham się do siebie, bo lubię robić to, co robię. Są momenty, gdy bywam bardzo zmęczona, ale cieszę się, że jestem prezesem i bardzo się cieszę, że w innych sportach prezesami zostali moi dobrzy koledzy. Oni nie boją się dzielić wiedzą. Jeżeli mam jakiś problem, z czymś się nie zgadzam, to mogę zapytać, jak to wygląda u nich, jak oni sobie z tym radzą. My dyskutujemy. Ja jestem od chłopaków młodsza, więc to jest dla mnie tym bardziej cenne, że pomagają. Mam też bardzo dobre, pomocne biuro w związku. I bardzo się cieszę, że powoli są realizowane te cele, które miałam, zostając prezesem.
Jakie to cele?
– To była budowa strategii związku, żeby pozyskiwać sponsorów i partnerów dla pływania i dla naszych innych dyscyplin. To było upowszechnienie naszych sportów. To się dzieje – uruchomiliśmy już trzy programy – zachęcamy dzieci do piłki wodnej, do pływania artystycznego i do trenowania klasycznego pływania. W nim mamy zajęcia dla dzieci z trenerami, z psychologami, z dietetykami. To jest potrzebne w budowaniu młodego pokolenia. Dążymy do tego, żeby wychować sobie jak najwięcej zawodników. Pierwsze mistrzostwa Polski robimy już dla 14-latków. I już dzieciaki w takim wieku są powoływane do pierwszej kadry narodowej. Mam z tego wszystkiego satysfakcję i też więcej rzeczy rozumiem. Jako zawodniczka czasami myślałam, że związek nie chce dla mnie czegoś zrobić, a teraz wiem, że pewnych rzeczy związek nie mógł zrobić, że to nie było możliwe. W pewnych kwestiach muszę się uczyć asertywności, na inne muszę patrzeć bardzo obiektywnie.
Co ma pani na myśli?
– Przede wszystkim kwestię kwalifikacji na największe zawody. Chcę się zawsze trzymać ustalonych zasad. Te zasady muszą być bardzo dobrze przemyślane, sprawiedliwe. Nasz zarząd zdecydował, że okres kwalifikacji do igrzysk olimpijskich jest roczny, że nie decyduje jedna impreza czy dwie. Natomiast na ostatnie mistrzostwa świata nasze minima kwalifikacyjne były spójne ze światowymi. Nie podnosiliśmy ich poziomu, jak to bywało w poprzednich latach. Widzę tu pozytywne zmiany, których dokonujemy i wierzę, że również dzięki temu będziemy się mogli cieszyć sukcesami. Moja kadencja potrwa do jesieni 2024 roku i wierzę, że wszystkie działania moje i zarządu przyczynią się do rozwoju polskiego pływania.
A jak bardzo myśli pani o drugiej kadencji?
– Ha, ha, to jest dobre pytanie! Jeżeli zrealizowane będą te cele, na których mi zależy i które właśnie staramy się realizować, to będę chciała się ubiegać o kontynuację. Natomiast zdecyduję w przyszłym roku.
Na pewno medal czy medale w Paryżu pomogłyby pani powiedzieć sobie “płyniemy dalej”.
– Na pewno tak, ale od początku mówię, że my jako prezesi niesłusznie jesteśmy rozliczani z medali. Przecież nie wskoczę za zawodników do wody i nie popłynę ani nie napiszę programów treningowych za trenerów. Mam nadzieję, że warunkową do rozliczenia mnie będą zarówno medale, jak i działania poczynione dla polskiego pływania przez lata, gdy byłam prezesem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS