A A+ A++

Vital Heynen po niedzielnym zwycięstwie teamu Michała Kubiaka z zespołem Fabiana Drzyzgi zapowiadał zmiany na drugie spotkanie i faktycznie – zmienił niemalże wszystko. Kapitanami zostali Wilfredo Leon i Karol Kłos. Po stronie tego pierwszego najciekawsze mogło być zestawienie siły ataku – w jednym zespole grali Leon, Bartosz Kurek i Tomasz Fornal. W drugim interesować mogła dyspozycja Olka Śliwki, który w niedzielę nie pojawił się na boisku.

Kłos wygrał z Leonem

Pierwszą partię wygrała siła ataku. Bartosz Kurek podobnie jak wczoraj nie zawsze potrafił przebić się przez blok Teamu Kłos, ale obijał go o wiele lepiej niż dzień wcześniej. Po niedzielnym odpoczynku dość wolno dobrą skuteczność do gry wprowadzał Wilfredo Leon. Pierwszych kilka piłek kończył nieskutecznie, a jednego z ataków z szóstej strefy nie przebił nawet na drugą stronę siatki. Gdy wszedł na swój optymalny poziom, nie przestał już do końca seta. Najpierw pojawił się as serwisowy, a potem atak kończący pierwszego seta przy wyniku 25:21.

Po zmianie stron powtórzyła się sytuacja z niedzielnego meczu – lepiej zaczął grać drugi zespół, w tym przypadku drużyna Karola Kłosa. O wiele pewniej w ataku prezentowali się grający u zawodnika PGE Skry Bełchatów Bartosz Kwolek i Maciej Muzaj, który do dobrej dyspozycji na skrzydle dołożył także niezłą zagrywkę. W tym elemencie zawiódł nieco Team Leon. Rywale odskoczyli na samym początku partii, a potem kontrolowali sytuację. Ostatecznie drużyna Kłosa wygrała do 17. Ostatni set był wyrównany przez pierwszą połowę rywalizacji. Potem przewagę 2-3 punktową dłuższy czas utrzymywała grupa Leona. W pełnej długich i emocjonujących wymian końcówce przyszło jednak odrobienie strat przez Team Kłos. To drużyna środkowego kadry ostatecznie wygrała seta i cały mecz – odpowiednio 25:23 i 2:1.

W pojedynku asystentów lepszy Sebastian Pawlik. Ale mecze i tak kontrolował Heynen

W pojedynku asystentów Heynena znów lepszy okazał się Sebastian Pawlik. Jeszcze dzień wcześniej Michał Mieszko Gogol zapowiadał, że nie będzie się odgrywał Sebastianowi Pawlikowi, bo “nie jest mściwy”. Dla szkoleniowca wewnętrzne sparingi były ważne głównie ze względu na odmrażanie siatkówki w Polsce. – Wreszcie mamy materiał do analiz, które będziemy robić z Vitalem. Ale żeby siatkarsko coś wyciągnąć z tych spotkań, trzeba by ich rozegrać około 10-15 – podkreślał Gogol.

Pawlik i Gogol prowadzili zespoły, ale świat polskich siatkarzy bez Heynena. Wybierał składy, podpowiadał zawodnikom, rozmawiał z nimi w trakcie setów w kwadracie czy na ławce rezerwowych. Czyli trochę się nudził, jak w niedzielę, ale nie można powiedzieć, że wyobraziliśmy sobie świat reprezentacji Polski, gdy Belga już nie będzie. Niby stał przy boisku, ale jednak wszystko kontrolował. – Może nie będę analizował tych spotkań punkt po punkcie, ale dobrze, że je zagraliśmy. To zawodnicy o nie prosili, ja nie byłem do końca zadowolony, że są w telewizji. To niełatwa i nietypowa sytuacja dla trenera, gdy ktoś może podglądać wewnętrzny sparing twojej drużyny. Ale poradziliśmy sobie z sytuacją, rozegraliśmy te mecze i co najważniejsze obyło się bez kontuzji – mówił Sport.pl Heynen.

To koniec zgrupowań reprezentacji Polski mężczyzn w tym sezonie reprezentacyjnym. Wszyscy po drugim wewnętrznym sparingu rozjechali się do domów. W Łodzi zagrają jeszcze siatkarki. Kadra Jacka Nawrockiego zagra we wtorek i środę mecze z reprezentacją Szwajcarii.

Przeczytaj także:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowy Sącz. Ile zapłacimy za gospodarowanie odpadami komunalnymi?
Następny artykułMarcin Kaczmarek nie jest już trenerem Widzewa!