Wirtualne manewry nad Wisłą wywołały konsternację. W mediach prorządowych raczej nie cisza, za to opozycyjne środki uderzyły na alarm: „jesteśmy bezbronni!”. Trudno się dziwić. Z symulacji wynika bowiem, że ewentualną wojnę z Rosją Polska przegrałaby w ciągu kilku dni. Jednak z przekazu rosyjskich mediów wynika, że na Kremlu nie tylko nie otwierają szampana, ale go nawet jeszcze nie chłodzą. A raczej chłodzą – ewentualny entuzjazm własnych, imperialistycznie czy też patriotycznie zorientowanych, obywateli. Do wyników ćwiczeń z dystansem podchodzi Artiom Kuriejew, ekspert think-tanku „Wałdaj”.
Jego zdaniem manewry, odbywające się wyłącznie w przestrzeni wirtualnej, nie pozwalają właściwie ocenić mobilności wojsk czy poziomu gotowości bojowej żołnierzy. Rezultaty ćwiczeń wcale nie muszą, w jego ocenie, świadczyć o słabości polskiej armii. „Niewątpliwie, to miał być czytelny sygnał dla sojuszników. Chodziło również o to, by społeczeństwo odczuło rosyjskie zagrożenie. To był też sposób, aby zmotywować tę część kadry oficerskiej, która nie wierzy w wojnę Rosji z NATO. Ponadto, dzięki symulacji Polacy z pewnością zaczną opracowywać nowe plany ewentualnej wojny, już z uwzględnieniem realnych możliwości swojej armii” – mówi Kuriejew w rozmowie z agencją RIA Nowosti.
Wirtualne manewry nad Wisłą wywołały konsternację. W mediach prorządowych raczej nie cisza, za to opozycyjne środki uderzyły na alarm: „jesteśmy bezbronni!”. Trudno się dziwić. Z symulacji wynika bowiem, że ewentualną wojnę z Rosją Polska przegrałaby w ciągu kilku dni. Jednak z przekazu rosyjskich mediów wynika, że na Kremlu nie tylko nie otwierają szampana, ale go nawet jeszcze nie chłodzą. A raczej chłodzą – ewentualny entuzjazm własnych, imperialistycznie czy też patriotycznie zorientowanych, obywateli. Do wyników ćwiczeń z dystansem podchodzi Artiom Kuriejew, ekspert think-tanku „Wałdaj”. Jego zdaniem manewry, odbywające się wyłącznie w przestrzeni wirtualnej, nie pozwalają właściwie ocenić mobilności wojsk czy poziomu gotowości bojowej żołnierzy. Rezultaty ćwiczeń wcale nie muszą, w jego ocenie, świadczyć o słabości polskiej armii. „Niewątpliwie, to miał być czytelny sygnał dla sojuszników. Chodziło również o to, by społeczeństwo odczuło rosyjskie zagrożenie. To był też sposób, aby zmotywować tę część kadry oficerskiej, która nie wierzy w wojnę Rosji z NATO. Ponadto, dzięki symulacji Polacy z pewnością zaczną opracowywać nowe plany ewentualnej wojny, już z uwzględnieniem realnych możliwości swojej armii” – mówi Kuriejew w rozmowie z agencją RIA Nowosti.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS