A A+ A++

“Już teraz wprowadź pracę zdalną w jak największym możliwym zakresie. Pamiętaj, że zatłoczone środki transportu publicznego, którymi podróżują Twoi pracownicy do pracy i z pracy do domu, są miejscem, w którym łatwo się zarazić SARS-CoV-2 lub grypą. Praca zdalna sprawi, że tłok w środkach transportu publicznego, szczególnie w godzinach szczytu, będzie mniejszy” – czytamy w zaleceniach interdyscyplinarnego zespołu doradczego ds. COVID-19 przy prezesie PAN. Zespół tworzy ośmioro naukowców, przewodniczącym jest prof. Jerzy Duszyński, prezes PAN.

Ryzyko zakażenia w autobusie jest niskie

Tymczasem z dostępnych opracowań wcale nie wynika, że komunikacja publiczna to miejsce, w którym łatwo się zarazić koronawirusem. Badania niemieckiego Instytutu Kocha dowodzą, że w transporcie publicznym doszło tylko do 0,2 proc. zakażeń spośród wszystkich w Niemczech. We Francji przez ostatnie miesiące 1,2 proc. zakażeń miało miejsce w autobusach, pociągach czy samolotach.

Branżowy portal Transport Publiczny parokrotnie przywoływał wyniki kilku międzynarodowych badań. Wniosek: Ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa w transporcie publicznym pozostaje zasadniczo niskie.

Przykłady? W Hongkongu na 100 tys. zakażeń koronawirusem, w komunikacji publicznej odnotowano ich zaledwie 68, w USA 2198, w Hiszpanii 1602.

Zarząd Transportu Metropolitalnego: Dużego pola manewru nie mamy

Autobusy, tramwaje, pociągi, wagony metra czy trolejbusy od początku pandemii są dezynfekowane i czyszczone, pasażerowie mają obowiązek nakładać maseczki na usta i nosy. Na korzyść komunikacji publicznej przemawia też to, że pojazdy są często przewietrzane (autobusy, tramwaje) i mają szybką wymianę filtrowanego powietrza (pociągi).

Od soboty 17 października komunikacją publiczną w naszym kraju może podróżować tylko 30 proc. dopuszczalnej liczby pasażerów. Jeśli zatem autobus zabiera na pokład 115 osób, to teraz może nim jechać tylko 38 osób. A to z kolei oznacza, że aby dowieźć mieszkańców do pracy czy szkoły, potrzeba znacznie większej liczby pojazdów.

– W przypadku komunikacji autobusowej pole manewru nie pozostało duże. Wynika to m.in. z ograniczonych możliwości naszych przewoźników – mówi Michał Wawrzaszek, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Metropolitalnego. Dodaje że większe rezerwy ZTM ma w przypadku tramwajów. – Mają dużą pojemność, więc tam, gdzie to możliwe, zachęcamy pasażerów do wyboru transportu szynowego – mówi. ZTM obiecuje też, że na bieżąco będzie zwiększał liczbę pojazdów tam, gdzie jest najwięcej pasażerów.

Posłanka o stanowisku PAN: To publicystyka

Stanowisko PAN zaskoczyło część ekspertów, samorządowców i polityków. – Komunikacja już przynosi ogromne straty, a teraz dodatkowo się do niej zniechęca. Tymczasem my inwestujemy w nią miliony, szykujemy kolejne projekty i inwestycje przy pomocy unijnych programów. To nieporozumienie. Po co kupujemy nowe autobusy, budujemy centra przesiadkowe, remontujemy torowiska tramwajowe? – pyta jeden z prezydentów miasta w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii.

Sprawą zainteresowała się też Paulina Matysiak, posłanka Partii Razem, która przewodniczy Parlamentarnemu Zespołowi ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym. – Stanowisko PAN to publicystyka. Od specjalnego zespołu powinniśmy oczekiwać merytorycznych wytycznych, popartych danymi naukowymi. A takich danych nie ma – mówi Paulina Matysiak. – Tak spisane stanowisko to kopanie leżącego. Co więcej, wszystko to jest napisane z perspektywy profesora, który może pracować sobie spokojnie w domu i nie ma nawet kontaktu ze studentami. To uprzywilejowana, wygodna pozycja. Między wierszami czuć to poczucie wyższości. Czytam, że to „pracownicy” dojeżdżają komunikacją. No tak, prezesi jeżdżą do pracy pewnie wyłącznie SUV-ami, by nie robić tłoku w autobusie – mówi posłanka. Obawia się, że jeśli pasażerowie będą zniechęcani do korzystania z komunikacji publicznej, to w niektórych miastach wkrótce nie będzie jej wcale.

PAN tłumaczy się w sprawie koronawirusa i komunikacji

Dlatego posłanka poprosiła prezesa PAN o wyjaśnienia.

Prof. Jerzy Duszyński przyznał, że PAN nic nie wie o tym, by w polskiej komunikacji publicznej koronawirus był zagrożeniem. – Nie są dostępne dane dotyczące ryzyka zakażenia SARS-CoV-2 w związku z używaniem konkretnego środka transportu publicznego w Polsce – przyznał w piśmie do posłanki.

Dodał, że przykłady z innych krajów dowodzą, że „autobus może stać się punktem wyjścia ogniska epidemicznego”, jeżeli podróżni nie noszą maseczek i nie zachowują dystansu. “W świetle dostępnych danych ryzykowny jest sam bliski (<1,5m) kontakt osób uczestniczących w tłumie i niestosujących ochrony wrót oddechowych (wedle doskonale znanych zasad)” – odpisał prezes PAN.

Wyjaśnił, że naukowcom nie chodziło o transport publiczny jako zagrożenie samo w sobie, ale o unikanie tłoku i stosowanie zasad bezpieczeństwa. Przyznaje, że pod tymi warunkami komunikacja publiczna „może być” bezpieczna w czasie pandemii.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDebata kluczowym tematem tygodnia?
Następny artykułPrzywrócono przyjęcia na oddział geriatrii w SP ZOZ w Przeworsku