A A+ A++

Interweniować próbowały parlamentarzystki. Posłanka KO Monika Wielichowska, pokazując legitymację poselską, próbowała powstrzymać policjanta przed zatrzymaniem jednego z demonstrujących. W trakcie interwencji jej legitymacja została połamana przez funkcjonariusza.

Także Magdalena Biejat, warszawska posłanka Partii Razem, negocjowała z policjantami, trzymając w ręku legitymację poselską. Funkcjonariusz w cywilu prysnął jej w twarz gazem łzawiącym.

Rozmowa z Magdaleną Biejat, posłanką Lewicy

Michał Wojtczuk: Jak doszło do tej sytuacji?

Magdalena Biejat: Próbowałam znaleźć dowódcę akcji, żeby z nim porozmawiać, poprosić, żeby policja przestała eskalować, wypuściła demonstrujących z placu Powstańców Warszawy. Policjanci nie potrafili lub nie chcieli wskazać dowodzącego. Ja od funkcjonariusza usłyszałam, że on jest z Łodzi i nie ma z nikim z Warszawy kontaktu.

Wtedy usłyszeliśmy alarm z placu, że ludzi biją nazistowskie bojówki. Pobiegliśmy zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że to policjanci w cywilu.

Nie mieli żadnych oznaczeń. Brutalnie z tłumu wyciągali demonstrujących, głównie młode dziewczyny.

Gdy zgromadzeni próbowali ich zatrzymać – znów, nie było widać, że to policja w cywilu – policja użyła pałek i gazu w stosunku do zgromadzonych.

Nieumundurowani funkcjonariusze policji podczas Strajku Kobiet. Warszawa, 18 listopada 2020 Fot. Jedrzej Nowicki / Agencja Gazeta

Starałam się deeskalować sytuację. Wołałam do zgromadzonych, że to policjanci. Funkcjonariuszy próbowałam powstrzymać przed brutalnym zatrzymywaniem. Bo ciągnęli ludzi po ulicy, wciągali ich za kordon. Cały czas miałam ze sobą legitymację poselską. Podniosłam ją i pokazałam funkcjonariuszom. I wtedy jeden z tajniaków strzelił mi gazem w twarz z odległości metra.

Jak się pani czuje?

– Teraz już dobrze. To znaczy – fizycznie. Jestem załamana, jak wygląda polityka rządu w stosunku do pokojowych protestów, jak wicepremier ds. bezpieczeństwa próbuje przerzucić odpowiedzialność za przemoc wobec protestujących na ofiary przemocy i opozycję, która wykonuje swój mandat.

To jest dość zasadnicza zmiana, że właściwie na każdą demonstrację musi chodzić poseł i pilnować policji.

– I jak widać, nawet poseł z legitymacją już niewiele może zrobić. Moje doświadczenie z tych ostatnich demonstracji jest takie, że to dla policji znaczy coraz mniej. Nie chodzi tylko o to, że stosują wobec nas, posłów, środki przymusu bezpośredniego. Policjanci nie reagują na nasze interwencje, nie udzielają nam informacji. Przestają uznawać mandat posła jako coś, co powinni respektować.

Mój przypadek jest głośny, bo jestem osobą publiczną. Ale na placu Powstańców Warszawy mnóstwo młodych ludzi zostało potraktowanych tak jak ja. Byli odcięci na placu przez policję przez ponad godzinę. Część z nich potem została potraktowana gazem z niewielkiej odległości. Posłanka Marcelina Zawisza interweniowała, żeby z kordonu policyjnego wypuścić matkę z kilkunastoletnim dzieckiem. Ona była po prostu przechodniem, szła do domu, do drugiego dziecka. Policja nie chciała jej wypuścić.

I co dalej? Będzie pani domagać się wyjaśnień, wyciągnięcia konsekwencji wobec funkcjonariusza, który użył wobec pani gazu?

– Nie zostawimy tego bez reakcji. Już po wydarzeniach w Pruszkowie [chodzi o protest pod domem narodowca Roberta Bąkiewicza] wystosowałam pismo do komendanta policji z pytaniem o to, na jakiej podstawie wystawiane są mandaty karne osobom protestującym. Podobne pismo wystosuję teraz.

Magdalena Biejat podczas konferencji prasowej Lewicy, Warszawa, 25.09.2019Magdalena Biejat podczas konferencji prasowej Lewicy, Warszawa, 25.09.2019 Fot. Mateusz Marek/PAP

Wicepremier Kaczyński mówił wczoraj w Sejmie: „Wszystkie te demonstracje kosztowały życie już wielu osób, macie krew na rękach, łamiecie artykuł 165”. Jak pani skomentuje zarzut, że mamy epidemię, a demonstracje zwiększają ryzyko zakażeń?

– Na demonstracjach po wyroku Trybunału wszyscy zgromadzeni noszą maseczki. Widać na protestach, że ludzie bardzo o to dbają. Właściwie jedyne osoby bez masek to najczęściej uczestnicy skrajnie prawicowych kontrdemonstracji. Kobiety do nich krzyczą, żeby założyli maskę.

Jeżeli Jarosławowi Kaczyńskiemu tak przeszkadzają demonstracje, to powinien przestać doprowadzać do wyprowadzania ludzi na ulice. Jeśli ktokolwiek ma krew na rękach, to on.

Powinien wysłuchać kobiet. W samym środku epidemii dla swoich własnych ideologicznych celów ograniczył ich prawa. Rozporządzenie, na podstawie którego działa policja, jest bezprawne. Nie można ograniczać prawa do zgromadzeń inaczej niż na podstawie ustawy. Takiej ustawy nie ma, są tylko rozporządzenia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCo z długami po kryzysie pandemicznym?
Następny artykułCZWARTEK. Od wczoraj 66 nowych zakażeń w powiecie brzeskim i 46 na Bocheńszczyźnie