A A+ A++

Książę Harry wraz z odejściem z brytyjskiej rodziny królewskiej stracił oficjalną ochronę. Chciał więc zapłacić za “opiekę” policjantów ze Scotland Yardu, jednak resort spraw wewnętrznych mu odmówio. W odpowiedzi złożył pozew i właśnie sprawę przegrał. 

"Policjanci nie na wynajem". Książę Harry przegrał sprawę o płacenie za ochronę
fot. Fernando Ramales / / BACKGRID USA

Jednym z punktów megxitu w 2020 roku jasno wyrażonych przez królową Elżbietę II było zabranie ochrony członkom rodziny królewskiej, którzy nie pracują dla Pałacu Buckingham. Ani księcia, ani księżnej Sussex nie powinien zaskakiwać ten ruch, tym bardziej że za ochronę płacą brytyjscy podatnicy. Oczywiście jeśli przebywali w Windsorze, byli automatycznie objęci protekcją policji, ale gdyby np. chcieli udać się na prywatne spotkanie gdzieś w City czy na wieczór w operze, musieliby wynajmować ochroniarzy (o ile nie towarzyszyliby im następcy ronu). 

Dlaczego parze książęcej z Montecito tak bardzo zależy na ochronie brytyjskiej policji? W Wielkiej Brytanii, w przeciwieństwie do USA, nikt poza policją czy wojskiem nie może nosić ze sobą broni. Wyjątek stanowi ochrona głów innych państw czy oficjalnych wysłanników, które odwiedzają Londyn. Dodatkowo prywatna ochrona nie ma dostępu do danych, które posiada brytyjski wywiad, ani też nie mogą się swobodnie poruszać po posiadłościach królewskich bez specjalnego zezwolenia.

W związku z tym książę Harry postanowił pozwać Home Office, argumentując, że jego życie jest zagrożone ze względu na jego pochodzenie. Zaoferował, że pokryje koszty takiej policyjnej ochrony, tak jak np. kluby piłkarskie płacą policji za utrzymywanie porządku podczas meczów. Home Office i na to nie wyraziło zgody. W związku z tym prawnicy księcia postanowili zaskarżyć obydwie decyzje:

  1. o odebraniu ochrony,
  2. o brak zgody na “wynajęcie” przez niego policjantów. 

Ministerstwo spraw wewnętrznych argumentowało, że co do zasady takie postępowanie nie jest właściwe. Zamożni ludzie nie powinni mieć możliwości “kupowania sobie ochrony policji”, a co za tym idzie, nierozsądne byłoby narażanie funkcjonariuszy na niebezpieczeństwo, bo “osoba prywatna wniosła opłatę”. Słowem – byłby to ich zdaniem niebezpieczny precedens, do czego przychylił się sędzia. 

Prawnicy księcia Harry’ego odwołali się do Wysokiego Trybunału. Stwierdził on, że poprzednia decyzja została podjęta zgodnie z prawem, nie godząc się tym samym na jej rewizję. 

Warto przypomnieć, że jeden dzień pracy policjantów Scotland Yardu, podczas której ochraniani są członkowie rodziny królewskiej, kosztuje około 14 tys. funtów. Teraz para książęca Sussex płaci prywatnej firmie około 7 tys. funtów dziennie za ochronę. 

Decyzja ta została ogłoszona kilka dni po słynnym już dwugodzinnym  “klaustrofobicznym pościgu”, jaki zdaniem księcia i księżnej Sussex mieli za nimi urządzić paparazzi po ulicach Manhattanu. Ich rzecznicy donosili, że ten “niebezpieczny pościg doprowadził do szeregu wypadków z innymi samochodami i pieszymi”.

Jak się jednak później okazało, zarówno policja, która pomagała ochronie przy zabezpieczaniu pary, stwierdziła, że co prawda nie było to łatwe, ale “nikt nie doznał żadnych obrażeń, nie zgłoszono żadnych kolizji i nikt nie został aresztowany”, jak i burmistrz Nowego Yorku Eric Adams, choć wyraził empatię wobec przeżyć pary i nazwał zachowanie fotografów lekkomyślnym, dodał, że trudno jest mu uwierzyć w dwugodzinny pościg w najbardziej zakorkowanej części Manhattanu. 

Inni kwestionują postępowanie ochrony pary książęcej, która nie miała przygotowanej “kryjówki”, by przeczekać nalot paparazzi. Zdaniem “New York Timesa” wiele gwiazd używa do tego podziemnych parkingów hotelowych, których w okolicy nie brakuje. Co więcej, samochód wiozący Harry’ego, Meghan i jej matkę Dorię miał się dwukrotnie zatrzymywać przed posterunkiem policji, by następnie cała trójka z dostosowanego odpowiednio do transportu VIP-ów SUV-a z przyciemnionymi szybami została poproszona przez swoją ochronę o przesiadkę do najzwyklejszej żółtej nowojorskiej taksówki, gdzie byli wystawieni jak na dłoni i to nie tylko fotografom, ale potencjalnym zamachowcom. Co więcej, prowadził ją przypadkowy kierowca (który za przejazd dostał 50 dolarów), a nie wykwalifikowany ku temu funkcjonariusz. 

Sam taksówkarz skomentował sprawę prosto: w żadnym momencie nie czuł się zagrożony, a jedynie odrobinę przytłoczony. 

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach “ostatnich stron gazet”. Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windosorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRzeź wołyńska. Czarnecki: Nie możemy na ołtarzu relacji z Ukrainą poświęcać pamięci ludzi
Następny artykułTo on wymyślił kultowe zdanie o drugiej Japonii nad Wisłą. Japoński chrześniak Wałęsy