A A+ A++

W czasie naszej podróży odwiedzimy też miejsca, w których Archanioł Michał bronił ludzi podczas najazdów Tatarów, wójt żył w trójkącie, a niepozorny, genialny artysta sprzedawał swoje obrazki za grosze.

Klątwa rzucona na mieszkańców

Na południe od centrum Ciężkowic znajduje się rezerwat geologiczny Skamieniałe Miasto. Legenda głosi, że to miasto zamienione w kamień. Na mieszkańców, którzy wiedli występne życie, została rzucona klątwa i w ten sposób grzesznicy zostali ukarani na wieki. Nic dziwnego, że miejscowi mówią, że mieszkają tam złe moce. Odważni, którzy przełamywali swój strach i z duszą na ramieniu przestępowali “próg” kamiennego grodu, opowiadali potem o fantastycznych kształtach skał, odnajdując w nich zwierzęce i ludzkie figury.

Znajdziemy tu więc Czarownicę, która została zamieniona w kamień po tym, gdy złorzeczyła księdzu jadącemu do ciężko chorego człowieka. Inna legenda mówi, że w tym miejscu spotykały się na sabat czarownice i wiedźmy z całej okolicy. Biorąc pod uwagę, że u podnóża skały znajduje się tajemniczy krąg ogniskowy, może być coś na rzeczy. Cyganka oszukuje swoim wyglądem i każdy widzi w niej coś innego, Pustelnikowi jako jedynemu dobremu człowiekowi pozwolono opuścić miasto przed skamienieniem, a Ksiądz grając w kości z diabłem przegrał kościół, który również został zamieniony w skałę. Za każdą niemal wychodnią (miejsce w terenie, w którym skała wychodzi na powierzchnię ziemi) kryje się ciekawa legenda.

Skamieniałe Miasto, fot. Waldemar Gorlewski / Agencja Gazeta

Co ciekawe w Skamieniałym Mieście jest również Baszta Paderewskiego – skałka, w którą w 1985 r. wmurowano tablicę z okazji 125. rocznicy jego urodzin. Czy również z tym wydarzeniem można połączyć jakąś ciekawą legendę? Akurat za tą opowieścią kryją się szczere fakty. Ignacy Jan Paderewski, kiedy mieszkał w sąsiedniej Kąśnej Dolnej, postanowił kupić teren Skamieniałego Miasta. Chciał połączyć go z parkiem przy własnym dworku, a także zbudować pod skałami pensjonaty dla letników. Jednak na przeszkodzie stanęli urzędnicy z magistratu w Ciężkowicach, którzy obawiali się, że miejscową ludność może zgorszyć widok roznegliżowanych przybyszów. I tak inwestycja wielkiego Polaka nie doszła do skutku.

Rezerwat jest położony na 15 hektarach zielonej przestrzeni z rozrzuconymi gęsto zgrupowaniami skał. Położony jest ok. 700 m na południe od centrum Ciężkowic, na wzniesieniu Skała (367 m n.m.p.). Najlepiej zwiedzać Skamieniałe Miasto, idąc wzdłuż niebieskiego szlaku.

embed

Skamieniałe Miasto, fot. Waldemar Gorlewski / Agencja Gazeta

Drewniane perełki – tu dzieją się cuda

Dumą Podkarpacia i południowej Małopolski jest szlak architektury drewnianej. Obiekty sakralne, budowane w konstrukcji zrębowej bez użycia gwoździa, pamiętające najazdy Tatarów, będące źródłem wielu legend i magicznych wydarzeń – koniecznie powinny znaleźć się na trasie waszej podróży. Tym bardziej, że aż 16 z nich znalazło się na liście UNESCO.

Jednym z ciekawszych obiektów jest XV-wieczny kościół pw. Michała Anioła w Haczowie. Mieszkańcy ponoć mieli tak daleko, że aby zdążyć na mszę w niedzielę, wyruszali w drogę w sobotę i nocowali w świątyni. Kościół zainspirował Mirona Białoszewskiego do napisania wiersza “Barbara z Haczowa”, w którym Święta Barbara z przydrożnej kapliczki zdradza, że w kościele nie ma ani jednego gwoździa i wszystko jest z drewna. Tak jak ona.

embed

fot. paparazzza / Shutterstock

W jego wnętrzu zobaczycie XV-wieczne polichromie. Można rzec, że to właśnie na nich uczyli się czytać mieszkańcy. Poza tym malunki zachwycają artyzmem, sposobem przedstawienia i barwnymi opowieściami, które są wciąż żywe, jak choćby ta o pojawieniu się figury Matki Bożej Bolesnej w Haczowie. Miejscowa legenda mówi, że rzeźba przypłynęła do miejscowości Wisłokiem. Mieszkańcy umieścili ją w kościele i w zamian otrzymali opiekę od Maryi. Dla wiernych z Haczowa i przyjezdnych pielgrzymów cudowna figura Matki Bożej Bolesnej do dziś ma szczególne znaczenie.

Drugim z kościołów na Podkarpaciu, który znalazł się na liście UNESCO, jest kościół Wszystkich Świętych w Bliznem. Jest nieco mniejszy i nieco młodszy od świątyni w Haczowie (pochodzi z trzeciej ćwierci XV w.), ale nie znaczy to, że od niej gorszy. Piękno bowiem kryje się w środku. Polichromie, które powstawały od XV do początku XVIII w., tworzą księgę czy też Biblię Ubogich. Będąc w kościółku, warto przyjrzeć się malowidłu, które przedstawia męczeństwo świętych. Ból zadają im osoby o egzotycznych rysach twarzy. Jest to ewidentne nawiązanie do najazdów tatarskich. Podczas jednego z nich, jak mówi legenda, mieszkańcy wsi mieli niezwykłego opiekuna – Michała Archanioła, który przepędził najeźdźców i uwolnił więźniów. Choć Tatarzy ponieśli klęskę, to wzięli w jasyr 60 osób.

embed

fot. Arkadiusz Fajer / Shutterstock

W bocznym ołtarzu stoi figura Matki Bożej Królowej Pełnej Łaski. Ocalała cudem Madonna wyszła ponoć spod rąk Wita Stwosza ok. 1515-1520 r. Mistrz rzeźbił ją, wzorując się na rycinie Albrechta Durera.

Marię wzięto w jasyr. Została sułtanką

Tuż przy ukraińskiej granicy, w zacisznym miejscu w Radrużu, znajduje się jedna z najstarszych drewnianych świątyń obrządku wschodniego zachowanych na terenie Polski – cerkiew pw. św. Paraskewy. Wydzielono w niej babiniec, w którym modliły się kobiety, nawę przeznaczoną dla mężczyzn i prezbiterium – miejsce dla służby liturgicznej. Jeśli chodzi o wnętrze, można podziwiać polichromie z XVII w. i ikonostas.

Cerkiew często była schronieniem dla mieszkańców przed najeźdźcami. Podczas jednego z najazdów w jasyr została wzięta Maria Dubniewiczowa – żona wójta. Kobiecie udało się zdobyć wysoką pozycję u Tatarów i została sułtanką. Po 27 latach uciekła z niewoli i wróciła w rodzinne strony. Jakież było jej rozczarowanie, gdy po powrocie okazało się, że jej mąż ożenił się z inną.

Tyle fakty, dalej wkraczają już legendy i domysły. Ponoć wójt, Wasyl Dubniewicz, był tak nieszczęśliwy z powodu posiadania dwóch żon, że poprosił o pochówek pod progiem cerkwi. Miała być to forma wiecznej pokuty. Wierni, wchodzący do świątyni, nadeptywaliby na jego grób. Jak podaje portal podkarpackie.travel.pl w tekście dotyczącym świątyni w Radrużu, przy samym bocznym wejściu znajduje się wprawdzie mogiła, ale nie Wasyla, lecz ojca – Eljasza Dubniewicza. Z kolei Janina Kulczycka, przewodniczka po cerkwi w Radrużu, w rozmowie z rzeszowską Gazetą Wyborczą twierdzi, że jest to właśnie nagrobek zdruzgotanego męża żyjącego w trójkącie – Wasyla Dubniewicza.

W Chotyńcu, gdzie stoi cerkiew Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy, żywa jest legenda o Matce Boskiej, która palcem pokazała, w którym miejscu powinna stać świątynia. Prośbę Madonny spełniono, do zmiany lokalizacji zaprzęgnięto woły, które przeciągnęły drewniany obiekt we wskazane miejsce i tak stoi do dzisiaj. Cerkiew zachwyca proporcjami i smukłością. Dachy wieńczą kopuły, a malowniczości budowli dodaje galeria, która z trzech stron otacza babiniec. To rozwiązanie bardzo rzadkie, które spotykane jest jedynie w najstarszych cerkwiach. W latach 90. odremontowano XVII-wieczną świątynię i po pokryciu gontem odzyskała dawny blask. Odbywają się w niej nabożeństwa.

embed

fot. milosk50 / Shutterstock

O cudownej lokalizacji innej świątyni, gotyckiego kościoła pw. św. św. Filipa i Jakuba w Sękowej krążą legendy. Obiekt leży bowiem w zakolu kapryśnej górskiej rzeczki Sękówki, więc łatwo o zalanie i powódź. Zwykle tego typu obiekty były budowane na wzniesieniach. Dlaczego kościół stanął nad wodą? Według podania surowce do budowania świątyni gromadzone były w innym miejscu, ale co noc “same powracały” nad Sękówkę. Wreszcie budowniczowie musieli dać za wygraną. Co ciekawe, obiekt ani razu nie został zalany. Ucierpiał natomiast podczas I wojny światowej. Zniszczeniu uległo wówczas większość XVI- i XVII-wiecznego wyposażenia. Po odzyskaniu niepodległości świątynia została odbudowana i dziś można ją podziwiać w pełnej krasie.

Łemkowie. Zachowali swoją tradycję

Przemierzając tereny Beskidu Sądeckiego, Małych Pienin i Beskidu Niskiego, koniecznie zajrzyjcie do tych miejsc, które związane są z Łemkami i w których przetrwała kultura górali karpackich.

embed

Beskid Niski, fot. Jurek Adamski

Co roku od prawie 30 lat w połowie lipca Łemkowie z Polski, Ukrainy i Słowacji przyjeżdżają do Zdyni, aby kultywować swoją tradycję, posłuchać występów zespołów folklorystycznych, zjeść tradycyjne potrawy, a wieczorem przy ognisku pośpiewać łemkowskie pieśni. Ten radosny festiwal, który odbywa się pod nazwą Łemkowska Watra, w tym roku na szczęście nie został odwołany z powodu koronawirusa, ale impreza odbędzie się w nieco innej formule. Koncerty transmitowane będą przez internet.

embed

Łemkowska Watra, fot. Paweł Piotrowski / Agencja Gazeta

Najbardziej znanym przedstawicielem tej grupy etnicznej jest Nikifor, a właściwie Epifaniusz Drowniak, artysta prymitywista, który mieszkał i tworzył w Krynicy-Zdroju. Aby przeżyć, malował obrazki, które sprzedawał za grosze. Jego twórczością zachwycił się Andrzej Banach, który w dużym stopniu przyczynił się do popularyzacji prac Nikifora. To za jego sprawą o artyście-samouku dowiedział się świat. Prace Nikifora można podziwiać w Krynicy-Zdroju, w zabytkowej willi “Romanówka”, w której działa Muzeum Nikifora.

Łemkowie pozostawili po sobie również kilka cerkwi, które wyróżniają się baniastymi hełmami. Jedną z ciekawszych cerkiew św. Michała Archanioła w Turzańsku. To, co ją wyróżnia, to na pewno ikonografia. Josyf Bukowczyk, tworząc polichromie, ukazał Łemkowszczyznę, a także lud zamieszkujący te tereny.

embed

fot. Pecold / Shutterstock

Inne połemkowskie cerkwie odnajdziecie w Powroźniku (cerkiew św. Jakuba Młodszego Apostoła), Owczarach (cerkiew Opieki Bogurodzicy), Kwiatoniu (Cerkiew św. Paraskewy) i w Brunarach (cerkiew św. Michała Archanioła). Wszystkie znalazły się na liście UNESCO.

Hucuły – gwiazdy polskiego kina

W Regietowie, malutkiej wiosce położonej u stóp Góry Rotundy w Beskidzie Niskim, znajduje się Stadnina Koni Huculskich “Gładyszów”. Te niewielkie koniki są jedną z najstarszych polskich ras. Są potomkami różnych typów koni: tatarskich, arabskich, tureckich i konia Przewalskiego. Nazwę zawdzięczają góralom Hucułom. Najlepiej zobaczyć je na żywo w Regietowie, ale koniki można było podziwiać też w polskich filmach, m.in. w “Ogniem i mieczem”, “Bitwie Warszawskiej”, “Quo Vadis” czy w “Starej Baśni”.

Warto dodać, że gwiazdą ośrodka jest ogier Jasmin, pięciokrotny medalista wystaw krajowych. Kompleks hotelowy z karczmą znajdujący się na terenie ośrodka nazwany został jego imieniem. W 2011 r. powstała Izba Tradycji, która przybliża historię stadniny oraz ludzi zasłużonych dla jej rozwoju.

Chasydzi i koronki

Pisaliśmy o cerkwiach i kościołach – w Bobowej zaś znajduje się XVIII-wieczna synagoga, do której pielgrzymują Żydzi z całego świata.

Mieszkała tu chasydzka rodzina Halberstamów. W drugiej połowie XIX w. osiedlił się tutaj Salomon ben Natan Halberstam, który założył szkołę talmudyczną, a następnie rozwinął ośrodek chasydzki. Uważany był wręcz za półboga i cudotwórcę. Po jego śmierci cadykiem w Bobowej został jego jedyny syn – Bencjon Halberstam, sławny w okresie międzywojennym. Jego inicjatywy patriotyczne powodowały, że poważały go również władze świeckie. Ciekawostką jest, że zasłynął jako kompozytor melodii chasydzkich. Z Holocaustu ocalał jedynie syn, Bena, dzięki któremu dynastia bobowskich cadyków zachowała ciągłość. Dziś sławna jesziwa Halberstamów działa w Nowym Jorku.

embed

Synagoga w Bobowej, fot. Jerzy Opioła/Wikimedia Commons/CC BY-SA 4.0

W czasie okupacji synagoga została zdewastowana, a po II wojnie zaadaptowano ją na warsztaty tkackie miejscowej szkoły. Uchodzi za jedną z piękniejszych w Polsce. Dookoła widać nieodsłonięte jeszcze dekoracje malarskie. Na żydowskim cmentarzu znajduje się macewa cadyka Salomona ben Natana – twórcy szkoły talmudycznej.

Miejscowość słynie także z koronek klockowych. Od niepamiętnych czasów kobiety z Bobowej trudnią się ich wyrabianiem. Powstają przez wiązanie wielu nici lnianych nawiniętych na szpulkowo zakończone, toczone na okrągło klocki drewniane. Poszczególne nici kolejno zaczepia się o szpilki wpięte w poduszkę z umieszczonym na niej wzorem. Następnie przeplata się raz gęściej, raz rzadziej w zależności od rodzaju koronki.

Podkarpacie szlachcianki w XIX w. obowiązkowo musiały mieć w wyprawie ślubnej bieliznę ozdobioną charakterystycznymi koronkami. Od 20 lat w Bobowej w październiku organizowany jest Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej. Wydarzeniu towarzyszy pokaz mody i warsztaty nauki wyrabiania koronek.

Kontakt z autorką Urszulą Abucewicz za pośrednictwem jej Facebooka.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZużyte koło dwumasowe: regeneracja jest możliwa! Tylko czy ma sens?
Następny artykułCo ile wymieniać płyn hamulcowy? Nie zapominaj o tym!