A A+ A++

Swoje obrazy, wspomnienia, które napisał i wydał w 2014 r., podpisuje Arnold Leissler der Altere, czyli starszy, aby odróżnić się od swojego syna, znanego malarza. Choć prawdę mówiąc, powinien pisać: der Alteste, najstarszy.

Wie pan, że jest najstarszym Niemcem na świecie? – Coś takiego?! A czasem czuję się jak mały chłopiec – śmieje się Arnold Leissler. Ma 109 lat. Na urodziny,  21 maja, do Stawu w gminie Lubiszyn nie mogli przyjechać znajomi i dalsi krewni z Niemiec. Granica była wtedy jeszcze zamknięta z powodu pandemii. Ale spędził ten dzień z najbliższymi, czyli rodziną Grażyny Jędrzejczak. To ona od 2007 r. opiekuje się seniorem. Najpierw w Hanowerze, gdzie pan Arnold urodził się i całe życie pracował jako wzięty architekt.

Kto by pomyślał, że ten rodowity hanowerczyk w wieku 105 lat przeprowadzi się do wioski w innym kraju… A jednak.

Szczęście do ludzi

Jak to się stało, że Grażyna Jędrzejczak trafiła do rodziny Leisslerów? – Przedtem już 12 lat pracowałam na sprzątaniu w Hanowerze. Robiłam to dla dzieci, trzy córki studiowały. Musieliśmy sobie jakoś radzić – opowiada. Historia zatoczyła koło, bo jej matka Olga, Ukrainka z Kijowa, i ojciec Bronisław, Polak z Grodna, poznali się… u Niemca na przymusowych robotach, w gospodarstwie koło Magdeburga. – Mama, 16-latka z miasta, nagle musiała doić krowy, a tata pracował przy koniach. Miał dobrych gospodarzy – mówi. I ona w Hanowerze miała szczęście przez te wszystkie lata do spotykanych na swej drodze Niemców. A że kiedyś była wojna? – Taka to była historia, polityka. Teraz są inne pokolenia, czy one są czemuś winne? – dziwi się.

Po 12 latach pracy po 11 godzin dziennie miała dość. Gdy koleżanka powiedziała jej o pracy opiekunki, zdecydowała się pójść. Najpierw opiekowała się żoną Arnolda, Gertrudą, która miała demencję. – To była praca na 24 godziny. Bardzo ciężko. Po dwóch tygodniach powiedziałam sobie, nie dam rady, wracam do domu. Proszę sobie wyobrazić, że następnego dnia Gertruda jakby coś czuła, wstała, ubrała się, jakby chciała mi pomóc. I zostałam – opowiada.

Gdy Gertruda zmarła, Polka wraz z siostrą Krystyną prowadziła dom i opiekowała się wdowcem, a także jego synem, również Arnoldem, który był znanym malarzem. Wcześniej młodszy Arnold mieszkał w Toskanii, ale potem przeprowadził się do rodziców. Dwa lata po śmierci Gertrudy umiera również syn w wieku 75 lat, odchodzi również najmłodsza siostra Arnolda. Senior pozostał sam, bez rodziny.

– Mieliśmy duży dom z ogrodem, który sam zaprojektowałem. Ale to już było nie dla mnie. Dobrze się rozumieliśmy z Grażyną i jej siostrą. Pomyślałem, że mógłbym żyć tu, w Polsce – mówi.

Tak się złożyło, że Jędrzejczakowie postanowili budować nowy dom. Dlaczego Arnold nie mógłby w nim zamieszkać? Tym bardziej że i dla niej opieka w Niemczech była już uciążliwa, a podróże autostradą niezbyt bezpieczne.

Nowy dom został więc pomyślany od razu na przyjęcie seniora, który ma w nim swój pokój z łazienką, przystosowany do jego potrzeb. Arnold Leissler jest członkiem tej rodziny, tak samo jak w Hanowerze kilkanaście lat temu sam przyjął do swojego domu panią Grażynę. – Powiedział do mnie od razu: ty nie jesteś sprzątaczka czy kucharka. Jesteś członkiem tej rodziny. Jak przychodzą goście, jest impreza, spotkania, to siedzisz z nami – mówi Polka.

Praca i czerwone wino

Jest pogodny i dowcipny. Nawet jeśli wiek mu już doskwiera. – Od czterech lat jestem gotowy na ten dzień. Wszystko formalności załatwiłem zawczasu. Nie chcę, żeby mieli z tym kłopoty. Ja nie mówię po polsku, a oni nie są wprawni w niemieckim. Tak więc w każdej chwili jestem gotowy zwiewać z tego świata – uśmiecha się.

Na razie jednak czuje się dość dobrze. – Jakoś leci, choć wiele rzeczy mi już umyka. W końcu miałem już 13 ciężkich operacji. Mam nowe biodra, kolana. Wszystko sztuczne – opowiada.

– Przed Bożym Narodzeniem miał operację, a już dwa dni potem w pierwszy dzień świąt pił z nami dobrą whisky – mówi pani Grażyna. Co ciekawe, senior jest ubezpieczony w niemieckiej AOK, jeździ do lekarza do pobliskiego Schwedt, gdzie jest pod opieką… polskiej lekarki.

Jego recepta na długowieczność? „Dużo pracować i pić czerwone wino”.

A pracował jako architekt do 77. roku życia. – Pracowałem głównie sam, i najczęściej nocą Projektowałem fabryki, domy bogatych ludzi. Jestem szczęśliwy, że dokonałem tego wszystkiego – mówi. Ale jego pasją było malarstwo. W młodości, w latach 20. ubiegłego wieku, nie mógł się temu poświęcić. Ojciec był stolarzem, rodzina z szóstką dzieci. W domu było bardziej niż ubogo. Musiał myśleć pragmatycznie. To marzenie spełnił więc dopiero jego syn, znany niemiecki artysta. Ale już będąc na emeryturze, również Leissler senior oddał się całkiem malowaniu.

Arnold Leissler, 109-letni Niemiec, architekt, malarz, poeta z Hanoweru mieszka u swojej opiekunki Grażyny Jędrzejczak w Stawie koło Lubiszyna. Na zdjęciu książka z jego pracami z cyklu :’Karnawał wenecki’ Fot. DARIUSZ BARAŃSKI

Jego obrazy zdobią dom w Stawie, a seria ulubionych motywów weneckich zapełniła całą ścianę w jego pokoju. – Malował jeszcze do niedawna. Najczęściej na tarasie przy domu. Ostatni obraz namalował jeszcze w grudniu. Za to ciągle, podobnie jak my, uwielbia rozwiązywać sudoku – mówi pani Grażyna.

– Miałem dobrych rodziców, dobre rodzeństwo. Ciągle w swoim życiu spotykałem dobrych ludzi. Oni są też cudowni, mili. Tu mam swój dom – mówi Arnold Leissler.

Arnold Leissler, 109-letni Niemiec, architekt, malarz, poeta z Hanoweru mieszka u swojej opiekunki Grażyny Jędrzejczak w Stawie koło Lubiszyna. Jeden z jego wierszy z tomu wydanego kilka lat temu .Arnold Leissler, 109-letni Niemiec, architekt, malarz, poeta z Hanoweru mieszka u swojej opiekunki Grażyny Jędrzejczak w Stawie koło Lubiszyna. Jeden z jego wierszy z tomu wydanego kilka lat temu . Fot. DARIUSZ BARAŃSKI

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł2 pułk na bolszewickim froncie
Następny artykułKoronawirus znów mocniej uderzył. Czy uczniowie wrócą do szkół?