A A+ A++

Bez kalendarzy społeczność ludzka obejść się nie może.
(Kalendarz Astrofila
Krakowskiego na rok 1772)

Chcieliśmy się dowiedzieć, które to księgi najbardziej u nas popłacają. Zapewne „Monitory” najszczęśliwsze są w tym ponad inne to księgi. Aliści powiadają, iż nie ma żadnej skupniejszej nad kalendarze, ponieważ ich co rok wychodzi więcej niż dwadzieścia tysięcy – pisał tenże „Monitor” w 1778 roku.
Jacek Przybylski w Kalendarzu krakowskim w tymże samym roku pisał: Uczciwi ludzie, którzy czasem czytają Wirgiliusza albo też „Listy perskie” nie wiedzą, że dwadzieścia razy więcej rozprzedaje się kalendarzy niżli dobrych książek starych i teraźniejszych. Wolter w roku 1768 ubolewał we Francji:
Jakież grubiańskie błędy, jakie głupstwa rozpowszechnia się codziennie w książkach, które trafiają do rąk możnych i maluczkich.
W tych odległych czasach ponoć w samej Europie sprzedawało się 400 tysięcy kalendarzy. Zapewne na dzisiejsze czasy liczba ta jest nader skąpa, ale wówczas były to czytelnicze rekordy. Z kalendarza można było dowiedzieć się w jakie dni należało spuszczać krew, a w jakie dni brać na przeczyszczenie. Czyż nie przydałyby się te informacje choćby wszystkim naszym politykom szczególnie w Unii Europejskiej, nie mówiąc już o tych naszych w kraju.
W Encyklopedii Diderota wydawca przestrzegał przed fałszywymi wskazówkami, najczęściej powołującymi się na aspekty księżyca oraz planet. Minęły wieki, a i w naszej rzeczywistości półki księgarskie uginają się od książek pełnych przesądów, a nawet zabobonów, astrologicznych bredni oraz zwykłych przepowiadaczy przyszłości. Batalia o kalendarze i ich ostateczny kształt oraz treści rozgorzała w XVIII wieku. Stanęły przeciwko sobie postęp i rozum oraz zacofanie i zabobon. Czy zatem dzisiaj w tej mierze mamy coś do dodania w tym temacie? Kształt kalendarza zmienił się radykalnie, ale i na tym polu wyraźnie możemy dostrzec ścieranie się kultury refleksyjnej i kultury potocznej. Chcąc nie chcąc uczestniczymy w tym wszystkim. Nie straciło na aktualności stwierdzenie jakiegoś naszego przodka, który napisał wiele lat temu: Jak można czytać i myśleć zarazem w języku Manna i w gazetowym żargonie ogłoszeń, jak można uczestniczyć w nowatorstwie poezji Eluarda i w inercyjnej jednostajności formuł nekrologów? Jest faktem, iż pogarda i pretensje tzw. oświeconych dla przeciętnych kalendarzy czy almanachów epoki były uzasadnione pod każdym względem. Kalendarze w dużych nakładach dostarczały strawy duchowej maluczkim. Były w nich bajdy i kurioza. A spójrzmy dziś na leżące w kioskach i księgarniach opasłe, małe kalendarze. Są przeznaczone dla rencistów i kucharek, gospodyń domowych oraz uczniów szkół, dla artystów i żołnierzy, dla wierzących i niewierzących, dla łysych i „puszystych”. I idą jak woda i nikt nimi dziś nie pogardza. I dzięki takim wydawnictwom czyjeś idee, nieraz w postaci zbanalizowanej, zdeformowanej i strywializowanej, docierają do społeczeństwa w ogromnych nakładach. Należy zdać sobie sprawę z tego, ilu to czytelników dawniej, a może i teraz dowiedziałoby się o istnieniu Woltera, a ilu zapoznałoby się z faktami odnośnie trzęsień ziemi, erupcji wulkanów, albo o przepowiedniach nt. apokalipsy czy Michaldy. Ilu dowiedziało się o Koperniku, czy eksperymentach Franklina. Wtedy z kalendarzy ludzie dowiadywali się jak zbudować „prosta machinę” strzegącą od pioruna. Nie będę tu opisywał roli tak ważnej w tamtych czasach ekspresji kulturalnej.
Kalendarz ongiś i dzisiaj to gatunek książki masowej i myślę, że doczeka się kalendarz odrębnej dyscypliny historycznej. Mieliśmy już w przeszłości aktywnych kalendarzystów, którzy wydawali specjalne roczniki poświęcone tej materii. Dawno temu Państwowy Instytut: Wydawniczy w Warszawie wypuścił w świat w pięknej oprawie „Kalendarz Półstuletni 1750-1800” z wyborem tekstów autorskich B. Baczko i H. Hinza i 15-tysięczny nakład rozszedł się błyskawicznie. Myślę, że nasz stosunek do poczciwego kalendarza nie zmienił się i nie zmieni. Będziemy nadal z kalendarzy tzw. kościelnych dowiadywać się (czy będą u nas zaraźliwe choroby – niestety, zarazy Covid-19 nikt nie przewidywał), będą wiadomości o przyszłych wojnach i wielkich głodach, zmianach ustrojów państwowych i hojnych urodzajach. W kolejce z zachowaniem, odległości, w maseczkach na twarzy, staniemy i kupimy kalendarz na rok 2021 i dobrze.

Tekst ukazał się wcześniej w Gazecie Literackiej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGorzów Wlkp.: obchody 81. rocznicy masowej deportacji na Sybir
Następny artykułPogrzeb kustosza sanktuarium MB Gołyskiej