Półtora miesiąca było potrzebne, aby znaleźć urząd publiczny, który poczuje się odpowiedzialny za odpady sprzątnięte przez społeczników bez uzgodnienia z władzami.
Dwóch mieszkańców Helu postanowiło pożytecznie spędzić majówkę. W kilka dni zebrali z plaż na Zatoce Gdańskiej między Helem a Juratą ok. 900 kg śmieci. Żaden urząd miejski nie chce im jednak pomóc wywieźć tego, co zebrali.
Mężczyźni spakowali odpadki w 70 worków i skontaktowali się z Urzędem Miejskim Helu, prosząc o ich usunięcie. Ten przejaw społecznej aktywności obywateli nie spotkał się z entuzjazmem władz. Wiadomość, że akcja była spontaniczna i nieuzgodniona z władzami miasta, wywołała pretensje urzędników o wysokie koszty usunięcia nieczystości. Mężczyźni usłyszeli, że decyzję w tak ważnej sprawie może podjąć tylko burmistrz miasta.
Czytaj też:
Czy nowa ustawa naprawi system gospodarowania odpadami?
Odmowna odpowiedź nadeszła z dużym opóźnieniem. Największą konsternację wzbudziła jednak w mężczyznach podana argumentacja: „Burmistrz kazał przekazać, że worków nie posprząta, ponieważ to nie jest jego plaża i nie ma na to pieniędzy. Proszę zrozumieć burmistrza, bo on jest teraz pochłonięty budową największej na świecie latarni morskiej z bursztynu i biciem rekordu Guinnessa. To wielkie wydarzenie i kosztuje niemało, więc miasto nie może wydawać dodatkowych funduszy na jakieś śmieci”.
Choć nie ulega wątpliwości, iż obowiązek usuwania nieczystości leżących na terenie określonej jednostki administracyjnej leży w jej gestii (art. 3 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach), to zniechęceni długim oczekiwaniem (leżące na piasku przez ponad miesiąc, podmywane przez wodę worki zaczęły dziurawić ptaki) mężczyźni zwrócili się o pomoc do Urzędu Morskiego w Gdyni, który jako terenowy organ administracji morskiej obejmują … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS