– Wczoraj był przedstawiony opozycji, jest już przygotowany – dosłownie – zapis tej zmiany. Zobaczymy co na to opozycja – mówił w Sejmie szef klubu PiS.
I nic. Cisza. Projektu nie ma i wciąż nikt go nie widział. Premier zapowiada, że ma być na przyszłe posiedzenie Sejmu. Problem – głoszą plotki – polega na tym, że nikt nie wie jak to, co zapowiedział Jarosław Kaczyński zapisać. Wśród rządowych legislatorów zapanowała panika. Najpierw mieli zaproponować dopisanie do konstytucji całego rozdziału, ale Kaczyńskiemu się to nie spodobało, więc teraz kombinują co dalej.
PiS już zaczęło całą robotę zwalać na opozycję i zastanawiać się, jak to zrobić, żeby nie złożyć w Sejmie projektu tylko takie bardziej tezy do dyskusji.
– Zmiana konstytucji jest procedurą specyficzną. Przedstawiliśmy cel, do którego chcemy dojść, ale drogę do tego celu jesteśmy skłonni wypracować razem z opozycją. Pytanie, czy opozycja porzuci koncepcję bycia opozycją totalną – oznajmił wicerzecznik partii Radosław Fogiel. I dodał, że teraz obóz władzy czeka na przemyślenia opozycji o pomysłach, które bardzo ogólnie zostały przedstawione w Kancelarii. Czyli opozycja znowu blokuje rząd, bo nie chce się konkretnie odnieść do rzuconych w medialną przestrzeń pomysłów.
Opozycja tym razem była dość czujna i zamiast dać się wrobić PiS-owi w przepychanki okołokonstytucyjne, złożyła projekty ustaw, które pokazują, że żadna zmiana konstytucji nie jest potrzebna. Dotyczą dokładnie tych samych zagadnień, które zdaniem PiS wymagają zmian konstytucyjnych.
Jaka jest przewaga ustaw nad zmianą konstytucji? To bardzo proste. Złożone tydzień temu ustawy już mogłyby być przyjęte przez Sejm i trafić do Senatu. Zmiany konstytucji, jeśli pojawią się 6-7 kwietnia to do majowego posiedzenia (11-12 maja) będą leżeć w lasce marszałkowskiej, potem Sejm będzie nad nimi pracował przez następne dwa miesiące, czyli do połowy lipca. Potem Senat ma też dwa miesiące, a nie miesiąc – jak w przypadku ustaw – na prace. Do tego czasu ustawy dawno by zaczęły obowiązywać.
Prawo i Sprawiedliwość już miało problem z pomysłami prezesa, kiedy Jarosław Kaczyński uznał, że sam napisze projekt ustawy antycovidowej. Było to takie legislacyjne kuriozum, że projekt musiał najpierw trafić do sejmowych prawników, żeby spróbowali to jakoś poukładać, a i tak nic się nie dało zrobić. Teraz jest jeszcze gorzej, bo prezes postanowił wziąć się osobiście za najważniejszy akt prawny Rzeczypospolitej. I to przerasta wszystkich.
Czytaj także: W PiS wrze. Ostatni miesiąc całkowicie zmienił układ sił
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS