To był świetny turniej w wykonaniu Kamila Majchrzaka. Piotrkowianin dotarł do czwartej rundy Wimbledonu, w której uległ rozstawionemu z numerem siedemnastym Karenowi Chaczanowowi 4:6, 2:6, 3:6.

Rywal Polaka w niedzielnym starciu pokazał się z wyśmienitej strony. Potwierdził to też sam Kamil, który w rozmowie z Polsat Sport opowiedział o swoich odczuciach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ewa Swoboda zaskoczyła. Tylko spójrz na te kreacje!

– Nie czułem, żebym grał źle. Prezentowałem podobny poziom do tego z poprzednich meczów. To Rosjanin prezentował świetny tenis. Był bardzo dobrze dysponowany – przyznał.

– Skutecznie odwracał wymiany, przechodził z defensywy do ofensywy. Momentami brakowało mi wykończenia akcji. Jego bekhend funkcjonował fenomenalnie, zwłaszcza wzdłuż linii. Zaskakiwał mnie tym. Karen pokazał mi elementy, które muszę poprawić – podsumował z uśmiechem na twarzy.

Majchrzak osiągnął podczas tegorocznego Wimbledonu życiowy wynik. A na taki się nie zapowiadało jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji, a po losowaniu drabinki. Nasz reprezentant trafił na bardzo trudnego rywala, którego finalnie pokonał.

– Widząc w drabince Berrettiniego, który jest jednym z najlepszych zawodników na trawie na świecie, obniżyłem własne oczekiwania. Także ze względu na to, jakie mecze na tej nawierzchni rozegrałem w tym sezonie. Mój poziom tenisowy był przeciętny. Podszedłem więc do meczu z Matteo z myślą, że po prostu mogę sprawić niespodziankę – przyznał 29-latek.

– Z gema na gem moja wiara, ale też poziom sportowy rósł. Grałem coraz lepiej. Bardzo dobrze radziłem sobie przy returnie, z którym wcześniej miałem duże problemy. Cieszę się, że nie spanikowałem w piątym secie i odniosłem zwycięstwo – dodał.

Na koniec Kamil Majchrzak ponownie podkreślił to, jak dużym wsparciem jest dla niego żona Marta. Tenisista zaznaczył, że wykonała ona kapitalną pracę. Bardzo mu pomogła w trakcie całego turnieju.