A A+ A++

Pod koniec zeszłego roku Biuro Spisu Ludności Stanów Zjednoczonych opublikowało coroczny raport szacujący liczbę ludności USA z podziałem na poszczególne stany. Dokument wskazuje na pewien stały trend migracyjny wewnątrz kraju, polegający na przeprowadzaniu się Amerykanów ze stanów rządzonych przez demokratów do stanów rządzonych przez republikanów.

Pierwsza siódemka stanów, w których nastąpił największy wzrost liczby ludności (od połowy 2021 do połowy 2022 roku), to: Teksas, Floryda, Karolina Północna, Georgia, Arizona, Karolina Południowa i Tennessee.  We wszystkich rządzą konserwatyści. Populacja wzrosła tam o 1,41 miliona osób. Proporcjonalnie najwięcej mieszkańców przybyło na Florydzie, której populacja powiększyła się o 1,9 proc.

Z drugiej strony na liście stanów, w których nastąpił największy spadek ludności, dominują te rządzone przez liberalnych demokratów: Nowy Jork, Kalifornia i Illinois, które łącznie straciły 398 tysięcy mieszkańców.

W poszukiwaniu normalności

Wspomniane zmiany wynikają z kombinacji różnych czynników, m.in. wskaźnika urodzeń czy śmiertelności, ale olbrzymią rolę odgrywa w nich migracja wewnętrzna. Pojawia się zatem pytanie: dlaczego tak wielu amerykańskich obywateli decyduje się na taki krok? Najczęściej wskazują kilka przyczyn. W stanach rządzonych przez demokratów zazwyczaj są wyższe podatki, większa przestępczość oraz bardziej agresywna indoktrynacja dzieci w szkołach. Decydując się na zmianę miejsca zamieszkania, szukają więc poczucia normalności, bezpieczeństwa, wolności i lepszej przyszłości dla swoich pociech. Dlatego chcą mieszkać, zakładać rodziny, wychowywać dzieci, pracować, zakładać firmy, płacić podatki i przechodzić na emeryturę w stanach rządzonych przez republikanów.

Proporcje ludnościowe będą się zmieniać zapewne jeszcze bardziej na skutek zeszłorocznego orzeczenia Sądu Najwyższego USA w sprawie prawnej ochrony życia nienarodzonych. Część stanów („republikańskich”) uchwaliła już bowiem prawo zakazujące aborcji, zaś inna część („demokratyczna”) zalegalizowała ten proceder. Demografowie spodziewają się więc, że w stanach rządzonych przez konserwatystów wskaźnik urodzeń będzie wyższy niż w tych rządzonych przez liberałów.

Przepływ mandatów między stanami

Ponieważ podział mandatów w amerykańskich wyborach zależy od ludności poszczególnych stanów, zmiany demograficzne będą miały wpływ także na kształt Izby Reprezentantów Kongresu oraz Kolegium Elektorów w następnej dekadzie. Do najbliższego takiego podziału dojdzie bowiem w 2032 roku. Gdyby miał on jednak nastąpić już dziś, to Arizona, Floryda, Idaho i Teksas zyskałyby po jednym mandacie więcej niż mają obecnie, zaś Kalifornia, Illinois, Minnesota i Nowy Jork miałyby po jednym mniej.

Gdyby dzisiejszy trend utrzymał się do roku 2032, wówczas Teksas miałby cztery miejsca w Izbie Reprezentantów i w Kolegium Elektorów więcej niż teraz, Floryda – trzy, a po jednym – Delaware, Georgia, Idaho, Karolina Północna, Tennessee i Utah. Z drugiej strony Kalifornia straciłaby pięciu parlamentarzystów i elektorów, Nowy Jork – trzech, Illinois – dwóch, a Minnesota, Pensylwania i Rhode Island – po jednym.

Prawicowi publicyści zauważają, że wspomniane trendy migracyjne wynikają z atrakcyjności „republikańskich” stanów dla amerykańskich obywateli, co znajduje swoje odzwierciedlenie także w polityce. W związku z tym piszą oni o sukcesie modelu rządzenia reprezentowanym przez stany leżące w tzw. Pasie Słońca (Sun Belt) oraz przez ich gubernatorów: Arizona (Doug Ducey), Teksas (Greg Abbott), Tennessee (Bill Lee), Georgia (Brian Kemp) czy Floryda (Ron DeSantis).

Po raz pierwszy określenia „Pas Słońca” użył w 1969 roku w swej książce „The Emerging Republican Majority” Kevin Phillips, młody, wówczas 29-letni strateg polityczny ze sztabu wyborczego Richarda Nixona. Był to czas, kiedy południowo-zachodnie stany USA od dziesięcioleci pozostawały bastionami partii demokratycznej. Autor po analizie ówczesnych trendów społecznych i politycznych przedstawił jednak swą prognozę na przyszłość, dowodząc, że wspomniane stany przekształcą się wkrótce w twierdze republikanów i zadecydują o zwycięstwach konserwatystów w wyborach prezydenckich. Czas przyznał mu rację. Nic nie wskazuje obecnie na to, by nastąpiło tam odwrócenie tendencji.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPGE Skra zrobiła swoje w Pucharze CEV
Następny artykułArchiwa Narodowe zaapelowały do byłych prezydentów USA. Chodzi o dokumenty