A A+ A++

Agata Wasilenko-Mikuta*: Mieć magiczną substancję, która uczyni nas wyjątkowo atrakcyjnymi. Któż o tym nie marzy? Piżmo niewątpliwie jest kandydatem do miana takiego specyfiku. Czy jest skuteczny? Myślę, że to zależy, jakie ktoś ma doświadczenia. Na przykład jeśli ktoś zwiedzał Wersal i wysłuchał opowieści przewodnika o rozpustnych czasach przed Wielką Rewolucją i alkowach pachnących piżmem, to fakt, że jakieś perfumy zawierają tę nutę, będzie oddziaływał na jego wyobraźnię i budził oczywiste skojarzenia. Nasze czasy nie sprzyjają piżmu. Zapach skór i futer nie kojarzy się z sypialnią, lecz co najwyżej z dobrymi butami i torebkami. Generalnie otaczają nas wonie syntetyczne, z przyjemnościami często kojarzą nam się wonie kulinarne. Podobno dla 10 procent Amerykanów afrodyzjakiem jest cola. A co trzeci Amerykanin za bardziej atrakcyjny od perfum uważa zapach placka dyniowego.

Piżmo jest wydzieliną, którą produkują męskie gruczoły zwierząt z rodziny piżmowcowatych. Najlepsze piżmowe perfumy, które miałam okazję poznać w ostatnich latach – Alaia, powstały nie dlatego, żeby zachwycać zwierzęcym magnetyzmem, lecz z tęsknoty kreatora mody za czasami dzieciństwa. Dorastał w północnej Afryce w domu, gdzie do tynku dodawano piżma, aby zapachem przypominał skórzany namiot. W gorące dni ściany spryskiwało się wodą, która, parując, uwalniała zapach wapna i piżma. I tę woń znajdziemy właśnie w tych perfumach. Zapach został przez polskich recenzentów przyjęty dość chłodno, więc chyba piżmo nie zadziałało.

Podobno my, Polacy, jesteśmy jak inżynier Mamoń – lubimy to, co znamy. Tak jest też z perfumami?

– To prawidłowość znana w świecie perfum od lat. Już w latach 30. ubiegłego wieku Alfred Dunhill głosił, że dzieci wybierają perfumy podobne do tych, których używają rodzice. To normalne, że jeśli coś budzi dobre wspomnienia, kojarzy się z czymś przyjemnym, to chętnie po to sięgamy.

Producenci perfum perfidnie to wykorzystują i starają się, żebyśmy kupowali ich produkty pod wpływem emocji. Pachnidła atakują nas wonią pralinek, pianek Marshmallow, żelek, a nawet mrożonej wódki (Donna Karan) czy olejku do opalania (Jennifer Lopez).

Niektórzy idą jeszcze dalej. Jak na przykład zdobyć portfele nieźle zarabiających czterdziestolatek? Wprowadzić do sprzedaży perfumy z górnej półki pachnące prawie identycznie jak te, których używały dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze nie mogły zaszaleć w perfumerii. Tak, są drogie perfumy, które pachną jak przeboje Avonu sprzed lat, czy klasyk Gabrieli Sabatini.

Ale są też pozytywne przykłady – Mon Guerlain – to dla miłośników Guerlaina prawdziwa uczta. Znajdziemy tam nuty i akordy, które są nawiązaniem do kilku klasycznych perfum tej firmy.

Czy są takie tematy, które budzą szczególne zainteresowanie widzów lub budzą największe kontrowersje?

– Zawsze bardzo silne emocje budzi temat związku perfum z erotyką. Wiele osób chciałoby znaleźć perfumy, które zagwarantują im powodzenie w uwodzeniu. Filmiki typu Top 5 najbardziej seksownych perfum biją rekordy popularności nie tylko na polskim YouTubie.

Problem w tym, że nie istnieją perfumy, które na każdej osobie będą pachnieć zmysłowo i powabnie. Bywa tak, że odkrywamy na kimś perfumy, które emanują tajemniczością i powabem. Dlaczego mają nie przynieść takiego samego efektu, jeśli sami ich użyjemy? To jest właśnie magia perfum – mogą pachnieć urzekająco albo trywialnie i zbyt dosłownie. Zapach zawsze wchodzi w reakcję z człowiekiem – jego zachowaniem, gestami, stylem ubierania. Perfumy mogą maskować pewne cechy albo je eksponować. Dużym zainteresowaniem wśród widzów cieszy się też temat doboru perfum.

Na moim kanale największe emocje wzbudził film „Powiedz mi czym pachniesz, powiem Ci kim jesteś”. Wywiązała się nawet burzliwa dyskusja, czy rzeczywiście na podstawie tego, jakie podobają się nam perfumy, można spróbować określić, w jakim środowisku się ktoś wychował, jakie ma dominujące cechy charakteru i słabości. Zapewniam, że dla osoby znającej język perfum i mającej wiedzę o zapachach sprzed lat to nic trudnego. Dlatego odradzam emocjonalne kupowanie perfum, bo spodobały mi się od pierwszego powąchania – zbyt dużo o nas mówią.

Czy wobec tego perfumy to dobry pomysł na prezent?

– Według mnie perfumy to doskonały prezent, z wyjątkiem perfum „uniwersalnych”. W przypadku tych ostatnich to jakby powiedzieć komuś: „jesteś nijaki”. Perfumy to nie tylko zapach, to wyrafinowany produkt, który zaspokaja różne potrzeby odbiorcy. Jeśli cenimy prestiż, to docenimy również flakon pachnidła luksusowej marki, choćby sam zapach nie był w naszym typie. Osobie lubiącej bibeloty wysmakowana buteleczka zaprojektowana przez modnego rzeźbiarza z pewnością da sporo radości. Klasyczne perfumy topowych marek zawsze będą oznaką szacunku i poważnego traktowania.

W przypadku niektórych perfum ofiarowanych w prezencie zapach ma drugorzędne znaczenie. Któraż kobieta nie poczułaby się przyjemnie, gdyby otrzymała flakonik J’Adore (uwielbiam) albo Merry Me (wyjdź za mnie). Toksycznej przyjaciółce można kupić Poison (trucizna), a szefowi wodę o nazwie Pasha (Pasza). Jeśli niechętnie daje podwyżki, to wystarczy Brutal.

A tak poważniej: perfumy to bardzo intrygujący prezent i mogą być wskazówką, jak nas postrzegają bliskie osoby, jak chciałyby, żebyśmy się prezentowali. To jest bardzo ciekawe doświadczenie. Mało tego, widzowie mojego kanału bardzo często piszą do mnie, że ich ulubionymi stały się właśnie perfumy otrzymane w prezencie.

W modzie, projektowaniu czy kulturze obserwujemy nawiązania czy też inspiracje latami 60., 70. czy 80. Czy podobnie dzieje się również na rynku perfum?

– Perfumy zawsze oddawały ducha czasów, wpisywały się w trendy w modzie i kulturze. Nie zapominajmy, że wiele ważnych perfum stworzyli projektanci mody jako uzupełnienie swoich kolekcji. W czasach moralnego niepokoju pojawiały się zwykle perfumy wieloznaczne, zbudowane na kontrastach między akordami, dość trudne w odbiorze. Po nich zwykle następowała epoka perfum bardziej dosłownych. Na przykład w czasach przemian społecznych po I wojnie światowej, kiedy zaczęto głośno mówić o równouprawnieniu kobiet, popularność zyskiwały skomplikowane perfumy szyprowe i kwiatowo-aldehydowe. Powróciły one w latach 70. ubiegłego wieku, kiedy miało miejsce kolejne przewartościowanie związane choćby z wojną w Wietnamie. Potem nadeszły krzykliwe lata 80. i moda np. na bezkompromisowe perfumy fougere i orientalne.

Ostatnie trzydzieści lat to okres dynamicznego rozwoju technik perfumiarskich. Nastał czas eksperymentów choćby z nutami smakowymi czy żywicznymi. Wciąż jednak pojawiają się nawiązania do trendów sprzed lat. Niedawno dużą popularnością cieszyły się perfumy określane jako „modern chypre”. Obecnie pojawia się sporo zapachów fougere, czyli dla mężczyzn, a właściwie eleganckich panów i kwiatowych dla kobiet. Moim zdaniem to odbicie optymizmu, stabilizacji, jakie można zaobserwować w ostatnim czasie choćby w gospodarce.

Jak dziś mają się nasze zapachowe ikony z czasów PRL-u: Pani Walewska i Brutal?

– Ostatnio można było zaobserwować powrót do sklepów Przemysławki – wody kolońskiej, której produkcję rozpoczęto w roku 1919. To bardzo udana klasyczna kompozycja ziołowo-cytrynowa, bardzo przypominającą wodę kolońską Imperiale Guerlaina. Podobne wody kolońskie są używane przez gwiazdy Hollywoodu.

Brutal ciągle dobrze się sprzedaje. Dorobił się nawet kilku flankerów [mutacje pierwotnego zapachu – red.]. Marka stosunkowo niedawno zmieniła właściciela – została odkupiona od Miraculum za kilka milionów złotych.

Pani Walewska to prawdziwy klasyk, za naszą wschodnią granicą powstawały nawet poematy na temat tych perfum. Młodszemu pokoleniu lepiej znane są chyba jej nowocześniejsze odmiany we flakonach o różnych kolorach, które nawiązują do modnych zapachów jak Amor Amor Cacharela czy Gabrieli Sabatini.

Wciąż można kupić Consula, Warsa, Prastarą w charakterystycznym wiklinowym flakonie i oczywiście najpopularniejsze polskie perfumy Być Może… (obecnie Być Może… Paryż).

W sieci widziałam też nowe wcielenie popularnego niegdyś Płynu Ogórkowego po goleniu. To będzie dla mnie zakup obowiązkowy.

„Mam taki apel do mężczyzn, by przestali słodzić”. To pani słowa sprzed dwóch miesięcy. Czy wciąż są aktualne?

– Słodziaki bardzo się podobają, lecz to wcale nie są perfumy uniwersalne. Jeden z moich widzów napisał mi, że pasują one do garnituru równie dobrze jak gruby złoty łańcuch. I ma sporo racji. To perfumy nie dla każdego i nie na każdą okazję. Chyba że ma się osobowość jak Bruce Willis, który podobno używa A-Mena. To perfumy bardzo dominujące, o silnej osobowości i budzące jednoznaczne skojarzenia. Mogą prowokować do negatywnych ocen i w pewnych okolicznościach uznaje się je za drażniące.

W Polsce jest długa tradycja używania przez mężczyzn wyrazistych perfum. To wina Brutala, peweksowskiego Old Spice’a i pierwszego chyba luksusowego pachnidła dla mężczyzn sprzedawanego masowo w naszym kraju – Fahrenheita.

Dlaczego nie warto przesładzać? Warto zrobić ćwiczenie. Zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie, że do pokoju wchodzi mężczyzna. Nie widzimy go, tylko czujemy jego zapach. Pachnie jak góra pączków z nadzieniem z nutelli. A teraz na podstawie tego zapachu spróbujmy wyobrazić sobie, jak wygląda…

Panowie, pozwólcie się kobietom podziwiać, używajcie perfekcyjnych zapachów drzewnych, herbacianych, aromatycznych czy klasycznych wód kolońskich. Ale nie pachnijcie bardziej słodko od kobiet.

——

*Agata Wasilenko-Mikuta – autorka trzech książek o perfumach: „Leksykonu perfum”, poradnika „Świat perfum” i inspirowanej bestsellerową powieścią „Pachnidło” Patricka Suskinda książki „Tajemnice pachnidła”. W serwisie YouTube prowadzi kanał „Ogród perfum Agaty”. Mieszka w Grodkowie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOdkryto cmentarzysko przy Kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Zgierzu
Następny artykułUkraina: pielgrzymi powracają do sanktuariów