A A+ A++

Jak wyglądamy w oczach innych? To pytanie zadajemy sobie od zawsze. Ale dziś, żeby pokazać się innym, nie musimy wychodzić z domu. Kiedyś fotografię robił nam ktoś, dziś najchętniej fotografujemy się sami. To my stajemy się reżyserami spektaklu, w którym odgrywamy główną rolę. Ale czy nasze poczucie kontroli nie jest przypadkiem złudne? Czy powielany w nieskończoność obraz twarzy zyskuje czy traci na znaczeniu? W swojej najnowszej książce, stworzonej wspólnie z ilustratorką Joanną Concejo, pt. „Pan Wyrazisty”, Olga Tokarczuk mierzy się z paradoksami współczesnej kultury narcyzmu i – po raz kolejny – z krótką formą prozatorską, doprowadzoną tu do maksimum zwięzłości. Tytułowy Pan Wyrazisty jest typowym ulubieńcem mediów społecznościowych. Jego twarz, fotografowana przez niego samego bez końca, staje się towarem na sprzedaż – za drobną z pozoru cenę internetowych polubień. Co jednak się staje z twarzą rzeczywistego bohatera? Czy dla kogoś jeszcze ma wartość? Czy w ogóle jeszcze istnieje? W nieoczekiwanym momencie Tokarczuk zaczyna flirtować ze stylem makabreski porównywalnym z tym, jaki znajdujemy w opowiadaniach Rolanda Topora. W oszczędnym w słowa tekście każde słowo okazuje się ważne. Od czytelnika zależy, ile znaczeń odnajdzie w opowiadaniu.

Gray na opak

„Pan Wyrazisty” to m.in. opowieść o Dorianie Grayu na opak. Podobnie jak w powieści Oscara Wilde’a bohater staje się zakładnikiem obrazu. Dorian pozostawał młody i piękny, kiedy rysów, jakie na twarzy miały wyrzeźbić czas i doświadczenia, nabierał jego portret. Pan Wyrazisty również zawiera rodzaj diabelskiego paktu, stając się niewolnikiem własnej podobizny. Tyle że zakorzeniony we współczesności bohater wpada w upiornie błędne koło. Dorian ma jeden portret, który schowany przed wzrokiem widza, przeobraża się w to, co on sam chciałby najgłębiej ukryć. Wizerunki Pana Wyrazistego multiplikują się bez końca. Podczas gdy mnożą się selfies, jego twarz zastyga w jednym grymasie sztucznego uśmiechu, w jednym ustawieniu głowy, jednej wypracowanej minie. W ten sposób z każdym kliknięciem aparatu w smartfonie twarz bohatera Tokarczuk staje się bezbarwna, a przez to nieistotna. W przeciwieństwie do Graya Pan Wyrazisty oddaje światu wszystko, co ma do pokazania, nie zostawiając dla siebie nic.

Powiedzmy to szczerze: Pan Wyrazisty podobał się sam sobie, może nawet był trochę narcyzem – uwielbiał swój wygląd, swoją wyrazistość i chętnie oglądał się w lustrach” – czytamy w opowiadaniu noblistki. Już choćby to niedługie i bezpretensjonalne zdanie otwiera pole do szerokiej refleksji nad ewolucją idei zwierciadła i definicji narcyzmu. Przeglądać się w lustrze to nie to samo, co przeglądać się w wyświetlaczu smartfona. Lustro odwraca strony naszej twarzy, obiektyw pokazuje ją taką, jaką widzi świat, a jakiej nie znamy my sami. Chcąc pokonać dysonans, wydymamy lub wciągamy policzki, unosimy lub marszczymy brwi, uśmiechamy się lub ściągamy usta, jednym słowem – robimy wszystko, by zdjęcie nie pokazywało nas samych, lecz nasze wyobrażenie o sobie. Granica między jednym a drugim ulega zresztą coraz silniejszemu zatarciu. Współczesny narcyz nie zakochuje się we własnym odbiciu, ale w odbiciu cudzego wzroku, które dziś przekłada się na liczbę kliknięć i ikonek wyrażających aprobatę. Pan Wyrazisty okazuje się człowiekiem bez właściwości na miarę epoki cyfrowej multiplikacji obrazów – jest równie obcy, co do każdego podobny.


czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzęstochowskie Informacje.: [KINO] Oscary 2023. Nominacje wyjątkowo szczęśliwe dla „Fabelmanów” i „Wieloryba”. O ile statuetek powalczą?
Następny artykułWielki sukces Scholi Słowiki z Krzczonowa