Marcin Korczyk, farmaceuta znany jako „Pan Tabletka”, absolwent Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od kilku lat edukuje w sieci namawiając Polaków do tego, by „robili wszystko, żeby tabletki nie były potrzebne, a jeśli to niemożliwe wybierali najlepsze i stosowali je prawidłowo”.
Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Rodzice dzieci w wieku szkolnym panikują, bo czytają w sieci, jak to w niektórych placówkach oświatowych opiekunowie proszeni są o podpisywanie zgód na podanie dzieciom, w razie potrzeby, jodku potasu.
Marcin Korczyk, Pan Tabletka: Martwi mnie to, że w całej tej sprawie mamy do czynienia z jakąś kurtyną, zasłoną milczenia. Rodzice dowiadują się z sieci, albo od nauczycieli, że do szkół trafił jodek potasu. Mam poczucie, że brakuje kampanii, która wyjaśniłaby Polakom, co tak naprawdę się dzieje i jaki jest cel tej całej akcji. Mam nadzieję, że taka kampania jeszcze przed nami.
Tymczasem informacji jak „na lekarstwo”, to wywołuje panikę.
Ostatnią rzeczą, jaką powinniśmy robić, to panikować. Choć sytuacja sprzyja panice. Niewiedza, niedomówienia, jakieś zgody do podpisywania, to wszystko nie działa na korzyść rzetelnej dyskusji na ten temat.
Zacznijmy od tego – że mówimy o zabezpieczeniu na sytuację awaryjną, niebezpieczeństwa związanego z ewentualnym skażeniem radioaktywnym. Na podaniu jodku potasu najbardziej skorzystają dzieci, młodzież, kobiety w ciąży i kobiety karmiące piersią. Jak to działa?
Najprościej mówiąc, podanie jodku potasu powoduje wysycenie tarczycy stabilnym jodem, dzięki czemu nie wyłapuje ona jodu radioaktywnego.
W zależności od tego, jak daleko od miejsca ewentualnego wybuchu byśmy mieszkali, którędy chmura przemieszczałaby się nad terytorium Polski (Państwowy Instytut Atomistyki – tam można śledzić ewentualne skażenie w Polsce) trzeba będzie odpowiednio reagować.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS