Jeśli nic się nie zmieni, w styczniu wyprzedam towar i zamknę sklep. A jeśli wcześniej dostanę – jak zapowiadają – trzykrotnie wyższy rachunek za prąd, czyli w moim przypadku 10 tys. zł, to nawet nie będę czekał do końca roku – mówi pan Rajmund, właściciel małego sklepu rybnego w Gdańsku.
Naprzeciwko Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, na rogu Jana z Kolna i Gdyńskich Kosynierów, mieści się niewielki sklep rybny. Od 36 lat prowadzi go pan Rajmund Rutecki z żoną.
– Kiedyś przed świętami Bożego Narodzenia kolejki były takie, że ludzie stali nawet po drugiej stronie ulicy – wspomina pan Rajmund. – Ale od kiedy ludzie zaczęli kupować ryby w marketach, z roku na rok mam coraz mniej klientów. Zostali jeszcze stali klienci, którzy pracowali kiedyś w Stoczni Gdańskiej, ale to już starsi ludzie. Wielu z nich już odeszło, a młodych nie ma. Jak babcia nie przyrządzi im ryby, to sami nie zrobią ani nie zjedzą. Poza tym, kto ma przychodzić do nas po ryby, jeśli z dzielnicy wyprowadziło się 80 proc. mieszkańców?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS