A A+ A++

W 2000 roku polski hip-hop nie był już wyłącznie domeną podziemia. Rap wyszedł poza wielkomiejskie blokowiska i rósł w siłę, stając się alternatywą dla tandetnego popu i ambitnego rocka. Nastolatki w całym kraju wsłuchiwały się w mocne i szczere teksty Molesty, Warszafskiego Deszczu i Kalibra 44.

Na straganach królowały pirackie płyty i podróbki ciuchów zachodnich marek streetwearowych. Wszędzie można było dostać szerokie spodnie, oversizowe bluzy z kapturami i czapki z daszkiem. Coraz bardziej popularne robiły się też deskorolki i rolki, które doskonale wpisały się w kanon budzącej się do życia ulicznej subkultury. Nie było już wątpliwości, że hip-hop jest nie tylko chwilową modą.

W tym właśnie roku, na chwilę przed wejściem w XXI wiek, na rynku pojawiła się płyta, która dla wielu fanów gatunku pozostaje niedoścignioną. Nawet najwięksi jej krytycy muszą przyznać, że to jeden z najważniejszych polskich albumów ostatnich 30 lat. Nie da się zaprzeczyć ogromnej roli, jaką „Kinematografia” Paktofoniki odegrała w rozwoju rapu nad Wisłą. Po 22 latach od premiery fani wciąż, bez zająknięcia, potrafią wyrecytować zwrotki „Chwil ulotnych”, „Jestem Bogiem” czy „Ja to Ja”. Nic więc dziwnego, że Kosmiczny Koncert w katowickim spodku wyprzedał się na pniu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzefernaker: Nie możemy w nieskończoność finansować pobytu uchodźców
Następny artykułPrzez tydzień wykonywałam masaż twarzy. Takich efektów się nie spodziewałam