Wakacje all inclusive cieszą się ogromną popularnością cały rok. Wczasy z pełnym wyżywieniem, lotem w obydwie strony i zakwaterowaniem w kilkugwiazdkowym hotelu z obsługą animatorów organizujących różnego rodzaju rozrywki dla gości to atrakcyjna wizja wakacji dla wielu Polaków. Nie wszyscy sa jednak fanami tego rodzaju wypoczynku, o czym świadczą chociażby wasze listy przesłane do redakcji.
W ostatnim czasie na portalu Kobieta.gazeta.pl opublikowano list jednej z czytelniczek, która wybrała się na wyjazd all inclusive. “W naszym hotelu byli animatorzy odpowiedzialni za organizację czasu wolnego gości. Pierwszego dnia wakacji byłam w szoku, widząc wstawione osoby usiłujące uprawiać aerobik w basenie. Wyglądało to komicznie. Poza tym wydaje mi się, że po kilku drinkach wchodzenie do wody nie jest najlepszym pomysłem” – pisała Marta w nadesłanym liście. Całość możecie przeczytać tutaj:
“Nie przeszkadzało mi to do czasu, aż animatorzy zaczęli zmuszać innych gości hotelowych do wspólnych zabaw. Co jakiś czas przechadzali się między leżakami i namawiali nas do uczestnictwa w nich” – pisała. “W pewnym momencie stało się to bardzo irytujące. Przyjechałam na wakacje, by odpocząć, a nie co 2-3 godziny na polecenie opiekunki wychodzić ze swojej strefy komfortu i udawać, że się dobrze bawię” – dodawała w wiadomości do redakcji.
Podobne odczucie na temat wyjazdów z pakietem all inclusive ma Wiktoria, która wybrała się na wczasy ze swoim mężem dopiero po sezonie urlopowym, we wrześniu. Czytelniczka naszego serwisu była z kolei rozczarowana tym, że oferta, która zaciekawiła ją na etapie rezerwacji w biurze podróży, w dużym stopniu rozminęła się z rzeczywistością…
Wydałam 4 tysiące na all inclusive. “Leżaki zajmowali o 5 rano”
“Korzystając z luźniejszego czasu w pracy, postanowiłam wyjechać na wakacje we wrześniu. Sezon urlopowy już się skończył, przepracowałam dzielnie wszystkie letnie miesiące – uznałam więc, że pora na mnie. Wakacje zarezerwowałam przez biuro podróży. Zależało mi na pięknej pogodzie, wygodnym hotelu, basenie i pysznym jedzeniu w formie all inclusive” – pisze Wiktoria.
“Miła pani obiecała, że wszystko będzie jak w katalogu, a przyznaję, że była to bardzo obiecująca wizja. Turkusowa woda, puste plaże i elegancki hotel z wykwintną restauracją – niczego więcej nie było mi trzeba, by odpocząć od codziennych obowiązków. Jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że mój hotel miał tyle wspólnego z katalogiem, co gwarancja słonecznego lata nad Bałtykiem” – czytamy w liście nadesłanym do naszej redakcji.
Grzyb pod prysznicem, wilgoć w pokoju, czarny sufit i śmierdząca pościel – kiedy zobaczyłam mój pokój, chciało mi się płakać. Myślałam, że niedogodności zrekompensują mi dodatkowe atrakcje w hotelu. Okazało się jednak, że duży basen jest nieczynny, a otwarty został tylko miniaturowy basenik, który wyglądał jak dla dzieci. Tragicznego obrazu dopełniało kilkanaście leżaków na krzyż, wszystkie były zajęte już o 5.00 rano
“Rozczarowało mnie też jedzenie. Ono również było tragiczne i nie przypominało wykwintnych dań ze zdjęć. Codziennie rano jajecznica z proszku i najtańsze parówki, a do tego ketchup śmierdzący octem. Później kotlety o konsystencji podeszwy i zimne ziemniaki. Moja irytacja była tak ogromna, że postanowiłam na własną rękę znaleźć inny hotel i wymeldować się po trzech dniach. Ostatni raz pojechałam na takie wczasy, a wydałam na nie łącznie 4 tysiące złotych! Nigdy więcej wakacji all inclusive z biurem podróży” – podsumowuje czytelniczka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS