A A+ A++

Wczorajsza sesja na rynku ropy naftowej zakończyła się zwyżką notowań tego surowca. Stronie popytowej na tym rynku pomogło kilka czynników. Po pierwsze, nadal zamknięty jest kluczowy ropociąg Keystone, transportujący ropę naftową z Kanady do Stanów Zjednoczonych. Obecnie pojawiają się informacje, że całkowite uporanie się z przeciekiem może potrwać nawet kilka tygodni.

Po drugie, wczoraj opublikowany został raport kartelu OPEC dotyczący prognoz na 2023 rok. Według kartelu, w 2023 roku popyt na ropę naftową na świecie wzrośnie o 2,25 mln baryłek dziennie, czyli ok. 2,3%. Co prawda już wcześniej w tym roku prognozy te bywały wyższe, ale i tak wydźwięk raportu był raczej optymistyczny. OPEC zakłada bowiem przede wszystkim powrót do dużego popytu na ropę ze strony Chin, luzujących pandemiczne obostrzenia – a dodatkowo, jako czynnik sprzyjający wzrostowi popytu na ropę wymienia potencjalne uspokojenie konfliktu w Ukrainie.

Po trzecie, wczoraj falę zwyżek na rynkach wielu aktywów wywołał niższy od oczekiwań odczyt inflacji CPI za listopad w Stanach Zjednoczonych. Wpłynął on na oczekiwania łagodniejszej polityki monetarnej Fed w kolejnych miesiącach, a to z kolei przełożyło się na spodziewaną lepszą sytuację w gospodarce USA oraz wzrost apetytu na ryzyko wśród inwestorów.

Niemniej, mimo że przez większość wczorajszej sesji notowania ropy naftowej zwyżkowały, to pod koniec dnia pojawił się negatywny akcent w postaci wyraźnej zwyżki zapasów ropy naftowej w USA. Amerykański Instytut Paliw podał w swoim cotygodniowym raporcie, że w ubiegłym tygodniu zapasy ropy w tym kraju zwyżkowały aż o 7,82 mln baryłek. To odczyt, który stoi w kontraście do oczekiwań, zakładających spadek zapasów o prawie 4 mln baryłek.

Dzisiaj swój raport na temat zapasów przedstawi Departament Energii – jednak ten czynnik może szybko zejść na dalszy plan, bowiem wieczorem decyzję ws. stóp procentowych podejmie Fed i to właśnie to wydarzenie może okazać się kluczowe nie tylko dla wartości dolara, ale i dla bilansu całej sesji na rynkach wielu surowców.

GAZ ZIEMNY

Wciąż brak decyzji ws. limitu cen na import rosyjskiego gazu do UE.

W ostatnich tygodniach na rynku gazu ziemnego trwa seria nerwowych ruchów w trendzie bocznym. Cena gazu ziemnego w USA obecnie porusza się w okolicach 6,70 USD za mln BTU, ale na przestrzeni ostatnich trzech tygodni wahała się w szerokim rejonie 5,40-8,20 USD za mln BTU.

Obecnie w centrum uwagi inwestorów na rynku gazu ziemnego jest sytuacja w Unii Europejskiej, a dokładnie, nadal nieudane próby dogadania się państw Wspólnoty w kontekście narzucenia limitu cen gazu ziemnego importowanego z Rosji do UE. Decyzja ta, analogiczna do wprowadzonego niedawno limitu cenowego na import ropy naftowej z Rosji, budzi opór ze strony niektórych krajów europejskich, głównie za sprawą dużego ich uzależnienia od dostaw rosyjskiego surowca.

Największymi orędownikami wprowadzenia limitu cenowego na importowany z Rosji gaz są m.in. Polska, Grecja, Włochy oraz Belgia – kraje te argumentują, że wysokie ceny gazu uderzają w wiele europejskich przedsiębiorstw, a narzucenie ograniczeń cenowych może stanowić ulgę dla gospodarki naszego kontynentu. Jednak przeciwnicy takiego rozwiązania, na czele z Niemcami, Austrią i Holandią, ostrzegają, że wprowadzenie limitu może wywołać wręcz przeciwny efekt – skłonić Rosję do dalszego ograniczania eksportu gazu do Europy i, tym samym, pogorszyć sytuację cenową.

W rezultacie, wczoraj podczas kilkugodzinnego spotkania przedstawicieli państw UE, nie doszło do porozumienia w tej kwestii. Temat jednak będzie kontynuowany już w przyszłym tygodniu – kolejne spotkanie zostało zaplanowane na 19 grudnia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStruga. Duży blok niemal wyłącznie dla młodych ludzi
Następny artykułWymowny wpis żony Messiego po meczu z Chorwacją. Posypały się komentarze