A A+ A++

Plany odbudowy RAF-owskiej floty samolotów wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej nadziały się na kolejny problem. Dostawa pierwszego E-7A Wedgetaila opóźni się co najmniej o rok. Główny wykonawca kontraktu, Boeing Defence UK, potwierdził już, że nie uda się dotrzymać pierwotnego harmonogramu, mimo że w tym miesiącu przeprowadzono instalację pierwszego radaru MESA na brytyjskim E-7.

RAF wycofał ze służby ostatnie trzy samoloty E-3D Sentry AEW.1 w sierpniu 2021 roku (wszystkie trafiły wkrótce potem do Chile). Zakładano, że Wedgetaile osiągnie wstępną wstępną gotowość operacyjną w roku 2024, a pełną – w 2026, ale w tym celu pierwsza maszyna musiałaby trafić w ręce RAF-u już w 2023. Szefowa BDUK Anna Keeling przyznała jednak wczoraj, że przekazanie egzemplarza numer jeden nastąpi dopiero w roku 2024.

Jako przyczynę opóźnienia Keeling wskazała długofalowe efekty pandemii COVID-19, przez którą rozsypał się globalny system dostaw komponentów. Obecnie zakłady STS Aviation, które realizują na miejscu konwersję dwóch cywilnych płatowców w wersji dyspozycyjnej Boeing Business Jet 737-73W do konfiguracji Wedgetail, muszą oczekiwać na części średnio 244 dni.

Pierwotnie, w marcu 2019 roku, RAF zamówił pięć Wedgetailów za 1,52 miliarda funtów. Zakładano, że Boeing wyprodukuje pięć płatowców Boeing 737 NG, których przebudową do standardu Wedgetail AEW.1 zajmie się brytyjskie przedsiębiorstwo Marshall Aerospace and Defence Group z Cambridge. Ten plan szybko skorygowano i brytyjskie ministerstwo obrony potwierdziło, że dwa z pięciu zamówionych samolotów będą zbudowane na bazie używanych maszyn pasażerskich.

Brytyjski E-3D.
(Airwolfhound, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Niedługo potem Marshall Aerospace wycofało się z projektu i Boeing wskazał nowego głównego wykonawcę: STS Aviation z Birmingham. Nie wiadomo oficjalnie, jakie były przyczyny rejterady Marshalla, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, iż przedsiębiorstwo spodziewało się redukcji zamówienia. I faktycznie, pod koniec 2020 roku ministerstwo obrony przystąpiło do renegocjacji kontraktu.

Chęć zredukowania liczby samolotów z pięciu do trzech wynikła z pięćdziesięcioprocentowego wzrostu kosztów w ciągu zaledwie piętnastu miesięcy. Ministerstwo obrony szacowało, że dzięki obcięciu zamówienia zaoszczędzi w ciągu dziesięciu lat setki milionów funtów, a jednocześnie utrzyma setki miejsc pracy dla ludzi o wysokich kwalifikacjach. Brytyjska propozycja spotkała się z dużą niechęcią u amerykańskich partnerów, gdyż opierając się na podpisanej umowie, Boeing poczynił już pewne inwestycje w Wielkiej Brytanii.

Ostatecznie udało się przepchnąć redukcję zamówienia, ale nie tylko Boeingowi pozostał niesmak. Także na Wyspach Brytyjskich uznano tę decyzję za błąd. Analitycy podkreślali, że absolutne minimum to cztery platformy AEW&C.

– Uważam, że trzy sztuki to niewłaściwa liczba, i nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której byłaby wystarczająca – powiedziała przed komisją obrony Izby Gmin doktor Sophy Antrobus z Freeman Air and Space Institute, będącego częścią Kolegium Królewskiego w Londynie. – Słyszeliście państwo te argumenty już wcześniej, dlatego wypowiem się krótko. Jeśli jeden samolot znajduje się w remoncie i pozostają nam dwa, które mają dozorować dany obszar całą dobę, a jeden z nich dozna drobnej usterki, to cały plan się sypie. Wiem, że RAF chciałby zamówić pięć samolotów, a absolutne minimum to cztery. Trzy jest złą liczbą i nie ma sensu, bym się nad tym dłużej rozwodziła.

Australijski E-7A Wedgetail i amerykański F-22A Raptor w pobliżu Hawajów.
(Department of Defence)

Jakby tego wszystkiego było mało, ministerstwo obrony niedawno podjęło decyzję o wyznaczeniu innej bazy macierzystej dla RAF-owskich Wedgetailów. Pierwotnie miały one trafić do do RAF Waddington, ale resort postanowił, że jednak lepiej się nada szkocka RAF Lossiemouth, gdzie Wedgetaile będą mogły stacjonować obok Poseidonów, również budowanych na bazie płatowców Boeingów 737. Taka zmiana nie powoduje wprawdzie dużego zamieszania, ale komplikuje i tak napięty ponad miarę harmonogram. Prace budowlane w Lossiemouth przygotowujące bazę do przyjęcia Wedgetailów ruszyły w ubiegłym miesiącu.

We wrześniu tego roku RAF ogłosił, że w ramach przygotowań do wdrożenia Wedgetailów delegowano pierwszych lotników i techników do służby na pokładzie australijskich maszyn tego typu. Łącznie program objął dwadzieścia jeden osób, z których wszystkie wcześniej służyły we flocie Sentry. Brytyjczycy wzięli udział w ramach mieszanych załóg w ćwiczeniach „Pitch Black 2022”.

Australijski E-7A Wedgetail startuje z bazy Nellis w USA.
(Department of Defence / CPL Nicci Freeman)

Sam tryb wyboru E-7A także budził kontrowersje. Umowę w sprawie zakupu Wedgetailów podpisano z wolnej ręki, bez przeprowadzenia konkurencyjnego przetargu, chociaż swoje produkty oferowali również europejscy producenci samolotów wczesnego ostrzegania – konsorcjum Airbusa i Saaba. Konkurencyjnego A330 z radiolokatorem Erieye uznano jednak za kota w worku. Konstrukcja ta jeszcze nie istnieje, a chociaż sam montaż miał być szybki i łatwy dzięki użyciu nadliczbowych RAF-owskich Voyagerów, nigdy nie sprawdzono jej w praktyce, więc jej skuteczność pozostawała zagadką. Z kolei Wedgetaile należące do Royal Australian Air Force mają za sobą służbę na Bliskim Wschodzie w ramach operacji zwalczania samozwańczego Państwa Islamskiego.

Boeingi 737 AEW&C służą także w Korei Południowej i Turcji. Wedgetail, choć w innej konfiguracji, najprawdopodobniej w ciągu kilku lat wejdzie do uzbrojenia także amerykańskich sił powietrznych.

E-7 Wedgetail powstał na bazie pasażerskiego Boeinga 737-700ER, ale ze wzmocnionym podwoziem z wersji 737-800. Serce systemu stanowi radar Northrop Grumman Multi-role Electronically Scanned Array (MESA), który może śledzić jednocześnie 180 celów i naprowadzać myśliwce na dwadzieścia cztery z nich. Dla celu wielkości myśliwca maksymalny zasięg wykrywania również ma sięgać ponad 600 kilometrów, jeśli ten znajduje się powyżej radaru, lub 370 kilometrów dla celów lecących poniżej. Cele morskie mają być wykrywane z odległości 240 kilometrów. Ponadto antena radaru ma możliwość wykrywania ruchomych celów lądowych i mapowania terenu.

Zobacz też: Niemcy i Hiszpanie pracują nad pociskiem do zwalczania pocisków hipersonicznych

Department of Defence / LACW Annika Smit

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBabka nie wezwała karetki do rodzącej 13-letniej wnuczki. Zapadł wyrok
Następny artykułKonkurs “Podziel się historią”