A A+ A++

„Abp Ryś strzeże kościelnej kasy jak najświętszego sakramentu” – mówi reprezentujący ofiary Artur Nowak w tekście Piotra Żytnickiego na Wyborcza.pl. Abp Grzegorz Ryś został administratorem w Kaliszu na miejsce odsuniętego bp. Edwarda Janiaka. W „Zabawie w chowanego” bracia Sekielscy pokazali, że ten ostatni miał kryć przestępstwa seksualne podległych mu księży.

Odwołanie bp. Janiaka dawało nadzieję, że w polskim Kościele naprawdę coś zaczyna się zmieniać, a krycie pedofilów i upokarzanie ofiar powoli przechodzi do historii. Zwłaszcza że zastąpił go Ryś, który na tle innych biskupów wyróżniał się pełnymi empatii słowami pod adresem ofiar pedofilów w sutannach, chęcią dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego oraz dystansem wobec politycznego uwikłania wielu biskupów.

Dziś wiadomo, że Rysia nie da się uznać za „jedną z najbardziej otwartych postaci w episkopacie”, za którą uchodził.

Czytaj więcej: Jak wygląda postępowanie kościelne w sprawie pedofilii w praktyce? Ciągle daleko mu do świeckich standardów

Jest on wychowankiem układu panującego w Kościele krakowskim. Przez kilkadziesiąt lat nigdy się nie wychylił. W trudnych sprawach (księża jako agenci SB, homoseksualizm duchownych, pedofilia klerykalna, finanse w Kościele, nadużycia zielonoświątkowe itp.) nie powiedział ani słowa (owszem, mówił okrągłe zdania już jako metropolita łódzki). Ryś promuje też wiele form religijności zielonoświątkowej związanej z egzorcyzmami, cudami, uzdrowieniami itp. Wspiera m.in. kontrowersyjnego działacza Marcina Zielińskiego ze Skierniewic oskarżanego o nadużycia właśnie w różnych „praktykach modlitewnych”. Kilka dni temu „Więź” podała też, że pogrzeb na cmentarzu zarządzanym łódzką kurię kierowaną przez Rysia kosztuje nawet cztery razy więcej niż w innych parafiach.

Mecenas Nowak mówi w artykule Żytnickiego, że „w sprawach pieniędzy abp Ryś jest tak samo pryncypialny jak reszta biskupów”. Do pomocy Ryś wynajął kancelarię Marka Markiewicza, byłego członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i byłego posła Akcji Wyborczej Solidarność. Markiewicz pomaga również premierowi Mateuszowi Morawieckiemu i jego żonie w zagadkowej sprawie działek zakupionych okazyjnie od Kościoła we Wrocławiu.

Najbardziej zastanawia, dlaczego Ryś nie szuka porozumienia z ofiarami. Argumenty Markiewicza (sprawa przedawniona, przedstawienie sprawy molestowania braci Pankowskich przez księdza Hajdasza mało przekonujące) zdumiewają prawniczą bezdusznością i brakiem zrozumienia dla tragedii ofiar, które od lat spotykają się z podobną reakcją instytucji kościelnej. Ksiądz profesor Andrzej Kobyliński w artykule Żytnickiego słusznie zauważa, że ból polskich ofiar nadużyć pedofilskich kleru nie jest mniej wart niż podobnych ofiar w USA, Niemczech czy w innych krajach gdzie Kościoły lokalne zobowiązały się do wypłacania odszkodowań. Z tajemniczych powodów polski Kościół ma z tym problem.

Zobacz też: Biskup przeniósł księdza pedofila na Ukrainę. Sprawca dalej krzywdził tam dzieci

Do tego dochodzi to, jak Ryś wykorzystuje pełne uprawnienia biskupa diecezjalnego. Ogromna wspólnota 600 księży w diecezji kaliskiej, którzy od 30 lat żyją w strukturze fałszu i zakłamania, oczekuje reform i oczyszczenia. Jak dotąd Ryś nie podjął żadnych kroków, by zmienić ich myślenie, by im pomóc w nazwaniu dobra dobrem, a zła złem. Dlaczego nie przywrócił do pracy w seminarium ks. Piotra Górskiego, który przygotował raport o Janiaku dla nuncjatury w Warszawie?

No i pytanie podstawowe: czy nowy administrator apostolski przywróci elementarny ład moralny w diecezji kaliskiej? Chodzi przecież także o stosowanie mobbingu (przypominającego podobne przypadki w Poznaniu za rządów abp. Paetza i w Gdańsku za rządów abp. Głódzia) wobec księży. Czyż nie należy im się elementarne zadośćuczynienie za doznane upokorzenia i lata marginalizacji? Czy nie należało jednocześnie napiętnować klakierów bp. Janiaka?

Bez wiarygodnych odpowiedzi na te i wiele innych pytań trudno będzie uwierzyć w zróżnicowanie w polskim episkopacie. Może więc dobrze się stało, że abp Grzegorz Ryś pozbawił wielu naiwnych resztki złudzeń, że polski Kościół może się zmienić z własnej i nieprzymuszonej woli. Trzeba go do tego przymusić wszelkimi możliwymi sposobami, nade wszystko poprzez przypominanie mu o wartościach, które sam głosi. Praktyka wychodzi mu zdecydowanie gorzej. Tak zresztą dzieje się nie tylko w katolicyzmie.

Czytaj także: Trzydzieści lat religii w szkołach. Co poszło nie tak?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCmentarz staroobrzędowców: znaleziono kolejne ludzkie kości w Białogórach
Następny artykułOlescy harcerze przenieśli się podczas obozu do świata magii