Sprzedaż obligacji oszczędnościowych spadła w grudniu do najniższego poziomu od ponad dwóch lat. Rządowa alternatywa dla lokat jest zdecydowanie gorsza od oferty bankowej, a bardzo wysoka inflacja zniechęca do zakupów “obligacji Morawieckiego”. Nadal jak świeże bułeczki schodzą za to papiery “antyinflacyjne”.
W ostatnim miesiącu minionego roku Ministerstwo Finansów pozyskało raptem ok. 2 mld zł ze sprzedaży detalicznych obligacji skarbowych – wynika z danych z Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Po okresie boomu na rządowe papiery nie ma już śladu, a żeby znaleźć niższy wynik, musimy się cofnąć do listopada 2020 r.
Drastycznie spadła popularność obligacji trzymiesięcznych oraz “obligacji Morawieckiego”. W grudniu 2021 r. oszczędzający ulokowali w pierwszych papierach 1,8 mld zł, w grudniu 2022 r. było to już zaledwie ok. 80 mln zł. Polacy przestali “rolować” zapadające papiery – co trzy miesiące kupować nową serię za środki z odkupu serii zapadłej – ponieważ ich oprocentowanie utrzymywane jest na bardzo niskim poziomie 3 proc. (w skali roku) w porównaniu do kilkunastoprocentowej inflacji CPI oraz 7-8 proc. oferowanych deponentom przez banki. W tym świetle nieprzesadnie korzystnie prezentują się również obligacje roczne i dwuletnie, których oprocentowanie zależy od stopy referencyjnej NBP, wynoszącej obecnie 6,75 proc.
Sporym zainteresowaniem inwestorów nadal cieszą się za to “obligacje antyinflacyjne”, czyli te papiery, których oprocentowanie jest od drugiego roku zależne od inflacji CPI raportowanej przez GUS. Od października odpowiadają łącznie za ok. 75 proc. sprzedaży.
W grudniu oszczędzający ulokowali w “czterolatkach” ok. 1,1 mld zł, a w “dziesięciolatkach” przeszło 400 mln zł. W pierwszym przypadku jest to wynik porównywalny do rezultatów ubiegłorocznych, w drugim – nawet lepszy, choć zdecydowanie gorszy niż w okresie wakacyjnego boomu. Po raz pierwszy od niemal 8 lat “dziesięciolatki” odpowiadały za przeszło 20 proc. sprzedanych papierów. Polacy prawdopodobnie wykorzystywali ostatni moment na wykorzystanie rocznego limitu IKE, co przy łącznej niskiej sprzedaży obligacji detalicznych podbiło udział “dziesięciolatek”.
Warto przy tym pamiętać, że obligacje “antyinflacyjne” nie gwarantują pełnej ochrony przed erozją wartości kapitału w obliczu błyskawicznego tempa wzrostu cen. W pierwszym roku inwestycji oprocentowanie papierów jest stałe – wynosi odpowiednio 7 proc. i 7,25 proc., a w kolejnych latach jest ustalane poprzez dodanie niewielkiej marży (1 proc. albo 1,25 proc.) do raportowanej przez GUS inflacji CPI. Ponadto od zysku odprowadzany jest 19-proc. podatek Belki. W okresie bardzo wysokiej inflacji inwestorzy mają więc niemal gwarancję realnej straty (przy nominalnym zysku). W przypadku tak prostego i bezpiecznego produktu finansowego w okresie realnie ujemnych stóp procentowych oraz turbulencji na rynkach finansowych wydaje się to jednak i tak przyzwoity wynik.
Dane Ministerstwa Finansów wskazują, że mimo malejącej sprzedaży obligacji detalicznych w ostatnich miesiącach istotnie – i być może trwale – wzrosła liczba ich nabywców. Od czerwca do listopada utrzymywała się powyżej poziomu 50 tys. osób miesięcznie, podczas gdy w 2021 r. było to średnio ok. 33 tys. osób. Nowi inwestorzy są młodsi i chętniej kupują przez internet. Udział osób do 35 rż. zwiększył się w listopadzie do 9,3 proc. z 4,1 proc. rok wcześniej, a internetu – do 60 proc. z 31 proc.
Obligacje oszczędnościowe Skarbu Państwa i ich charakterystyka. Papiery styczniowe sprzedawane są na takich samych warunkach jak październikowe. Można je również nabyć w oddziałach Banku Pekao (z wyjątkiem obligacji rodzinnych). Kliknij w tabelę, aby ją powiększyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS