O wyzwaniach duszpasterskich i prawnych oraz charytatywnej pomocy wobec migrantów i uchodźców rozmawiano podczas konferencji zorganizowanej w poniedziałek u ojców pallotynów w Ząbkach pod Warszawą. Spotkanie odbyło się z okazji Światowego Dnia Migranta i Uchodźcy.
Jednym z prelegentów była Alicja Szostak, prawnik ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, która poruszyła problem prawnych wyzwań dla polskiego systemu migracyjnego. Jak stwierdziła, Polska musi stawić czoła tym wyzwaniom, gdyż niezależnie od przygotowania krajowego systemu zajmującego się migrantami i uchodźcami, ludzie będą migrować i poszukiwać bezpiecznego miejsca dla siebie i swoich rodzin, także w Polsce.
Działaczka podkreśliła, że temat migracji jest wyzwaniem także w przestrzeni publicznej, wywołuje emocje, ale też głównie skłania często do niesprawiedliwych ocen i stereotypów. Dlatego trzeba szukać w tej dyskusji rzetelnych źródeł informacji oraz sprawdzać i porównywać pojawiające się wiadomości tak, aby nie ulec medialnym manipulacjom.
Szostak zaznaczyła, że aktualny pozostaje wyraźny sprzeciw organizacji pozarządowych wobec stosowania na migrantach przez funkcjonariuszy Straży Granicznej tzw. pushbacków, czyli zawracania ich na granicę polsko-białoruską tak, aby z powrotem znaleźli się po stronie Białorusi.
Prawniczka zwróciła uwagę na kilka najważniejszych problemów związanych z przyjmowaniem w Polsce migrantów i uchodźców, szczególnie w kontekście przekraczania granicy polsko-białoruskiej.
Jednym z nich są mozolne procedury wydawania organizacjom pozarządowym pozwoleń na przebywanie ich pracowników w strefie przyległej do granicy z Białorusią. Pozwolenia takie, jak wskazała Szostak, albo nie są w ogóle wydawane, albo obejmują bardzo ograniczony czas pobytu (np. na 2-3 godziny) i są adresowane imiennie do konkretnych osób, albo też aktywiści spotykają się z odmową otrzymania takiego dokumentu. – To utrudnia świadczenie pomocy migrantom, a pomocy tej potrzeba teraz więcej, szczególnie, gdy zbliża się okres jesienno zimowy i warunki na granicy są trudniejsze – zaznaczyła prelegentka.
Jak stwierdziła, na pograniczu powstają obecnie bojówki mężczyzn, którzy mają wyłapywać przekraczających granicę mężczyzn. W oczekiwaniu na interwencję Straży Granicznej mają oni traktować cudzoziemców w sposób poniżający, a efekty swojej działalności upubliczniają w internecie. – Treści te są jawnie rasistowskie – powiedziała Alicja Szostak.
Zatrzymując się na kwestii przetrzymywania uchodźców w strzeżonych ośrodkach, którzy oczekują na rozpatrzenie wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej, wyraziła ubolewanie, że sądy traktują takie sprawy rutynowo zamiast brać pod uwagę indywidualną sytuację danego uchodźcy.
– W momencie, gdy Straż Graniczna wnioskuje o umieszczenie w takim ośrodku lub o przedłużenie pobytu tam danej osoby, taką decyzję musi wydać sąd. Często stykamy się z tym, że postanowienia o umieszczeniu w ośrodku są takie same, sytuacja indywidualna nie jest badana. A pamiętajmy, że chodzi tu o pozbawienie wolności, co nie może być oceniane zbyt pobieżnie – powiedziała Szostak. Jak dodała, potrzebne jest zatem szkolenie i uwrażliwianie sędziów sądów, aby traktowali każdą taką sprawę z uwzględnieniem bezpośredniej sytuacji danego uchodźcy.
Wskazała też, że polski system ma wciąż problemy z właściwym stosowaniem procedur weryfikacji tożsamości cudzoziemców, którzy nielegalnie przekroczyli polską granicę. Bardzo często bowiem dokumenty tożsamości są zabieranie uchodźcom jeszcze po stronie białoruskiej (przez tamtejsze władze lub przemytników). Straż Graniczna ma obowiązek dokonać takiej weryfikacji, jednak zdaniem prawniczki służba ta nie wypracowała efektywnych procedur. Wnioski są najczęściej kierowane do ambasady danego kraju, na którego obywatelstwo powołał się uchodźca, przy czym nie jest brane pod uwagę to, że osoba ta mogła chcieć uciec z danego kraju np. z powodu prześladowań, nie chce zatem być konfrontowana ze służbami swojego państwa. Zdaniem prawniczki, stosowanie takich procedur jest nielogiczne.
Prelegentka zwróciła też uwagę na biurokratyczne przeszkody w rozpatrywaniu spraw migrantów, brak personelu urzędniczego, co wpływa na długość procedur oraz brak miejsc w odpowiednich ośrodkach dla osób, które są uchodźcami małoletnimi (poniżej 15. roku życia) bez opieki.
Tahmina Rajabova z Fundacji Ocalenie, koordynator Centrum Pomocy Cudzoziemcom w Warszawie mówiła o sukcesach i porażkach w integracji uchodźców w Polsce.
Do sukcesów zaliczyła włączanie dzieci z rodzin uchodźców do polskiego systemu oświaty oraz ogólny dostęp do edukacji. Czasem jednak zdarza się, że w szkołach zabrania się dzieciom na przerwie rozmawiać w ojczystym języku. To jej zdaniem wskazuje na opacznie rozumianą integrację, wedle której dzieci mają poznawać nową rzeczywistość kraju, w którym się znalazły, a zapomnieć o przeszłości. Tymczasem porozumiewanie się w języku ojczystym jest dla dzieci ważne, daje im poczucie bezpieczeństwa, co powinno być respektowane.
Innym problemem, ze względu na słabą znajomość języka polskiego, konieczność wypełniania dokumentów, jest kwestia zapisu dziecka do szkoły. Bywa też, że szkoły z rejonu zamieszkania rodziny migranckiej, odmawiają przyjęcia takiego dziecka rzekomo z powodu braku miejsc, ale zdaniem prelegentki chodzi o coś innego: to niesie ze sobą konieczność dodatkowej pracy w integracji, zatrudnienia asystenta międzykulturowego itd. a szkoły od tego stronią.
W szkołach funkcjonują programy dodatkowej nauki języka polskiego, ale często tylko na 12 miesięcy – w przypadku dzieci ukraińskich nie stanowi to problemu, bo dzieci te szybko uczą się polskiego. Ale już w przypadku dzieci z obszarów kulturowo i językowo bardzo odmiennych, jak Tadżykistan czy Afganistan, problem integracji i nauki jest poważny.
Sukcesem, zdaniem Tahminy Rajabovej, jest integracja ze społecznościami lokalnymi, w którą włączone w czasie fali uchodźczej z Ukrainy włączyły się m.in. szkoły czy miejscowe domy kultury. Teraz jednak takich akcji jest mniej, jak gdyby wszyscy uznali, że integracja już się dokonała. Tak jednak nie jest, nadal potrzeba wielu inicjatyw, dzięki którym rodziny uchodźców lepiej zasymilują się w miejscu zamieszkania. Problemem pozostaje kwestia zatrudnienia dorosłych z Ukrainy, wielu z nich słabo zna język polski, a jeśli w swoim kraju wykonywali np. zawód nauczyciela czy prawnika, bez dobrej znajomości polskiego nie będą mogli tego kontynuować. Pozostają zatem często bezrobotni lub muszą się przekwalifikować, co rodzi frustrację.
Michał Korzeniowski z Caritas Polska omówił działania tej największej kościelnej organizacji charytatywnej w Polsce na rzecz migrantów i uchodźców. Podstawową płaszczyzną takiego wsparcia – poinformował – są Centra Pomocy Migrantom i Uchodźcom Caritas skupione w większych polskich miastach. Jest ich obecnie 28. Z ich pomocy skorzystało od czasu agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r. roku ponad 115 tys. osób, a w bieżącym roku korzysta 41 tys. W 90% są to przybysze z Ukrainy, ale także m.in. z Czeczenii, Tadżykistanu czy Bliskiego Wschodu.
Jeśli chodzi o granicę polsko-białoruską, przedstawiciele Caritas są obecni blisko terenów przygranicznych. Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom archidiecezji białostockiej działa w tym zakresie najaktywniej. Wolontariusze są obecni, dzięki współpracy ze Strażą Graniczną, w ośrodkach tymczasowego zatrzymania uchodźców, m.in. w strażnicach tej formacji. Świadczona pomoc to m.in. rozdawanie żywności i pakietów ze środkami higienicznymi oraz materacy. Ciężko natomiast jego zdaniem mówić o pracy na samej granicy, gdyż wolontariusze Caritas są jak każdy inny zobowiązani do przestrzegania prawa.
Jego zdaniem, wyzwaniem pozostaje to, jak pomagać osobom zawracanymi z granicy polsko-niemieckiej, gdyż tamtejsze służby odmówiły tym osobom pobytu w swoim kraju, po tym jak nielegalnie przekroczyły granicę polsko-białoruską i przez Polskę trafiły na Zachód. Często takie osoby trafiają do szczecińskiego ośrodka Caritas. Rocznie organizacja szacuje, że chodzi o ok. 450 osób.
Caritas świadczy także wsparcie socjalno-żywnościowe, w zdobyciu pracy czy w nauce języka polskiego i integracji kulturowej, organizując w tym celu wiele warsztatów i wycieczek krajoznawczych.
Ks. Grzegorz Giemza z Polskiej Rady Ekumenicznej omówił doświadczenia programu realizowanego przez siedem Kościołów zrzeszonych w tym gremium. Wskazał przy tym, że migracja jest jednym z trzech najważniejszych (obok pojednania i ochrony stworzenia) tematów angażujących pod względem ekumenicznym Kościoły na całym świecie. Przypomniał znaczące, choć jak ubolewał, niepotraktowane po dziś dzień poważnie, przesłanie Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej i Konferencji Episkopatu Polski z 30 czerwca 2016 r. w sprawie uchodźców. Zostało ono przygotowane i opublikowane po wybuchu europejskiego kryzysu migracyjnego z 2015 r. Był to temat dla wszystkich wspólnot bardzo trudny, ale jak się okazało, Kościoły umiały na ów kryzys bardzo szybko zareagować. Dokument wzywał do niesienia gościnności i wychowywania do niej, co powinno być wyrazem chrześcijańskiej wrażliwości i narodowej tradycji.
Na kanwie tego dokumentu PRE postanowiła stworzyć projekt motywujący zrzeszone w niej Kościoły do realizowana codziennej pomocy migrantom i uchodźcom. Jego beneficjentami są dziś osoby m.in. z Bliskiego Wschodu, Tadżykistanu, Białorusi, Etiopii i Erytrei.
Program początkowo polegał m.in. na wzajemnym zapoznawaniu się, spotkaniach, rozmowach o problemach migrantów, włącznie z trudnymi historiami przybycia do Europy, bycia oszukanymi i źle traktowanymi. – Te konsultacje, przyznam, dały mało, ale to doświadczenie drugiego człowieka skłoniły nas do bezpośrednich działań dla uchodźców. Polska Rada Ekumeniczna nie jest od działania na pierwszej linii pomocy, byliśmy bardziej od zachęcania i organizowania przestrzeni dla innych, ale też uznaliśmy, że nie możemy mówić o czymś, czego sami nie doświadczyliśmy – mówił.
W parafiach skupiono się na organizowaniu pomocy w czterech obszarach: nauki języka polskiego, kontaktowaniu z asystentami kulturowymi, pomocy psychologicznej i duszpasterskiej oraz rzecznictwo prawne. Za najważniejsze ks. Giemza uznał wspieranie uchodźców w nauce dla wielu niełatwego języka polskiego, która pomoże im w dalszej asymilacji w naszym kraju.
Reprezentujący Papieskie Dzieła Misyjne ks. Jarosław Tomaszewski skupił się na wyzwaniach dialogu międzykulturowego z migrantami i uchodźcami. Jego zdaniem, Kościół musi położyć duży nacisk na przezwyciężenie pewnego resentymentu Zachodu wobec przeszłości kolonialnej. – On jest odczuwalny, rodzi ogromny kompleks w kontakcie np. z mieszkańcami Afryki czy Ameryki Płd. i jest wzajemny – powiedział.
„My, ludzie Zachodu, dzisiaj wyrzucamy sobie, że kolonizowaliśmy Indian czy mieszkańców Afryki w sposób przemocowy. To jest kwestia dyskusyjna” – stwierdził i podał przykład biegunowo odmiennego traktowania tej kwestii w krajach Zachodu i na terenach uprzednio skolonizowanych. Często bowiem na Zachodzie uważa się, że kolonializm uratował podbijane kultury przed całkowitą degradacją, z kolei np. w Ameryce Płd. uważa się, że wszystko szło by dobrze, gdyby nie przypłynęły białe statki” – tłumaczył ks. Tomaszewski.
W jego opinii, w Kościele nie powinno się w żaden sposób reagować na ten spór, gdyż jest to konflikt o charakterze ideologicznym. – On jest obosieczny. Tak samo bowiem jak się rozważa czy kultura zachodnia była ratunkiem dla Afryki i Ameryki Łacińskiej czy też zagrożeniem i trzeba wracać do kultury prekolumbijskiej, tak samo migranci przybywający do nas mają ów ideologiczny resentyment w sobie wyuczony i traktują dziś Europę bardzo często jako bank, który trzeba opróżnić – powiedział.
Jego zdaniem, Kościół nie powinien w swoim duszpasterstwie wchodzić w te „ideologiczne okładanie się po twarzy”. – One są bezsensowne, każdy resentyment jest bezpłodny duszpastersko. Naszym zadaniem jest wchodzić z propozycją duchową, aby ci migranci nie traktowali dziś swojego przybycia do zachodniego kraju, który kiedyś ich kolonizował, jako aktu zemsty, ale jako możliwości. To jest bardzo trudne w kaznodziejstwie, w konfesjonale, w osobistych rozmowach – ale jest konieczne – przekonywał.
Jak dodał, realizując duszpasterstwo migrantów „Kościół nie powinien bawić się w altruizm”. – Oczywiście, że pomagamy dystrybucją odzieży czy kursami języka polskiego i możemy to robić w parafiach. Ale misja wobec migrantów oznacza, że nie rezygnujemy ze swojego celu a naszym celem jest powrót uchodźcy do Pana Boga. I dlaczego my się tego tak bardzo wstydzimy? – pytał ks. Tomaszewski.
– Papież nas przestrzega przed prozelityzmem, tzn. przed siłowym nawracaniem ludzi, którzy znajdowaliby się w pozycji kryzysu. Oczywiście każdy uchodźca jest w sytuacji kryzysu psychologicznego, duchowego, często moralnego. My jako Kościół i duszpasterze nie możemy sprzymierzyć się z żadnym aparatem państwowym, by ich „przechwytywać” siłą do naszej katechezy, ale to nie znaczy, że nie możemy tym ludziom proponować duchowości katolickiej, jeśli oni jej poszukują – wyjaśnił.
Organizatorami konferencji zorganizowanej w podwarszawskich Ząbkach były Pallotyński Sekretariat Misyjny i Sekretariat ds. Apostolstwa Prowincji Chrystusa Króla Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS