A A+ A++

Jak wiadomo liderka europejskiego… przepraszam, ogólnopolskiego strajku kobiet (celowo pisze z małej litery) pojechała do Brukseli zbierać poparcie dla swojego ruchu. Sama nazwa ogólnopolski strajk kobiet jest kłamliwa przynajmniej z jednego powodu, gdyż z żadnym strajkiem nie mieliśmy do czynienia a co najwyżej z manifestacjami. A to różnica. No bo niby strajkiem od czego miałyby być te manifestacje? Nie mam pojęcia.

Otóż liderka tego strajku, którego nie było (celowo też nie będę używał imienia i nazwiska) pojechała dyskutować m.in. z byłym szefem Rady Europejskiej oraz belgijską ministrą d.s. równości o praworządności w Polsce i łamaniu tej praworządności, łamaniu praw człowieka. Prawa człowieka są bowiem, wg niej, łamane w Polsce przez polski rząd.

Warto by jednak zapytać liderkę strajku, którego nie było, o prawa jakiego człowieka jej chodzi? Jak rozumiem chodzi o prawa człowieka już narodzonego, trudno bowiem żeby inaczej. Z tym jednak są pewne problemy. Od kiedy bowiem można uznać, że człowiek jest już tym narodzonym, a kiedy jeszcze nie? Narodzenie się człowieka to inaczej mówiąc przyjście człowieka na ten świat. Czy człowiek będąc jeszcze w łonie matki, np w siódmym miesiącu, jest już narodzony na ten świat czy jeszcze nie? Czy żeby się narodził na ten świat to trzeba go koniecznie wyjąć z łona matki i odciąć pępowinę? Dzień wcześniej zatem istota owa jeszcze nie jest narodzonym na ten świat człowiekiem. a więc o jego prawa liderka strajku, którego nie było, upominać się nie zamierza i pewnie nawet nie przyszłoby jej to do głowy.

Kiedy więc, wg tej pani, człowiek jest już człowiekiem zasługującym na ochronę swoich praw jako istota ludzka, a kiedy jeszcze nie? Czy w ogóle rozpatrywanie takiej kwestii samo w sobie nie pachnie, że się tak wyrażę, jakąś formą dyskryminacji, powiedzmy ze względu na położenie (w łonie matki czy poza nim) czy wiek (mam dziewięć miesięcy czy dziewięć tygodni)?

A może

człowiek staje się człowiekiem, którego prawa do istnienia trzeba chronić, w momencie kiedy ona, tj kobieta, uzna go za potrzebnego, chcianego? Niepotrzebny i nie chciany – nie jest jeszcze człowiekiem i o jego prawa upominać i walczyć się nie będzie. Ba, upominanie się o prawa takiego niechcianego i niepotrzebnego nikomu człowieka uważa ona za godzenie w prawa kobiet do wolności i (sic!) prawa człowieka.

Jak więc widać również definicja praw człowieka uległa tutaj jakiemuś przepoczwarzeniu w nie wiadomo co. Nic więc dziwnego, że tak trudno niektórym określić od kiedy konstytucja mówi o ochronie  praw człowieka… skoro bycie człowiekiem stało się samo w sobie kwestią uznaniową, kwestią uznania stała się automatycznie konstytucyjna ochrona jego praw. Konstytucja wg takiej uznaniowej definicji człowieka i jego narodzin nie może chronić w pełni jego praw… skoro nie wiadomo kiedy ten człowiek jest już człowiekiem a kiedy nie. W tym tkwi zatem problem, a jego rozwiązaniem powinno być uściślenie definicji człowieka w konstytucji ze względu właśnie na możliwość degeneracji tej definicji w zależności od uznania. Tym powinni zająć się teraz ustawodawcy. Może ktoś podsunie im ten pomysł, bo widzę, że sami nie wiedzą za bardzo co robić.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Sprzedali Polskę za 500+”. Gwiazda TVP gorzko o sytuacji w kraju
Następny artykułGrali najlepsi z najlepszych