Na trójmiejskie drogi wyjechała druga, długo oczekiwana generacja Nissana Juke’a. Nowa odsłona miejskiego crossovera wydoroślała, prezentuje się zdecydowanie lepiej i zadziorniej od swojego dość kontrowersyjnego poprzednika. Poznajcie nowego Juke’a. Jego cennik startuje od kwoty 66 900 zł.
Premierowa generacja Nissana Juke’a została zaprezentowana dekadę temu podczas targów motoryzacyjnych w Genewie. To model, który poniekąd zapoczątkował modę na miejskie crossovery. Auto o nieco futurystycznej jak na tamte lata stylistyce odważnie wjechało na salony. Zresztą równie dzielnie poczynało sobie przez kolejnych 10 lat. Japończycy nie mieli prawa narzekać na słupki sprzedaży Juke’a, bo przez ten czas na europejskie drogi wyjechało ponad milion egzemplarzy. Nie dziwi więc fakt, że następca pojawił się tak późno.
Naprawdę niewiele generacji może pochwalić się tak długim stażem na rynku. W moim odczuciu trwało to jednak trochę zbyt długo. Dlatego też z wytęsknieniem i pewną dozą ciekawości oczekiwałem nowej odsłony.
Juke pierwszej generacji był samochodem, który zaskarbił sobie sympatię wielu kierowców, ale ze względu na swój nietuzinkowy design był też częstym obiektem drwin. Nowa odsłona wygląda zdecydowanie lepiej i – co najważniejsze – nie daje absolutnie żadnych argumentów do wyśmiewania.
Pierwsza istotna informacja jest taka, że w kabinie Juke’a wygospodarowano więcej miejsca. Jest przestronniej dzięki wydłużonemu rozstawowi osi – z 2530 mm do 2636 mm. Niby niewiele, ale różnica jest odczuwalna. W drugim rzędzie pasażerowie mają blisko 6 cm więcej przestrzeni na kolana i ponad 1 cm nad głowami.
Miejski crossover mierzy 4210 mm długości, 1595 mm wysokości i 1800 mm szerokości. Bagażnik względem poprzednika został powiększony o 20 proc., pomieści teraz 422 litry.
Czytaj także: Nowa Toyota C-HR teraz ze 184-konnym silnikiem
Juke wypiękniał – i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Prezentuje się dostojniej, a zarazem bardziej zadziornie. Bryła auta zachowała swoje kształty, ale wygląd zmienił się nie do poznania. Spłaszczone lampy, okrągłe – w pełni diodowe – reflektory z widocznym motywem litery Y i atrapa chłodnicy ze srebrną listwą w kształcie litery V – to główne zmiany w przedniej części Juke’a. Diametralnie zmienił się również pas tylny, który ma teraz bardziej agresywne rysy.
Z pewnością wiele osób, spoglądając na Juke’a z profilu, pomyli go z Toyotą C-HR. Rzeczywiście, łatwo jest się na tym złapać. Zresztą wspólnym mianownikiem obu japońskich crossoverów są chociażby umieszczone przy samym dachu klamki tylnych drzwi. To rozwiązanie poznaliśmy przy okazji pierwszej odsłony Juke’a.
Klienci mają do wyboru 11 kolorów nadwozia i aż 15 kompozycji dwukolorowych (dach i lusterka w innym kolorze niż nadwozie). Zadziorny charakter Juke’a podkreślają 19-calowe obręcze kół.
Zaglądamy do wnętrza japońskiego crossovera, które tak naprawdę w niczym nie przypomina archaicznej kabiny pierwszej generacji. Co ciekawe, istnieje możliwość personalizacji wnętrza w aż 20 kombinacjach. W oczy rzuca się ośmiocalowy wyświetlacz multimedialny w formie wystającego tabletu i trzy okrągłe wloty powietrza tuż pod nim. Czyżby projektanci Nissana nieco zainspirowali się Mercedesami?
Salony samochodowe w Trójmieście
Kabina wykonana jest naprawdę starannie i z niezłej jakości materiałów. Nie ma się do czego przyczepić. Ciekawostką są bardzo masywne i wygodne fotele z zagłówkami wyposażonymi w… głośniki Bose. Trzeba przyznać, że jak na tę klasę aut wygląda to dość zaskakująco.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to byłoby to wygłuszenie kabiny. Przy większych, autostradowych prędkościach we wnętrzu Juke’a jest dość głośno.
Dodam tylko, że Juke oferowany jest w pięciu opcjach wyposażenia: Visia, Acenta, N-Connecta, N-Design i Tekna.
Czytaj także: Nowy xCeed – Kia nie zwalnia tempa
Pod maskę Juke’a trafił trzycylindrowy silnik benzynowy DIG-T o pojemności 1 litra i mocy 117 KM. Maksymalny moment obrotowy wynosi 180 Nm (200 Nm z funkcją overboost). Jednostka napędowa została zestrojona z siedmiobiegowym automatem, który niestety jest dość wolny. Jego reakcja przy bardziej dynamicznym ruszaniu jest nieco spóźniona i często kończy się gwałtownym zrywem. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
Opieszałość w pracy doskonale widać w wynikach sprintu do “setki”. Juke z manualną skrzynią biegów na osiągnięcie 100 km/h potrzebuje 10,4 sekundy, natomiast w automacie trwa to niemal sekundę dłużej (11,1 s).
Trochę ponarzekałem, to teraz warto Juke’a pochwalić. A pochwała należy się za spalanie, które w cyklu mieszanym (miasto i autostrada), przy dość ciężkiej stopie, oscyluje w granicach 8 litrów paliwa na 100 km. A to przy takim gabarycie wynik naprawdę niezły.
Sama jazda “dżukiem” jest naprawdę bardzo przyjemna i komfortowa, a i koni mechanicznych przy codziennej jeździe nie brakuje.
Czytaj także: Czy tak wygląda nowy bestseller Mazdy?
Warto dodać dwa słowa na temat systemów bezpieczeństwa. Juke jako pierwszy miejski crossover reaguje na pojawienie się innego pojazdu w tzw. martwym polu. Jak to działa? Asystent rozpozna sytuację i gdy kierowca będzie chciał zmienić pas, nie zauważając, że pędzi nim inny pojazd, system skieruje auto z powrotem na dotychczas zajmowany pas.
System ostrzegający o ruchu poprzecznym z tyłu pomaga natomiast zapobiegać kolizjom przy cofaniu na parkingu. Poza tym kierowcę wspomaga inteligentny system hamowania awaryjnego z rozpoznawaniem pieszych i rowerzystów oraz rozpoznawanie znaków drogowych.
Cennik drugiej generacji Nissana Juke’a startuje od naprawdę atrakcyjnej kwoty 66 900 zł (wersja wyposażenia Visia). Za egzemplarz widoczny na zdjęciach trzeba zapłacić nieco więcej – 105 690 zł (topowa wersja Tekna).
Samochód do jazd testowych użyczyła firma Zdunek KMJ.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS