Przyczyną katastrofy helikoptera Kobe Bryanta Sikorsky S-76B była prawdopodobnie mgła, maszyna leciała zbyt nisko – wynika z najnowszych doniesień śledczych w Los Angeles. Legendę amerykańskiej koszykówki żegnają nie tylko gwiazdy NBA, ale też piłkarze, których znał gwiazdor Los Angeles Lakers.
Do katastrofy prywatnego helikoptera Kobe Bryanta doszło 26 stycznia w Calabasas w stanie Kalifornia. Wiadomo, że szczątki maszyny zostały rozrzucone na odległość kilkuset metrów. Na pokładzie nie było zainstalowanych czarnych skrzynek i rejestratora lotu. Helikopterem podróżowało dziewięć osób. Dotychczas odnaleziono ciała trzech ofiar.
Przyczyny katastrofy helikoptera Bryanta
W Sikorsky S-76B znajdowali się – oprócz legendy koszykówki – jego córka, Gianna Bryant, trener baseballu John Altobelli z żoną Keri i córką Alyssą, asystentka trenera drużyny Gianny Christina Mauser, a także jej jej córka. Za sterami helikoptera siedział pilot Ara Zobayan. Przyczyną katastrofy była prawdopodobnie gęsta mgła w okolicach gór Calabasas oraz zbyt niskie zejście przez pilota. Wstępna hipoteza badających tragedię zakłada utratę kontroli nad maszyną.
Tragedia Kobe Bryanta, córki Gianny oraz 7 osób na pokładzie (TVN24/x-news)
– Sytuacja pogodowa nie spełniała naszych minimalnych standardów latania – przyznał w “Los Angeles Times” Josh Rubenstein, rzecznik Departamentu Policji w Los Angeles. Do podobnych wniosków doszli śledczy, którzy badają przyczyny katastrofy. Wciąż poszukują zwłok w górach. Według dziennikarzy “The Sun”, pilot Bryanta został ostrzeżony tuż przed katastrofą z wieży kontroli lotów: “Jesteście za nisko!”. Helikopter był niewidoczny w radarach ze względu na warunki pogodowe. Nie jest też pewne, czy Zobayan usłyszał okrzyk kontrolerów. Kilka sekund później runął w zbocze góry.
VasAviation ujawniła na YouTube zapis rozmów między wieżą kontrolną a pilotem helikoptera Bryanta. Poproszono też internautów o to, by powstrzymali się od krzywdzących spekulacji i szukania winnych po tragedii.
Podróże helikopterem pozwalały Bryantowi na zaoszczędzenie czasu, który mógł poświęcić rodzinie po zakończeniu kariery. – Mój dzień zaczyna się około czwartej nad ranem od siłowni. Później odwożę dzieciaki, lecę do Los Angeles, trenuję jak szalony, robię wszystko, co muszę, lecę z powrotem i odbieram dzieciaki – wyznał jeden z najlepszych koszykarzy w historii w długim wywiadzie dla dziennikarzy “The Corp”.
– Zdarzyło się, że nie dotarłem na szkolne przedstawienie, bo utknąłem w korku. Musiałem znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby mi trenować i nie tracić czasu rodzinnego – tłumaczył Kobe Bryant.
– Jedną z największych rzeczy, na które czekał po przejściu na sportową emeryturę, było spędzanie więcej czasu ze swoją rodziną. Widział świetlaną przyszłość dla wszystkich swoich córek – przekazała magazynowi “People” jedna z osób, chcących zachować anonimowość. Były gwiazdor Los Angeles Lakers miał też umowę z żoną: latał z córką albo on albo Vanessa, nigdy w trójkę. Do katastrofy doszło w czasie podróży helikopterem do Thousand Oaks na mecz Gianny.
Koszykarze i piłkarze łączą się w żałobie po śmierci Bryanta
Świat sportu opłakuje Kobe Bryanta. LeBron James, nazywany często kolejnym Michaelem Jordanem i porównywany do zmarłej legendy, nie mógł nic składnego napisać w mediach społecznościowych. Jak zwierzył się fanom, płacz nie pozwala mu na złożenie kilku sensownych zdań. W sieci cały świat mógł obserwować reakcję Jamesa na wieść o śmierci przyjaciela. LeBron wyprzedził w ostatni weekend Bryanta w klasyfikacji strzelców w historii NBA.
– Kobe był kimś więcej niż sportowcem, człowiekiem rodzinnym. Dlatego mieliśmy ze sobą najwięcej wspólnego. (…) Jego córeczka Gigi urodziła się tego samego dnia, co moja najmłodsza córka Me’Arah – wspominał Shaquille O’Neal, dawny kolega Bryanta z Los Angeles Lakers.
– Moje kondolencje dla jego żony i rodzin. Jestem w szoku – nie ukrywał emocji jeden z najwybitniejszych tenisistów w historii, Rafael Nadal.
Real Madryt uczcił śmierć Kobe Bryanta i jego córeczki minutą ciszy podczas treningu. Kapitan “Królewskich”, Sergio Ramos grał w koszulce legendy NBA. Na podobny gest zdobyli się zawodnicy FC Barcelony. Kobe miał znakomite relacje m.in. z Ronaldinho, byłym pomocnikiem “Dumy Katalonii”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS