A A+ A++

Dla tych, którzy podważają, czy kwestia “weryfikacji faktów” rzeczywiście narodziła się w odpowiedzi na narastające naciski na cenzurę w internecie w ostatnich latach, nowe informacje finansowe wynikające z pozwu mogą rozwiać ich wątpliwości.

Sprawdzenie jednego “faktu” wyceniane jest na około (w przeliczeniu) 2000 PLN.

Australijski dziennikarz i komentator, Avi Yemini, złożył pozew, który ujawnia kulisy finansowych relacji między Facebookiem (Meta) a tzw. “weryfikatorami faktów”, których zadaniem jest tłumienie “dezinformacji” i którzy rzekomo działają w duchu “niezależności”. Niestety, te starania zbyt często kończą się praktyką zakamuflowanej cenzury “niepokornych” poglądów dotyczących kwestii politycznych i społecznych. Chociaż Yemini w końcu zdecydował się wycofać swój pozew, unikając opłat, których nie chciał lub nie mógł ponieść, to proces prawny wydobył na światło dzienne kilka istotnych informacji, w tym prawdziwą naturę niektórych z rzekomych “weryfikatorów faktów” i ich finansową zależność od gigantów technologicznych.

Uniwersytet RMIT, który stoi za FactLab RMIT, twierdzi, że ta grupa jest rzeczywiście niezależna i jej finansowanie pochodzi z “darowizn filantropijnych oraz niezależnych grantów badawczych”.

Zgodnie z umową, którą można odnaleźć w dokumentach sądowych suma pół miliona dolarów rocznie dotyczy to wyłącznie jednej z operacji “weryfikacji faktów”, mianowicie laboratorium FactLab działającego przy Uniwersytecie RMIT w Australii. Chociaż szczegóły umowy były utrzymywane w poufności, to została ona ujawniona w toku pozwu o zniesławienie, w którym Avi Yemini pozwał właśnie RMIT FactLab. Twierdził on, że ta grupa poddała jedno z jego doniesień fałszywej “weryfikacji faktów”. Nie ważne jednak, czy to twierdzenie jest prawdziwe, czy też nie – laboratorium RMIT otrzymywało wynagrodzenie w wysokości 800 dolarów australijskich za “korektę”, aż do kwoty 40 000 miesięcznie. Zgodnie z umową, RMIT miało również na bieżąco oceniać i analizować do 50 artykułów miesięcznie za pośrednictwem swojej “maszyny do weryfikacji faktów”.

To odkrycie rzuciło światło na istotny aspekt tych ustaleń – mianowicie, że “niezależni weryfikatorzy faktów” wydają się być w dużej mierze zaangażowani w relacje handlowe z potężnymi platformami mediów społecznościowych, co niesie ze sobą potencjał wpływania na wyniki ich pracy w zamierzony sposób. Co więcej, ze względu na ogromny zasięg i wpływ tych gigantycznych platform, na których treści są “uporządkowywane” według określonych standardów, w tym również dzięki działalności tych “weryfikatorów faktów”, istnieje ryzyko, że stronnicze informacje mogą wpływać na opinię publiczną.





Obserwuj nas w Google News

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMPK Częstochowa: Linia 68 wraca na pierwotną trasę w Poczesnej
Następny artykułOdnaleziono zwłoki mężczyzny. To poszukiwany mieszkaniec Złotych Łanów