Można powiedzieć, że był to szalony sezon, poszatkowany przez pandemię koronawirusa i obfitujący – szczególnie w drugiej lidze – w nieoczekiwane zwroty akcji, jakich nie pamiętają chyba najstarsi górale. Od lat śledzę piłkarskie zmagania w tej klasie, ale muszę przyznać, że teraz emocje do samego końca były niesamowite, gdyż losy awansu, gry w barażach, a także spadku ważyły się do ostatniej kolejki. Zresztą jeszcze do tej pory nie wszystko jest jasne, bo do rozegrania pozostał finał rywalizacji o trzecie, premiowane awansem miejsce, pomiędzy Stalą Rzeszów i Resovią. W tej sytuacji pewne jest tylko, że w przyszłym sezonie w pierwszej lidze zagra zespół ze stolicy Podkarpacia. Swoją drogą jestem ciekaw, czy ktoś z fachowców przewidział taki rozwój wypadków. Przecież w barażowej rywalizacji poległy takie firmy jak GKS Katowice czy walcząca o powrót na zaplecze ekstraklasy bytowska Bytovia, mimo że oba zespoły grały u siebie.
Co zaś się tyczy Górnika, to też miał on swoje wzloty i upadki. Przecież pierwsze cztery tegoroczne spotkania łęcznianie przegrali. Potem jednak się przełamali i zanotowali pasmo zwycięstw, po którym znowu wpadli w dołek, ale zdołali się z niego wygrzebać, a zakończyli z przytupem, bo wygraną z Legionovią w Legionowie, choć do pełni szczęścia potrzebny był im remis.
Bezpośredni awans wywalczył też Widzew, ale pomimo tego sukcesu łodzianie wydają się wielkimi… przegranymi, bo styl, jaki prezentowali, nie przypadł do gustu nawet ich najzagorzalszym fanom, czego dali wyraz po ostatnim meczu rozgrywek, kiedy to po przegranej u siebie ze Zniczem Pruszków wtargnęli na murawę i najzwyczajniej w świecie chcieli piłkarzom spuścić lanie. Przyznam, że to dość osobliwa forma wyrażania radości z awansu, której nie popieram, ale to też sygnał, że pracodawców, a takimi są też ci, którzy wykupili ponad 16 tys. karnetów na spotkania Widzewa, nie można lekceważyć.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS