O przypadkach niedopuszczania do procedury azylowej i tzw. pushbacków, czyli odpychania migrantów, usiłujących dostać się do Polski i prosić tu o ochronę międzynarodową, słychać od połowy sierpnia. Mamy dowody na łamanie prawa międzynarodowego – widzieliśmy w niedzielę (22 sierpnia) cudzoziemców, zatrzymywanych przez Straż Graniczną w pobliżu granicy koło wsi Minkowce w Podlaskiem i wywożonych w nieznanym kierunku. To dokładnie te same osoby, które kilkanaście godzin wcześniej prosiły o azyl w placówce SG w Szudziałowie. Mówią, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni byli już tak zawracani wielokrotnie. Irakijczycy – 19 razy.
Dwa tygodnie w lesie
Mają od 20 do 40 kilku lat. Trzech Afgańczyków, trzech Irakijczyków i dwóch Jemeńczyków. Skarżą się na prześladowania w swoich krajach. Asib z Afganistanu był żołnierzem, współpracował z amerykańską armią, która ich szkoliła, pokazywał wspólne zdjęcia. Do siebie po przejęciu władzy przez talibów nie ma po co wracać, chyba tylko po śmierć. Jego rodzinę już nachodzą talibowie. Mohamed z Jemenu był siłą wcielany do grup zbrojnych [imiona uchodźców zmieniliśmy].
Uciekali przez Białoruś i wszyscy wielokrotnie przechodzili granicę, a po polskiej stronie, nawet już w miastach, byli łapani przez pograniczników i przepychani na Białoruś. Mimo że zgodnie z prawem, kiedy cudzoziemiec – nawet przekraczający granicę w miejscu niedozwolonym – prosi o azyl, strażnik ma obowiązek odebrać od niego wniosek, umieścić w ośrodku strzeżonym i wszcząć procedurę, która ma na celu ustalenie, czy ochrona mu się należy, czy nie.
Postawa polskiego rządu i Straży Granicznej to katastrofa z punktu widzenia prawnego i humanitarnego [KOMENTARZ]
W sobotę (21 sierpnia) uciekinierom wydawało się, że mają więcej szczęścia, że na swojej drodze spotkali anioły – obrońców praw człowieka ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej oraz fundacji Chlebem i Solą, którzy jeździli autem w okolicy. Zobaczyli ich między wsiami Pierożki i Jurowlany.
Cudzoziemcy byli przestraszeni, zmarznięci, przemoknięci, w podartych drutem kolczastym ubraniach (mówili o stosowaniu przemocy przez strażników – popychaniu, szarpaniu, zniszczeniu części telefonów), spragnieni, głodni. Pierwsze kęsy kanapek musieli przełykać bardzo powoli. Ściśnięte żołądki nie mieściły więcej niż jedną kromkę chleba. Część przez ostatnie 14 dni jadła tylko jabłka i kukurydzę z pola, pieczoną nad ogniskiem.
– Umożliwiliśmy im kontakt z rodzinami – chłopaki z Afganistanu nie wiedzieli nawet, jaka jest aktualna sytuacja w ich kraju i płacząc, po raz pierwszy od kilku dni rozmawiali ze swoimi rodzicami – opisują aktywiści z Chlebem i Solą.
Minkowce przy granicy polsko – białoruskiej. Grupa Irakijczyków, która w sobotę (21 sierpnia) została zatrzymana przez straż graniczną, w niedzielę (22 sierpnia) przebywała w lesie. W momencie, kiedy straż graniczna nas zobaczyła zapakowała uchodźców do samochodu i wywiozła w nieznanym kierunku. Grupa ta złożyła wnioski o azyl i ma opiekę prawną Fot. Grzegorz Dąbrowski
Lepsze już polskie więzienie niż ten ping-pong
Trzech miało paszporty, pięciu – nie. Kilku całkiem dobrze mówiło po angielsku, tłumacząc reszcie na dari i arabski. Aktywistom opowiedzieli o tym, jak byli ofiarami przemocy nie tylko w krajach pochodzenia, ale też doświadczyli jej ze strony tak jednych, jak i drugich pograniczników.
– Pokazywali ślady po pobiciu, zniszczone ubrania, zniszczone telefony – także przez naszych funkcjonariuszy – relacjonuje Marysia Złonkiewicz z Chlebem i Solą/Fundacji Polska Gościnność.
Uchodźcy mówili im, że chcą azylu, ale funkcjonariusze nie dawali im dojść do głosu. Grozili, że jeśli nie będą słuchać poleceń i cofać się do granicy, to użyją broni.
– Jak w takim ping-pongu, gdzie to my byliśmy piłeczką – porównują.
Udzielili pełnomocnictw do reprezentowania ich w postępowaniu o udzielenie ochrony międzynarodowej, w postępowaniu o zobowiązanie do powrotu, a także dla adwokatki do reprezentowania ich w postępowaniu sądowym. Nie ma dla nich znaczenia, co dalej stanie się z nimi w Polsce – mogą i trafić do więzienia, byle byli już bezpieczni. Dalszego ping-ponga, dalszego napięcia nie zniosą – mówili, płacząc.
Minkowce przy granicy polsko – białoruskiej. Grupa Irakijczyków, która w sobotę (21 sierpnia) została zatrzymana przez straż graniczną, w niedzielę (22 sierpnia) przebywała w lesie. W momencie, kiedy straż graniczna nas zobaczyła zapakowała uchodźców do samochodu i wywiozła w nieznanym kierunku. Grupa ta złożyła wnioski o azyl i ma opiekę prawną Fot. Grzegorz Dąbrowski
Wywiezieni w nocy
– Powiedzieliśmy im, że zadzwonimy do Straży Granicznej, będziemy ich reprezentować i wszystko będzie się odbywać zgodnie z przepisami. Zaufali nam… – nie może darować sobie Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.
Bo dalej nic nie poszło zgodnie z przepisami. Funkcjonariusze, którzy przyjechali po cudzoziemców dwoma samochodami, zachowywali się profesjonalnie i kulturalnie. Jednemu wymknęło się tylko: „O, to my się z panami już znamy”, ale zaraz się z tego wycofał.
„Schody” zaczęły się po przewiezieniu ich do placówki Straży Granicznej w Szudziałowie – od podważania ważności pełnomocnictw, poprzez uniemożliwienie kontaktu z cudzoziemcami. Na tym etapie Chrzanowska poinformowała polskie biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do Spraw Uchodźców (UNHCR) i biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Interweniowała Hanna Machińska, zastępczyni rzecznika, ale nie chciano z nią rozmawiać przez telefon.
Chrzanowską zaczęto wypraszać, a w końcu wypchnięto z budynku.
– W czasie gdy my próbowaliśmy przekonywać funkcjonariuszy do tego, aby przyjęli wniosek o status uchodźcy i dopuścili mnie do tej czynności, Straż Graniczna wywoziła cudzoziemców z placówki – mówi Aleksandra Chrzanowska.
Wszyscy możemy być uchodźcami! [KOMENTARZ]
Z budynku rozjechały się trzy auta – więźniarka, bus i terenówka – każde w innym kierunku. Wywieziono cudzoziemców w nieznanym kierunku, nie przyjmując od nich wniosków o status uchodźcy. Zbliżała się północ.
Cofnąć się!
W niedzielę (22 sierpnia) rano zadzwonili do swoich pełnomocników (dzięki temu, że wczoraj pomogli im naładować jeden z ostatnich telefonów, jaki im został) mówiąc, że Straż Graniczna przepchnęła ich na stronę białoruską. Znowu przeszli na polską. Wysłali lokalizację – znajdują się koło wsi Minkowce. Bardzo blisko, dosłownie 4,5 km od Usnarza Górnego, gdzie od ponad dwóch tygodni koczuje na granicy grupa uchodźców z Afganistanu, niewpuszczana do Polski.
Na miejscu byliśmy pierwsi. Kilku mężczyzn siedziało w trawie, nad nimi stał patrol: strażnik i strażniczka, obok auto straży. Gdy pogranicznicy nas zobaczyli, zaczęli krzyczeć: – Cofnąć się! Nawet nie próbujcie!
A do cudzoziemców: – Up!
Zapakowali ich do samochodu i odjechali.
Zdjęcia wysłaliśmy do SIP. – To ci sami cudzoziemcy, którzy wczoraj udzielili nam pełnomocnictw – potwierdzili.
Długo nie można było ustalić, gdzie się znajdują. Straż Graniczna upierała się w rozmowie z adwokatką, że nie udzieli żadnej informacji, bo żadne czynności wobec tych osób się nie toczą.
W tym samym czasie, kiedy straż w pośpiechu pakowała do auta wymęczonych cudzoziemców, we wsi Minkowce trwała msza. Dobiegały nas odgłosy śpiewających podczas nabożeństwa księdza i wiernych.
Pięciu odnalezionych
Po południu obrońcy praw człowieka namierzyli “swoich” uchodźców ponownie po polskiej stronie, znów w okolicy wsi Minkowce. Było ich już tylko pięciu – wyłącznie z Afganistanu i Jemenu (z Irakijczykami pogubili się po drodze). Byli w tak złym stanie, że część już nie mogła chodzić. Dotarli do nich jednocześnie – i prawnicy, i Straż Graniczna, i pomoc medyczna. Ratownicy z karetki udzielili im pomocy medycznej, a dwóch zabrali do szpitala. Resztę zabrano ponownie do strażnicy w Szudziałowie, a wraz z nimi – ich pełnomocników, celem “przeprowadzenia czynności”.
Prawnicy z Stowarzyszenie Interwencji Prawnej i Fundacji Ocalenie walczą o to, by została do nich dopuszczona ich pełnomocniczka.
– Nie możemy już ufać polskiej Straży Granicznej – gorzko kwitują aktywiści.
Minkowce przy granicy polsko – białoruskiej. Grupa Irakijczyków, która w sobotę (21 sierpnia) została zatrzymana przez straż graniczną, w niedzielę (22 sierpnia) przebywała w lesie. W momencie, kiedy straż graniczna nas zobaczyła zapakowała uchodźców do samochodu i wywiozła w nieznanym kierunku. Grupa ta złożyła wnioski o azyl i ma opiekę prawną Fot. Grzegorz Dąbrowski
Tajne rozporządzenie Wąsika
Straż Graniczna ma na swoje działania podkładkę – w piątek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik podpisał zmiany w rozporządzeniu w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na niektórych przejściach granicznych. Zmiana dopuszcza tylnymi drzwiami pushback z terytorium RP – pozwala na zawrócenie do linii granicznej każdego cudzoziemca, który został napotkany na czasowo zawieszonych przejściach granicznych, ale i „poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego”.
Rozporządzenie, krytykowane już uprzednio przez Rzecznika Praw Obywatelskich, jest teraz wykorzystywane przez SG jako powód nieprzyjęcia wniosku o status uchodźcy na terytorium RP.
Tymczasem, jak mówi adw. Małgorzata Jaźwińska, upoważniona do reprezentacji ósemki cudzoziemców, po których ślad zaginął: – Nie jest możliwe unieważnienie aktów wyższego rzędu, a tym bardziej konstytucji czy traktatu międzynarodowego rozporządzeniem ministra. Prawo do azylu jest tutaj nadrzędne.
W opinii aktywistów i prawników rozporządzenie jest sprzeczne z Konwencją Genewską, konstytucją (prawo do azylu) i wydane z przekroczeniem upoważnienia ustawowego.
Granica polsko – białoruska okolice miejscowości Grzybowszczyzna (województwo podlaskie) wojsko i straż graniczna rozciągnęli wzdłuż granicy zasieki – drut falanga. Tak ma wyglądać cała granica polsko – białoruska Fot. Grzegorz Dąbrowski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS