Na zdjęciu, którym ilustruję ten komentarz znajduje się mój dziadek Stanisław Biedroń. Żołnierz Kampanii Wrześniowej, bojownik Armii Krajowej, więzień Oświęcimia i Dachau – prawdziwy bohater, jeden z wielu, któremu portal Onet nie oddaje zbyt wiele miejsca. To zarezerwowano dzisiaj dla niemieckich morderców z Wermachtu – zbrodniczej armii Adolfa Hitlera.
CZYTAJ TAKŻE:Przeprosiny? Burza w sieci po tekście Onetu trwa! Komentatorzy: „Chamska prowokacja”; „Udawana skrucha”; „Nie zrzucił winy na hologram”
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Nie pozwólmy Onetowi zmarnować tekstu o wigilii Wehrmachtu. Maski spadają nieczęsto
Dziadek miał „niski” numer – 92266, a do niemieckiego obozu Auschwitz trafił już w styczniu 1943 roku. Wcześniej walczył z Sowietami, gdy ci wkroczyli do Polski 17 września 1939 roku. Potem była Armia Krajowa i KEDYW, aresztowanie i transport do Auschwitz. Tak rozpoczęła się jego dwuletnia gehenna, którą zakończyło dopiero wkroczenie amerykańskich żołnierzy do Dachau – obozu, na którym mój dziadek zakończył morderczą epopeję.
Przed wyzwoleniem jakiś „kulturalny” (i pewnie w życiu osobistym sympatyczny) niemiecki lekarz wszczepił mu ospę i malarię. Ot, codzienność w jednym z obozów niemieckiej maszynerii śmierci. Dziś, kilkadziesiąt lat po wojnie widzę w portalu Onet (wydawanym przez niemiecko-szwajcarski koncern RASP) zdjęcie żołnierzy Wermachtu i tytuł, który opisuje ich wojenną „gehennę”. Pewnie jedna z niemieckich matek tych żołnierzy, wystrojona w futro zrabowane zamordowanym sąsiadom – Żydom, z niecierpliwością czekała na tę fotografię. Z zapałem otwierała kopertę i ze wzruszeniem oglądała swojego „bohatera” na wojnie, którą wywołała sama, gdy jeszcze w 1933 roku oddawała swój głos na Adolfa Hitlera.
Onet publikuje zdjęcie dumnych synów niemieckiej ziemi. Rozwodzi się nad ich „niedolą” i „męką”. Gdzieś na froncie, w zimnej ziemiance, okopie. Wzruszenie chwyta za serce wszystkich fanów niemieckiego hitleryzmu. Medium wydawane także przez Niemców nie widzi w publikacji niczego szczególnego. Jeszcze jedna łzawa historia, która rozwodni niemieckie winy i zbrodnie, pokaże oprawców w roli miłych i pełnych nadziei chłopców. A ci „źli Polacy” także powinni uronić łzę, popaść w melancholię i na nowo spojrzeć na naszą „trudną” historię. Nic z tego. Zareagowali internauci, na głowy szefów Onetu posypały się gromy. Dopiero wtedy ktoś zareagował. Tekst usunięto z portalu. Nastąpiły rytualne przeprosiny. Wiele z nich miało znamiona szczerości, nie przeczę. Tylko, że ktoś wcześnie ten tekst zamówił, umieścił na stronie, zaakceptował. Nieważne kto to zrobił. Trzeba spytać dlaczego. W przypadku dylematu mojego dziadka problemu nie było. Z Niemcami i sowietami bił się z przekonaniem o słuszności wojny obronnej, nie przestał po upadku roku 1939, walczył dalej. Miał rację. A jaką rację miał wydawca, który opublikował obrzydliwy tekst i zdjęcie w Onecie? Co nim kierowało? Jak do tego doszło? Na te pytania redaktor Węglarczyk nie odpowiada. Przeprosił, bo tak wypada, bo taka była korporacyjna decyzja jego szefów. Pozostał niesmak i skandal, za który odpowiedzialna jest polityka tego medium.
Proszę pana Węglarczyka, by spojrzał na Stanisława Biedronia – żołnierza i ofiarę. Niech dokładnie przeanalizuje jego numer obozowy, drogę, którą przebył. Niech go przeprosi, ale nie na twitterze. Niech zrobi to w sercu, na poważnie i z przekonaniem. Może wystarczy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS