Często rzeczywiście mają ADHD. Są ponadstandardowo kreatywni, decyzyjni, robią mnóstwo rzeczy naraz. Mają supermoc polegającą na tym, że gdy się pali i wali, potrafią stanąć na wysokości zadania. Ale jest jeszcze druga strona medalu – ta, która zbiera żniwo. Polega na tym, że adehadowcy nie potrafią się wyłączyć. Cierpimy na chroniczny overthinking. Potwornie się tym męczymy.
CZYTAJ TAKŻE: W Hollywood tę cechę nazywa się „supermocą”. Firmy, które potrafią wyławiać takich pracowników, zyskują przewagę
Wszyscy tak macie?
Wszyscy lub prawie wszyscy. Adehadowcy się przyciągają. Mam mnóstwo znajomych ze zdiagnozowanym ADHD, diagnozujących się i takich, którzy nie chcą się zdiagnozować, ponieważ boją się, że leczenie zabije ich kreatywność. Nie chcą stracić korzyści biznesowych wynikających z choroby.
Podczas tegorocznej konferencji Infoshare przytoczyłeś statystyki, które mówią, że w społeczeństwie 5 proc. osób cierpi na ADHD, a wśród przedsiębiorców aż 30 proc. I teraz pytanie: adehadowcy wybierają biznes czy biznes wybiera was?
To działa w dwie strony. Mamy dużą skłonność do ryzyka, za co odpowiada mechanizm dopaminowy – strasznie nas kręci otrzymywanie nagród za podjęte ryzyko. Chcemy, aby to się jak najczęściej powtarzało. Stąd bierze się ta seryjna przedsiębiorczość – jeden sukces pcha nas do kolejnego. I to się dzieje poza nami. A z drugiej strony często świadomie decydujemy się na przedsiębiorczość, która oferuje coś, czego nie dają inne, w naszej ocenie mniej atrakcyjne zawody. Normatywny człowiek raczej nie chce kierować firmą, która przechodzi przez piekło i nad którą trzeba pracować 18 godzin na dobę w ogromnej koncentracji. A człowiek z ADHD bierze to z pocałowaniem ręki. Każdy przedsiębiorca adehadowiec, jakiego znam, przerabiał coś podobnego. Nieprzypadkowo szacuje się, że wśród startupowców odsetek ludzi z ADHD wynosi nawet 50 procent.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS