A A+ A++

Grzybobranie najlepiej rozpocząć o świcie. Godzina ósma też być może, ale prawdziwy grzybiarz do lasu udaje się z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. Nie ma to racjonalnego uzasadnienia, choć zdarzają się opinie, że o świcie jest mniejsza konkurencja i wybór grzybów większy.

W Polsce ok. 80 proc. lasów należy do państwa, co stanowi aż 7,6 mln hektarów. Tu grzyby można zbierać właściwie bez ograniczeń. To znaczy nie wolno ich ruszać w rezerwatach, parkach narodowych, ostojach zwierzyny, nie wolno wchodzić do leśnych szkółek i na wojskowe poligony, lepiej unikać terenów, gdzie właśnie odbywa się polowanie – ale nikt nam grzybów nie będzie wydzielał. Natomiast właściciel lasu prywatnego ma prawo nie zezwolić na zbieranie grzybów z terenu, który jest jego własnością – i to należy uszanować.

Niestety w wielu krajach UE zbieranie grzybów nie jest popularne, a bywa, że za myszkowanie w leśnym poszyciu możemy zostać ukarani. U naszych zachodnich sąsiadów na przykład, z lasu można wynieść co najwyżej kilogram pachnącego przysmaku, wszelkie nadwyżki narażą nas na mandat. W Austrii są to dwa kilogramy, ale zasady i tereny do zbierania określają władze każdego landu oddzielnie.

W Holandii wszystkie lasy, a więc i grzyby w nich rosnące należą do Królowej, zbierać je byłoby dużym nietaktem. Belgowie las i jego dobra chronią tak restrykcyjnie, że próba zagłębienia się z kozikiem i koszykiem  w ostępy może nas słono kosztować.

Francuzi i Włosi płacą za zezwolenia na grzybobranie, a Skandynawowie, choć wydaje się to nieprawdopodobne,  nie przepadają za grzybami, choć w swych przepastnych lasach mają ich nieograniczone ilości. Co innego nasi bratni Słowianie – czy to na wschodzie czy na południu – znają się na grzybach, zbierają je i cenią to zajęcie niezmiernie.

Co możemy zbierać? Wokół Bydgoszczy przepięknych terenów leśnych nie brakuje, a przy dobrej pogodzie grzybów w nich jest pod dostatkiem. Dominują podgrzybki, zwane przez niektórych czarnymi łebkami z racji brunatnego kapelusza. Nie sposób ich z niczym pomylić, brązowe czapeczki i białe gąbeczki pod nimi odróżni nawet dziecko. Zielonkawe, aksamitne kapelusze, z żółtym podbiciem, ozdabiają zajączki, wokół spróchniałych pni mnożą się pomarańczowe kurki, w brzozowych zagajnikach maślaki, a w najmroczniejszych ostępach – borowiki. Szczęściarze wyszukają smukłe kanie, ale to grzyby dla znawców – łatwo je pomylić ze sromotnikowymi muchomorami. Choć stacje sanepidu, z racji koronawirusa, obecnie są mocno obciążone pracą, jeśli mamy jakąkolwiek wątpliwość co do zdatności do spożycia danego grzyba – lepiej skonsultujmy się ze specjalistami, albo po prostu go wyrzućmy. Lepiej stracić jednego osobnika niż zdrowie lub życie.

Jak grzyby zbierać? Kierownik Działu Informacji i Promocji UTP, Michał Grzybowski, który już pierwsze grzybobranie ma za sobą, przekazał nam zdjęcie swojego kosza z leśną zdobyczą.   – Specjalnie dziś kupiony na grzyby  – chwali się Grzybowski – a swoją drogą jestem zaskoczony spektakularnością tego grzybobrania.

A taki kosz jest na grzyby najlepszy. Grzyb, choć wykręcony ze ściółki lub wycięty nożykiem wciąż jeszcze żyje – paruje, wydziela energię, wilgoć  – w plastikowym worku może się zaparzyć i, nawet jeśli pochodzi z jadalnego gatunku, może się stać trujący. Mykolodzy apelują, aby po wycięciu lub wykręceniu grzyba resztki grzybni przykryć mchem lub ziemią, by się nie zeschła. Radzą też, by nie zbierać starych, zmurszałych kapeluszy. W końcu w przyszłym roku też trzeba będzie uczynić zadość polskiej tradycji.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrzemeszno: Zaginął… paw!
Następny artykułLiga Narodów. Ensar Arifović: W Bośni panuje pewien dziwny układ