A A+ A++

Od pamiętnej wymiany z udziałem Luki Doncicia i Anthony’ego Davisa minął już tydzień, a jednak nie da się ukryć, że wciąż żyje nim cały koszykarski świat. Szczególnie fani Dallas Mavericks wyraźnie pokazują, co sądzą o tego rodzaju transakcji, a w ich zachowaniu ewidentnie widać oznaki całkowitego zniesmaczenia. Jak się okazuje, podobne odczucia mogły towarzyszyć członkom sztabu szkoleniowego ekipy z Teksasu. Przynajmniej jednemu z nich.


Marko Milić nigdy nie był stałym bywalcem nagłówków amerykańskich gazet, a jednak to właśnie on pod koniec lat 90-tych został pierwszym Słoweńcem w NBA. Skrzydłowy, wybrany w drugiej rundzie draftu w 1997 roku przez Philadelphia 76ers, w najlepszej lidze świata zawitał w barwach Phoenix Suns. W trakcie dwóch sezonów – z przerwą na spowodowany lockdownem pobyt w Fenerbahce – rozegrał łącznie 44 mecze, w których osiągał średnio 2,5 punktu, 0,7 zbiórki oraz 0,3 asysty.

Widząc, że raczej nie ma szans na przebicie się w Stanach Zjednoczonych, reprezentant Słowenii wrócił do Europy, gdzie przez lata reprezentował barwy między innymi Unionu Olimpija (z tą drużyną jeszcze przed trafieniem do NBA awansował do Final Four EuroLigi. później reprezentował jej barwy jeszcze trzykrotnie), Realu Madryt czy Virtusu Bologna, a karierę zakończył w 2015 roku, zaliczywszy epizod na Bliskim Wschodzie. Być może wtedy jeszcze się nie spodziewał, że dane mu będzie powrócić za ocean.

Czasami znajomości się jednak przydają. Będąc zawodnikiem Suns, Milić za jednego z kolegów drużyny miał samego Jasona Kidda. Gdy więc w 2022 roku szkoleniowiec Dallas Mavericks szukał nowego asystenta, jego wybór padł właśnie na dawnego kolegę z boiska, który… pełnił funkcję selekcjonera reprezentacji Słowenii, gdzie już wcześniej spotkał się między innymi z Luką Donciciem.

Wygląda na to, że trener i zawodnik zapałali do siebie sympatią, ponieważ gdy gwiazdor Mavericks przeniósł się do Los Angeles Lakers, Milić stwierdził, że on też nie ma już czego szukać w Dallas. Jak napisał na portalu Substack znany dziennikarz Mark Stein, były już asystent Kidda oficjalnie zrezygnował z funkcji, informując swojego przełożonego, że jeśli w drużynie nie ma jego młodszego rodaka, to on odchodzi.

To i tak nic w porównaniu z reakcjami kibiców, którzy oficjalnie protestowali przed American Airlines Center, nawołując do zwolnienia Nico Harrisona. Ponoć sytuacja posunęła się nawet tak daleko, że Mavericks musieli zatrudnić swojemu menedżerowi osobistą ochronę, ponieważ otrzymywał on groźby śmierci. O wszystkim pisaliśmy już w tym miejscu.

Legendarny szkocki piłkarz i trener Bill Shankly powiedział kiedyś: „Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego”. Zachowanie fanów (chociaż może bardziej pasuje tu słowo – fanatyków) basketu rodem z Teksasu pokazuje, że niektórzy sądzą to samo o koszykówce.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMężczyzna zabarykadował się z dzieckiem w mieszkaniu. Finał akcji
Następny artykułTo nie były plotki o Magdzie Mołek. Tak naprawdę się z nią pracuje. “Upływ czasu nic nie zmienił”