A A+ A++

Przed sezonem nowojorczycy stawiani byli w wąskim gronie faworytów. Do rozgrywek przystępowali z trójką wielkich gwiazd: Kevinem Durantem, Kyrie Irvingiem i Jamesem Hardenem.

Rzeczywistość z różnych powodów okazała się jednak daleka od oczekiwań. Irving stracił większą meczów z powodu niezaszczepienia się na COVID-19, a źle czujący się w drużynie Harden został oddany w lutowej wymianie do Philadelphia 76ers. W efekcie do play-off przystąpili dopiero z numerem siódmym.

Smaczku tej rywalizacji dodawał również fakt, że Irving wcześniej był zawodnikiem Celtics. Bostończycy od początku podkreślali, że nikogo się nie boją. W ostatnim spotkaniu części zasadniczej mogli celowo przegrać i uniknąć Nets, ale wybrali inną drogę.

ZOBACZ TAKŻE: Liga Mistrzów FIBA: Dwaj sędziowie z Polski poprowadzą mecze finałowe

“Rozważania o tym, na kogo lepiej trafić, bawiły nas. Nie unikamy rywalizacji z żadnym przeciwnikiem. Wiemy, jaki jest nasz cel i zamierzamy go osiągnąć” – powiedział Marcus Smart, który kilka dni temu został wybrany najlepszym obrońcą sezonu.

To właśnie defensywa była kluczem do sukcesu Celtics, którzy skupili się na wyłączeniu z gry Duranta. Minionej nocy 33-latek wreszcie zagrał solidnie notując 39 punktów, ale w całej serii miał ledwie 38-procentową skuteczność rzutów z gry.

Irving natomiast zdołał błysnąć tylko w pierwszym spotkaniu, w którym zdobył 39 punktów. W poniedziałek na swoim koncie zapisał 20, co na gwiazdę nie jest imponującym wynikiem.

“Wiele czynników zadecydowało o naszej porażce. Przede wszystkim rywale byli lepsi jako drużyna” – ocenił Durant.

Celtics rzeczywiście imponowali zespołowością. 29 punktów zdobył Jayson Tatum, 22 dołożył Jaylen Brown, a Smart miał 20 pkt i 11 asyst.

Para Celtics – Nets miała być najbardziej zaciętą w pierwszej rundzie, a jako jedyna zakończyła się w czterech meczach. Bostończycy na wyłonienie kolejnego rywala muszą poczekać. Będą nim albo broniący tytułu Milwaukee Bucks, albo Chicago Bulls. Aktualni mistrzowie prowadzą 3-1.

Zamknąć w poniedziałek rywalizacji nie zdołała Philadelphia 76ers. Podopieczni trenera Doca Riversa przegrali we własnej hali z Toronto Raptors 88:103, ale w serii prowadzą 3-2.

“Szóstki” wygrały trzy pierwsze mecze. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby jakiś zespół zmarnował taką przewagę. Szóste spotkanie odbędzie się w czwartek w Toronto.

Ważny piąty mecz wygrali koszykarze Dallas Mavericks. Teksańczycy rozbili we własnej hali Utah Jazz 102:77 i objęli prowadzenie 3-2. Statystyka pokazuje, że aż w 82 proc. przypadków ten, kto wygrywa piąty mecz przy remisie, wygrywa również serię.

Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Luka Doncic. Słoweniec uzyskał 33 punkty, 13 zbiórek i pięć asyst.

Mecz numer sześć w czwartek w Salt Lake City.

CM, PAP

Przejdź na Polsatsport.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJohnny Depp chciał odpowiednio pożegnać Jacka Sparrowa w Piratach z Karaibów 6
Następny artykułSanocki policjant brązowym medalistą XLVI Mistrzostw Polski w Kulturystyce i Fitness 2022