A A+ A++

Donald Tusk obawia się powtórki z historii i nie chce, aby te upiory z przeszłości budziły się właśnie teraz i szkodziły jego próbie odbudowania pozycji Platformy Obywatelskiej – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog, wykładowca KUL.

CZYTAJ TAKŻE:

— To miało ocieplić wizerunek?! Teściowa napisała do Tuska ws. Budki i Siemoniaka: „Donku, to są pozytywne chłopaki…”

— Teściowa skradła show. Komentujący kpią z Tuska po czacie: „Żenująca groteska”. Duży niesmak po upokorzeniu partyjnych kolegów

— Twitter nie zostawia suchej nitki na Siemoniaku: „Samokrytyka godna czasów stalinowskich”; „Kajają się jak na partyjnych zebraniach”. KOMENTARZE

wPolityce.pl: Czy Donald Tusk upokorzył Borysa Budkę i Tomasza Siemoniaka?

Prof. Arkadiusz Jabłoński: W polityce trudno jest mówić o „upokorzeniu”. To było raczej jasne pokazanie tym dwóm panom ich miejsca w szeregu i zarazem taka przestroga przed próbami działań niekonsultowanych z Donaldem Tuskiem. Bez wątpienia był to wyraźny sygnał dla partii i elektoratu, że Borys Budka i Tomasz Siemoniak znacząco stracili swoje pozycje polityczne.

Oprócz „wzięcia na dywanik” dwóch ważnych polityków Platformy, były premier zastosował dość interesujący chwyt. Podczas „Q&A” Tusk stwierdził, że za Budką i Siemoniakiem wstawiła się… jego teściowa. Odczytał przy tym wiadomość, którą miał odczytać od „swojej starej doradczyni”, czyli teściowej właśnie. Czemu miał służyć ten zabieg, raczej niespotykany dotąd w polskiej polityce?

Sformułowanie, które jakoby miała teściowa przesłać panu Tuskowi, że to są „dobre chłopaki”, to rzeczywiście coś więcej niż utrata pozycji politycznej. To jak gdyby ubranie ich w takie „krótkie spodenki” polityczne, sugestia: „To są jeszcze chłopcy, którzy nie dorośli do wielkiej polityki i ty, Donaldzie, nie denerwuj się na te dzieci. One kiedyś zrozumieją, jakim jesteś wielkim przywódcą i na pewno będą ci wiernie służyć”. Taka mniej więcej była wymowa tej wiadomości, a jako że została przez pana Donalda Tuska świadomie podana do publicznej wiadomości, to znaczy, że chodziło o jednoznaczne – jak pisał Gombrowicz – „upupienie” Budki i Siemoniaka.

W mediach pojawiają się informacje, że lider Platformy Obywatelskiej będzie teraz próbował „układać” partię na nowo, m.in. poprzez dyscyplinowanie polityków, których zachowania są – delikatnie mówiąc – kontrowersyjne, takich jak Klaudia Jachira czy Franciszek Sterczewski. Teraz widzimy, że karząca ręka Donalda Tuska dosięgła również takich postaci jak Tomasz Siemoniak i Borys Budka, czyli polityków dość doświadczonych, pełniących ważne funkcje, w przeszłości zajmujących stanowiska ministerialne. Skąd takie działania – dla jednych świadczące o wysokich standardach obowiązujących w PO, dla innych – nieco dyktatorskie?

To jest kwestia sondaży. One są bardzo słabe dla Platformy Obywatelskiej. Efekt Tuska już nie tylko nie działa, ale okazuje się, że czegoś takiego w ogóle nie ma. Wydaje się, że Donald Tusk postanowił znaleźć w partii „kozły ofiarne”, które mógłby obwinić za ten stan rzeczy. Zaczyna się narracja w stylu: „No jak można robić politykę z takimi ludźmi”, bo w tym kontekście, choć z powodu innych przewinień, zostali wymienieni również tacy parlamentarzyści, jak Sławomir Nitras, Klaudia Jachira czy Franciszek Sterczewski. Przeniesienie odpowiedzialności na nich, czemu służył również wpis mecenasa Romana Giertytcha na Twitterze: „A teraz wyobraźcie sobie co by było gdyby on nie wrócił?”, wskazujący na to, że ci ludzie nie dorośli do wielkiej polityki. Tusk w ten sposób pokazuje: „Zrobiłem, co mogłem, ale więcej się nie da z takimi ludźmi” i mam wrażenie, że tak należy odczytywać te, jak się wydaje, niewspółmierne do tego, co się wydarzyło, reakcje lidera Platformy Obywatelskiej na zachowanie Borysa Budki, Tomasza Siemoniaka, Sławomira Neumanna i innych.

Niejednokrotnie zdarzało się, że Platforma Obywatelska, ale i sam Donald Tusk, wstawiali się za politykami tego obozu, wobec których toczyły się postępowania sądowe czy prokuratorskie; parlamentarzystami, którym stawiano zarzuty. To jednak nieco cięższy kaliber niż imprezowanie z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Czy możemy to odczytać jako zmianę kierunku politycznego?

Nazywam to „kompleksem restauracji Sowa i Przyjaciele”. Ten syndrom tkwi bardzo głęboko w pamięci byłego premiera. To był ostatni akt jego politycznej aktywności w Polsce przed wyjazdem do Brukseli. Skończyło się to porażką wyborczą. Skojarzenia z tym związane uczyniły Platformę partią zabawy, braku powagi, braku wyważonego języka czy wręcz partią działań na pograniczu prawa. Donald Tusk, jak sądzę, dodatkowo obawia się również powtórki z historii i nie chce, aby te upiory z przeszłości budziły się właśnie teraz i szkodziły jego próbie odbudowania pozycji Platformy Obywatelskiej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozm. JJ

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCyprian Kamil Norwid. Wielka miłość i wielka bieda. “W nim była Polska”
Następny artykułKsiężna Kate zaskoczyła wszystkich. “Myślałem, że jest bardziej sztywna”