Architekci sukcesu “Mythic quest”, średniowiecznego fantasy MMORPG, Ian i Poppy założyli nową firmę i starają się pracować nad kolejnym mega hitem, choć oboje nie do końca wiedzą co robią. Tymczasem David został sam na pokładzie i bez pomocy Jo nie wiedziałby w co ma ręce włożyć.
Kiedy twórcy “U nas w Filadelfii” robią nowy serial o autorach gry komputerowej, to możesz być pewien, że będzie przynajmniej zabawnie. A kto wie, może i z poszanowaniem tematu i faktycznie występującymi w branży tematami! Nie przesadzajmy, “Mythic quest” to w pierwszej kolejności produkcja o zabarwieniu humorystycznym, a dopiero później serial o gamedevie, ale czasami potrafią błysnąć. To jak pracują testerzy i w jaki sposób wymyśla, a następnie wdraża się nowe przedmioty i rozwiązania to kompletny absurd i nie sugerowałbym się nimi rozważając pracę dla którejś z naszych wiodących firm robiących gry, ale szanuję z jaką wiarygodnością mówi się o grach w ogóle. Zazwyczaj. Jeden z takich momentów wydarzył się właśnie w trzecim sezonie. Młoda Poppy opowiada tacie, że gra w “Final Fantasy IX” i doszła już do ostatniego Bossa, Kujy. Mało tego, kiedy później twórcy pokazują, jak dziewczyna gra, faktycznie w dłoni trzyma pada od PS1, a na ekranie rozgrywa się walka z Kują. Boss okazuje się jednak za silny, więc na ekran wchodzi game over. W tym samym momencie do pokoju wpada wkurzona mama, mówiąc, że mają w tej chwili to wyłączyć i wziąć się za naukę. Oglądający grę córki tata szybko godzi się z żoną, ale Poppy mówi, że nie mogą teraz wyłączyć konsoli, bo… Nie zapisali jeszcze gry. A było tak blisko!
Mythic quest (2020) – recenzja 3 sezonu serialu [Apple]. Naturalne rozwinięcie
Trzeci sezon bardzo szybko przywraca względnie ten sam status quo po turbulentnym zakończeniu poprzedniej porcji odcinków. Poppy (Charlotte Nicdao) i Ian (Rob McElhenney) założyli swoją własną firmę – Grimpop – ale oboje są niemożliwie wręcz uzależnieni od dawnego miejsca pracy, spędzając w nim prawdopodobnie więcej czasu niż we własnym biurze. Na szczęście nie jest to takie trudne, o czym przekonamy się jeszcze w pierwszym odcinku. Brad właściwie natychmiast wychodzi na warunkowe zwolnienie i podejmuje pracę jako woźny w tej samej firmie, z której dopiero co został zwolniony i właściwie pozostaje tylko aby wszyscy przyzwyczaili się, że nowa sytuacja wcale taka znowu nowa nie jest i można żyć. Oczywiście nie będzie to takie proste. A może wręcz niemożliwe? Ludzie się zmieniają, więc nawet pozorny brak zmian może prowadzić do wielkich przetasowań w przyszłości.
Fabuła trzeciego sezonu intrygowała mnie z kilku powodów, z których każdy wiązał się jakoś z faktem, że bohaterowie zostali postawieni w nowej sytuacji. Brad (Danny Pudi z “Community”) twierdzi, że chce po prostu robić swoje i zapracować na swoje przedwczesne zwolnienie z więzienia, ale jest przy tym tak śliski i podejrzany, że nie sposób mu uwierzyć. Jo (Jessie Ennis) wraca na pozycję asystentki Davida i sprawia wrażenie jakby naprawdę chciała mu pomóc i być lepszą, bardziej godną zaufania osobą, ale widać, że ciągnie ją do władzy, kontroli i bycia despotą. David chce robić film “Mythic quest” nie mając przy tym pomysłu co zrobić z samą grą. Poppy i Ian natomiast… Mogliby już się wreszcie pocałować. Wszyscy dobrze wiemy, że do tego to zmierza. A może wcale nie! Może scenarzyści doskonale wiedzą, że tak to wygląda i mają zamiar zwodzić widzów ile się da, po czym zostawić temat bez odpowiedzi. Rzecz jest bardzo dobrze napisana, więc nie zdziwiłbym się, gdyby taki właśnie był plan.
Mythic quest (2020) – recenzja 3 sezonu serialu [Apple]. Sezon skrajności
Trzeci sezon serialu jest tak kontrastowy, jak jeszcze nigdy. Z jednej strony dostajemy absolutnie najlepszy odcinek w historii serialu (standardowy, bo czysto koncepcyjnie najlepsza była “Kwarantanna” z pierwszego sezonu) , wspomniany już pobieżnie “Sarian”. To bardzo stonowana jak na “Mythic quest” historia dwóch zupełnie różnych od siebie dusz, które czystym przypadkiem połączy miłość do gier. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, z jakim wyczuciem scenarzyści opowiadają w nim o depresji, potrafiąc przeciąć ją momentami znacznie lżejszymi i nie wyglądać przy tym jakby zamówili klauna na pogrzeb. Młodzi aktorzy robią niesamowitą robotę, choć z zupełnie różnych powodów. Młody Ian chwyta widza za serce nie gorzej niż stare dziady, na codzień wygrywające złote globy, czy inne statuetki, choć oczywiście jego nikt nie doceni, bo jest jeszcze za młody i te żywe emocje “wyszły mu przypadkiem”. Natomiast młoda Poppy jest po prostu idealną kopią oryginału i to aż niepokojące, że to nie dosłownie ta sama aktorka w dwóch rolach. Chapeau bas w obu przypadkach.
Z drugiej strony natomiast mamy odcinek finałowy, w którym dobrych kilka zwrotów akcji wyskakuje dosłownie z kapelusza, wprowadzając chaos i tworząc grunt pod zmiany na kolejny sezon. Nie zrozum mnie źle, to mogą być arcyciekawe zmiany, ale sam fakt, że zupełnie nagle dowiadujemy się tyłu tak ważnych rzeczy sprawia, że cały finał staje się niemożliwie wręcz tani i zupełnie traci na wiarygodności. Nie wymagam nie wiadomo jak wiele od prostego serialu komediowego, ale jeśli ciągniemy jedną nitkę fabularną przez cały serial, to prosiłbym żeby była ona chociaż z grubsza przemyślana żebym nie czuł się oszukany. Tak jak miało to miejsce w finale trzeciego sezonu.
“Mythic quest” to wciąż bardzo sympatyczny serial, z absolutnie świetną, czującą materiał obsadą, niezłymi pomysłami i ponadprzeciętnym przywiązaniem do detali. To powiedziawszy jest to również produkcja do bólu wręcz standardowa, nie próbująca nawet wybić się w żaden sposób przed szereg. I raz jeszcze odbijając piłeczkę przyznam, że akurat w dzisiejszych czasach scenariuszowej miernoty, serial po prostu kompetentny, potrafiący być “woke” i jednocześnie nabijać się z całego trendu, brzmi jak propozycja, której nie można odmówić. Polecam serdecznie, nie tylko fanom gier.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS