W styczniu minęło 13 lat od jego debiutu w Pucharze Świata. Miał 13 i pół roku, gdy przepadł w kwalifikacjach do konkursu na Wielkiej Krokwi. I płakał. Wtedy podpisywał pierwszy w życiu kontrakt ze sponsorem, a przez media nie tylko branżowe był nazywany cudownym dzieckiem skoków narciarskich i następcą Adama Małysza.
Jedne mistrzostwa i jeden medal
Dziś Klemens ma 26 i pół roku, żonę i dwoje dzieci. Już od dawna nikt nie obwołuje go niczyim następcą. I już od dawna nie było go na żadnej z największych imprez. Klemens nigdy nie pojechał na igrzyska olimpijskie, a na mistrzostwach świata był tylko raz – sześć lat temu.
W Falun w 2015 roku Murańka był indywidualnie 17. i 20. A w drużynówce razem z Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą i Janem Ziobą sprawił dużą niespodziankę, zdobywając brązowy medal. Teraz Klemens potrzebuje chociaż tak dobrych skoków jak tamte z Falun, żeby w ostatniej chwili wywalczył sobie miejsce w kadrze na MŚ 2021, które już za półtora tygodnia zaczną się w Oberstdorfie.
“Myślę, że jest dla mnie szansa”
– Myślę, że jak najbardziej jest dla mnie szansa na załapanie się do kadry. Ale kluczowe jest, żeby o tym nie myśleć, tylko dobrze się skokami bawić – mówi nam Klemens.
W piątkowych kwalifikacjach Murańka był siódmy. Ale w treningach miał dopiero 45. i 34. wynik. – Mogę być zadowolony ze skoku kwalifikacyjnego. Ale tylko z niego. Treningowe nie były takie, jak chciałem. Ale najważniejsze, że ten kwalifikacyjny już był dobry, że z nim zostaję przed konkursem – mówi Klemens.
“Jest wesoło, tato”
Jego piątek w Zakopanem był odwzorowaniem formy falującej i w ostatnich tygodniach, i przez cały sezon. Dwa tygodnie temu w Willingen w piątek pobił rekord skoczni lecąc aż 153 metry, w sobotę był dopiero 32., a w niedzielę na Muehlenkopfschanze zajął czwarte miejsce. To najwyższy wynik w PŚ w całej karierze Murańki.
– Myśmy to na stojąco oglądali. Wszyscy w domu. Jak zostały skoki już tylko najlepszej dziesiątki, a Klimek ciągle prowadził, to nerwy były wielkie. Przyznam się: myślałem, że syn to wygra, że będzie jak Wojciech Fortuna na igrzyskach w Sapporo w 1972 roku. No dobrze, może trochę przesadziłem. Klimek mógł być jak Krzysiek Biegun parę lat wstecz, gdy wygrał konkurs w Klingenthal – mówi nam Krzysztof Murańka. – Jak Piotrek Żyła go przeskoczył, to jeszcze liczyłem, że na podium Klimek się utrzyma. Granerud, wiadomo – klasa, wygrał wyraźnie. Ale szkoda, że Eisenbichler skoczył tak dobrze i był drugi. Myślałem, że w tych nierównych warunkach on może klepnąć na bulę, bo jest nerwowy. I że dzięki temu Klimek skończy na trzecim miejscu – opowiada dalej ojciec Klemensa.
Ojciec się denerwował, a Klemens, podobno, nie. – Jak wrócił do domu, to kwitował krótko: “Jest wesoło, tato”.
“Ja wiem, co mam robić”
– W Willingen był fajny weekend. Podbudował mnie. W Klingenthal nie poszło dobrze [był 30. i 36.], bo myślę, że skoki to taka dyscyplina, że tu detale decydują czy wszystko gra, czy nie. Ja wiem, co mam robić, żeby było dobrze, ale wkradają się błędy. Wierzę, że w Zakopanem będzie ich mniej i że się będę stabilizował – mówi Klemens.
Musi to zrobić, jeśli naprawdę chce przekonać do siebie trenera Michala Doleżala. Kadra na MŚ w Oberstdorfie ma zostać ogłoszona zaraz po zakopiańskich konkursach. Nie wiadomo czy czeski trener Polaków zdecyduje się zabrać do Niemiec pięciu czy sześciu zawodników. Ale wiadomo, że mamy czterech pewniaków (Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Piotra Żyłę i Andrzeja Stękałę) oraz Jakuba Wolnego, który najpewniej przekonał do siebie sztab ostatnimi równymi występami.
Słuchać trenera. I swoich odczuć
– Muszę się skupiać na tym, co mówi trener. I na moich odczuciach z każdego skoku. To prawda, że na początku sezonu wyglądałem równiej niż ostatnio, ale czuję, że naprawdę formą nie odstaję od tego, co pokazywałem wtedy. Wierzę, że w sobotę i w niedzielę w Zakopanem będę dobry w konkursach. To moja szansa – mówi Murańka.
Żeby było jasne – to nie jest zły sezon Murańki. Tak naprawdę nigdy nie miał lepszego. W Pucharze Świata zebrał 112 punktów, a jego życiówka to 132 punkty z zimy 2013/2014. Przy normalnych, solidnych skokach Klemens powinien tamten wynik poprawić już dzięki występom w ten weekend w Zakopanem.
Pomoże małżonce przy Jasiu. Ma odskocznię. To pomoże?
Dla niego to bardzo dobrze, że właśnie tu, u siebie, dostaje swoją ostatnią szansę wskoczenia do kadry na MŚ. – U syna widzę dobre nastawienie i zadowolenie z życia. Jak jest w Zakopanem, to cieszy się najbardziej, bo i potrenuje na skoczni, która mu służy, i pomoże małżonce przy małym Jasiu [drugi syn Murańki urodził się w styczniu] – mówi Krzysztof Murańka. – A Wielką Krokiew to on bardzo lubi. Latał na niej daleko jako dziecko i niewiele brakowało, a miałby jej rekord jako dorosły skoczek – przypomina ojciec Klemensa. – Szkoda, że mu tych 144 metrów nie uznali za rekord. Przecież on tylko lekko dotknął śniegu palcami, to nie było prawdziwe podparcie lądowania – dodaje.
Skok Murańki z 2015 roku wyglądał tak:
Po czterech latach przyszła stabilizacja finansowa. Pora na sportową
Na aż tak dalekie jego loty w sobotę i niedzielę niewiele wskazuje. Ale czy można się było spodziewać, że w Willingen pobije rekord i będzie blisko podium? Zresztą, aż takich wyczynów Murańka pewnie nie potrzebuje, by uzyskać to, na czym mu zależy. Wydaje się, że ważniejsza od jednego, nawet najwspanialszego skoku, jest stabilizacja. Lepiej byłoby więc, gdyby Klemens był w Zakopanem na przykład dwa razy w Top 15 niż raz w walce z najlepszymi, a raz na przykład bez awansu do drugiej serii.
– Na razie jest u syna stabilizacja finansowa. Przez cztery lata nie miał sponsora na kasku i nie miał pensji, jaką w tym sezonie dzięki sponsorowi ma. To jest wielki plus. A teraz pora na stabilizację w wynikach. Liczę, że i to przyjdzie – kończy Krzysztof Murańka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS