A A+ A++

Wszelkie dyskusje o moralności, etyce, dobru i złu są dokładnie tyle samo warte, co dyskusje o mądrości, głupocie, pięknie, brzydocie, powinnościach, świętościach, tabu tudzież innych abstrakcjach – opierają się bowiem na uczuciach, przekonaniach i subiektywnych, acz niepodważalnych założeniach. Jak bowiem decydujemy, że coś jest dobre lub złe? Czy w ogóle o tym decydujemy? Czy może raczej decydują o tym za nas nasze uczucia?

Dlaczego tak się czepiłam tych uczuć? Dlaczego nagminnie pomijam rozum, analizę, namysł, logikę? To wszystko też jest bardzo ważne, niemniej o tym, co jest OK, a co nie OK, decyduje przede wszystkim CZUCIE. Czuję, że coś jest dobre/złe, a zatem robię to/nie robię tego, popieram/potępiam to. Skąd się jednak owo „czucie” bierze? Przecież nie z Kosmosu. Nie rodzimy się z umiejętnością rozróżniania dobra od zła, a co najwyżej z pewnymi predyspozycjami, np. większa/mniejsza skłonność do dzielenia się, większa/mniejsza agresywność. W znacznej mierze kształtuje nas kultura. Czy jednak do końca?

Wydawać by się mogło, że ludzie z jednego kręgu cywilizacyjnego (tu: Polska) będą myśleć i czuć podobnie. Nic z tego. Zbyt wiele różnych czynników wpłynęło na nasz odbiór, ocenę i podejście do rzeczywistości. Wychowanie, towarzystwo, lektury, filmy, przypadkowe doświadczenia – wszystko na nas oddziałuje i kształtuje owo „czucie”, a ono potem zmusza nas do konkretnych wyborów. Możemy te wybory w miarę logicznie argumentować, objaśniać, otaczać woalem rozumności, jeśli jednak rozmówca będzie upierdliwy i zacznie nas wypytywać: „A dlaczego tak? Dlaczego nie inaczej?”, to dojdziemy do punktu, w którym trzeba będzie powiedzieć: „Bo tak uważam. Tak czuję. To jest dla mnie słuszne”.

Z tego powodu nie ma i nigdy nie będzie porozumienia pomiędzy wyznawcami skrajnie odmiennych poglądów. Tradycjonaliści versus postępowcy, socjaliści versus liberałowie, ekoterroryści versus myśliwi, zwolennicy skrobanki na życzenie vs zwolennicy całkowitego zakazu, etc, etc – ci wszyscy ludzie walczą o to, żeby zmienić/utrzymać świat w takiej postaci, w jakiej im się podoba. Można to obserwować z boku, dołączyć do jednej z frakcji lub walczyć samotnie o swoją sprawę. Ale nie można nikomu nakazać, żeby on sam wstrzymał się od działania. A tego chyba niektórzy by sobie życzyli. Stąd tyle emocjonalnych notek na Salonie, w których wybrzmiewa głęboki żal, że inni myślą, czują i postępują inaczej niż sam autor/autorka.

Jedyne, czego ja bym sobie życzyła, to żeby owe wszystkie uczucia, przekonania tudzież wiara, które popychają nas do popierania bądź potępiania danej sprawy, nie były oderwane od rzeczywistości. Czasami bowiem ktoś zaczyna czuć złość, ból i wrogość wyłącznie na podstawie urojeń, którymi albo sam się skarmił, albo skarmiły go media, otoczenie, znajomi, autorytety, etc. To jest jednoznacznie złe i warto się pilnować, żeby nie ulec fałszywym bogom. O ile bowiem nie mamy wpływu na to, co czujemy, o tyle jak najbardziej mamy wpływ na to, czy będziemy reagować na fakty czy na kłamstwa.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStudiowała w Bostonie, wystąpi w rodzinnym mieście. Zagra też Polski Piach
Następny artykułPOLICYJNE PODSUMOWANIE WEEKENDU – DACHOWANIE, KOLIZJE I OBYWATELSKIE ZATRZYMANIE