A A+ A++

Na łamach “Gazety Działdowskiej” chcemy pokazać ciekawych ludzi z powiatu działdowskiego. Znasz kogoś o kim warto napisać? Napisz do nas: [email protected]. Mile widziane uzasadnienie. Dziś rozmawiamy z Dariuszem Grochowskim – trenerem, nauczycielem.

Mieszkańcy kojarzą pana ze sportem. Już od czasów dzieciństwa był pan osobą aktywną?
— Tak, to były dawne czasy. Inaczej się wtedy żyło. Przede wszystkim dzieci były gonione do domu, a nie z domu. Po lekcjach podwórko: piłka nożna, rower, “zdobywanie” nieznanych terenów i inne zabawy. Wówczas wszyscy byli aktywni.

Kiedy poczuł pan „powołanie” do nauczania sportu i trenowania drużyn?

— Gdzieś tak po szkole średniej mocniej zainteresowałem się sportem, a właściwie niedostępnymi w Działdowie formami (mniej popularnymi). Szczerze mówiąc, wtedy nie było to powołanie, tylko chęć poznania nowego.

Jest jakiś przepis na bycie dobrym trenerem / nauczycielem?

— Tak jak nie ma przepisu na wynik sportowy, tak nie ma przepisu na super trenera-nauczyciela. Wciąż są trenerzy, którzy trzymają zawodników “krótko”, są też trenerzy kumple. Najważniejsza jest wiedza i umiejętność jej przekazywania. Należy ciągle się rozwijać, poszukiwać nowych ścieżek. Kolejny problem to kwestie interpersonalne. Dobry trener musi cechować się empatią. Szczególnie dotyczy mojej sytuacji, czyli pracy z grupą. To są ludzie o różnej wrażliwości, często różnych potrzebach i oczekiwaniach. Należałoby umieć odczytać ich emocje i odpowiednio reagować. Trzeba znaleźć “złoty” środek pomiędzy oczekiwaniami trenera – drużyny – zawodników. Dobrze jest dawać przykład własną postawą (aktywność, dbałość o zdrowie, zaangażowanie, rozwój – zdobywanie nowej wiedzy).

Co jest najtrudniejsze w pańskim zawodzie?
— Zawodzie nauczyciela czy trenera? Bo jednak trochę się różnią. W zawodzie nauczyciela najtrudniej zachęcić do aktywności (szczególnie teraz), bo młodzież musi być na lekcji. To się nie podoba, coś innego jest za trudne, a jeszcze inne bez sensu. W byciu trenerem, mówię oczywiście o swojej sytuacji, jest tylko jeden minus, reszta to czysta przyjemność. Pracuję z grupą wspaniałych ludzi, aktywnych, mających cele, zaangażowanych i pracowitych. A najważniejsze, bardzo mi ufają. Bez tego nic byśmy nie zbudowali. Czasami ponarzekają na zbyt ciężkie treningi lub ostre słowa na meczu, ale taki urok sportu. Minusem jest fakt, że nie otrzymuję za to wynagrodzenia finansowego. Jedyną nagrodą są podziękowania zawodników.

A jak podczas lekcji w-f zmobilizować uczniów do aktywności fizycznej?
— To najtrudniejsze w tej pracy. Jest tyle pokus i innych łatwo dostępnych przyjemności: smartfony, tablety – zaspokajają choćby potrzebę rywalizacji. Można pograć w Fifę, być jak Ronaldo i nawet nie trzeba wyjść z domu ani się spocić. Należy szukać form aktywności, które będą atrakcyjne dla dzisiejszej młodzieży. Technika rzutu oszczepem czy przewrót w tył nie są interesujące ani przydatne.

Często uczniowie, ale i nauczyciele innych przedmiotów, uważają w-f za mało ważny przedmiot…
—Niestety to prawda. Może matura z wf-u by to zmieniła. Pewien wykładowca opowiadał taką historię. W latach PRL i walki o wolność, demonstranci zostali zaatakowani przez oddziały ZOMO. Uczestnicy zaczęli uciekać, wtedy ten wykładowca (wówczas uczeń) spotyka swojego nauczyciela wf. I ten nauczyciel mówi: “Mówiłem wam, że
w-f jest najważniejszy, biegnij szybko jak nie chcesz oberwać”.

Jest pan aktualnie trenerem drużyny SMS Panorama Działdowo. Jak rozpoczęła się trenerska przygoda z tym klubem i jak ocenia pan współpracę z zawodnikami?
— Inicjatywa wyszła od zawodników. Część z nich to moi podopieczni ze szkoły, inni to zawodnicy “konkurencyjnych” szkół. Często podejmowaliśmy temat reaktywacji drużyny siatkarskiej (istniała w latach 2008 – 2010 drużyna SPS Działdowo) i w końcu wspólnie podjęliśmy starania. Wiedzieliśmy, że nie uda się to bez poparcia władz samorządów. Na szczęście nasza inicjatywa zyskała uznanie i rozpoczęliśmy procedury rejestracji klubu. Współpraca układa się znakomicie. Podkreślę jeszcze raz – to wspaniali ludzie, wychowani w sporcie i duchu rywalizacji. Bardzo cenię ich zaangażowanie na treningach i wolę walki podczas meczów.

Które ze wszystkich pana osiągnięć jest dla pana najważniejsze i dlaczego?
—W pracy trenerskiej to właśnie realizuję ważne osiągnięcie – reaktywacja piłki siatkowej w Działdowie. Wszystkie poprzednie były tak samo ważne. Nie ma znaczenia czy to sport szkolny czy klubowy, są ludzie na takim, a nie innym poziomie i każda wygrana jest dla nich i tym samym dla mnie sukcesem. Z osobistych osiągnięć najchętniej wspominam ukończenie biegowego ultramaratonu GoToHel na dystansie 80km.

Jakie ma pan marzenia związane ze sportem?
— Marzy mi się, żeby piłka siatkowa na stałe zagościła w Działdowie. Chciałbym również, aby nakłady na siatkówkę choć trochę zbliżyły się do nakładów na piłkę nożną. I na koniec może uda mi się przebiec 100 km?
— Tego panu życzymy!

Katarzyna Wiśniewska

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Spieszcie się zadawać pytania, bo niewiele już zostało”. Skandaliczne słowa Trzaskowskiego
Następny artykułKolejna ofiara COVID-19