Trendy rodzą się nie tylko na wybiegach. Nowe tendencje powstają na ulicach, planach filmowych, w galeriach sztuki i na muzycznych festiwalach. Te ostatnie zdają się być dla nich wyjątkowo sprzyjającym środowiskiem. Oto kilka ikonicznych modeli, wzorów i zestawień, które popularność zyskały właśnie dzięki muzycznym imprezom.
Od Woodstocku w 1969 roku po Coachellę, na której dziś bawi się amerykańska młodzież. Dziesiątki lat, tysiące festiwali muzycznych, z których zdjęcia publikowały i publikują media na całym świecie. Większość komentarzy towarzyszących tym fotografiom dotyczy oczywiście muzyki. Uważny obserwator zwróci jednak uwagę nie tylko na to, do jakich dźwięków, ale i w czym bawi się publiczność.
Spostrzeżenia może poczynić całkiem ciekawe, bo festiwalowa publiczność jest świetnym probierzem kulturowych tendencji. Składająca się w przeważającej części z ludzi młodych, często identyfikujących się z kontrkulturą, dziś reprezentuje to, czym już za chwilę może żyć świat. Nie tylko w warstwie ideowej, ale i estetycznej. Oto kilka tendencji, zestawień i modeli, które swoją popularność w znacznej mierze zawdzięczają właśnie festiwalom.
Czy szerzej: ubrania, które mają coś wspólnego z rękodziełem. Listę otwierają zszywane z włóczkowych kwiatów bluzki i kamizelki, patchworkowe narzutki i haftowane koszule, a zamykają tęczowe, psychodeliczne ciuszki, zdobione metodą tie-die.
Wszystkie te elementy to oczywiście fragmenty kulturowego dorobku ruchu hippisowskiego, spopularyzowane podczas festiwalu w Woodstock. W 1969 roku prawie pół miliona młodych ludzi przez trzy dni bawiło się do muzyki m.in. Janis Joplin, Jimmiego Hendrixa, Santany i Jefferson Airplane. Choć zabawa zdawała się beztroska, tak jak cały hippisowski ruch miała ideowo-polityczne zabarwienie. Młodzi ludzie sprzeciwiali się nie tylko trwającej wówczas wojnie w Wietnamie, ale również konserwatyzmowi obyczajowemu i konsumpcjonizmowi pokolenia własnych rodziców. Nic więc dziwnego, że zamiast tak lubianych przez wcześniejszą generację obfitych sukienek w stylu new look czy klasycznych marynarek woleli dziergane, farbowane i zszywane ze strzępków ubrania.
Co ciekawe, wchodzące właśnie w dorosłość pokolenie “Z”, uważane za mocno kontestatorską generację, w warstwie estetyki również pokochało rękodzielnicze ciuszki. Przypadek?
Tutaj znów potrzebna jest dłuższa wyliczanka: nie tylko martensy (czy szerzej – wojskowe buty), ale również skórzane kurtki, wąskie jeansy z rozcięciami, ćwieki. Jak młodzież przełomu lat 60. i 70. miała Woodstock, tak ci, którzy w dorosłość wchodzili dekadę później, mieli Glastonbury.
Festiwal, organizowany od początku lat 70. w połowie dekady stał się wielkim świętem punk rocka. Ze sceny płynęły więc o wiele ostrzejsze niż podczas festiwalu w Woodstock dźwięki, “ostrzejsza” była też publiczność. Przynajmniej w estetycznej warstwie.
Dziergane, wyplatane i haftowane ozdoby zastąpiły agrafki i ćwieki, patchworkowe narzutki ustąpiły miejsca skórzanym kurtkom, a bose stopy zostały okryte ciężkim obuwiem. Najlepiej, jeśli było to obuwie sygnowane logo marki Martens. Zgrabne traperki na grubej podeszwie, zrobiły w latach 70. oszałamiającą karierę, a ich popularność utrzymuje się do dziś.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS