Burmistrz Kalisza Pomorskiego Janusz Garbacz został po kilku miesiącach przywrócony w prawach członka Polskiego Stronnictwa Ludowego. Kim jest Garbacz? To bohater, a raczej antybohater serialu „Folwark” na antenie TOK FM.
Co się dzieje w Kaliszu Pomorskim?
O burmistrzu zrobiło się głośno kilka miesięcy temu, gdy zrozpaczeni mieszkańcy miasta odważyli się opowiedzieć o tym, co ich spotkało.
Opowiadali, jak byli zmuszeni odchodzić z pracy, a zdrowie psychiczne ratowali długimi terapiami. Część z nich leczy się do dziś. Ponad 30 osób było zmuszonych odejść z miejskiego ratusza i podległych mu instytucji, bo nie byli w stanie funkcjonować we współpracy z burmistrzem. (…) Wymiotowałam przed pracą, w pracy i po pracy – relacjonuje Magdalena Dąbrowska. Bernadetta
— czytamy.
Co na to Garbacz? Dla niego to, co mogliśmy usłyszeć w serialu „Folwark” to „nagonka”. Na TOK FM czytamy, że Garbacz został zawieszony w prawach członka partii po tym, jak wyszło na jaw, jak miał traktować swoich pracowników.
Poseł Jarosław Rzepa, którego poprosiliśmy o komentarz, przestał odpowiadać na telefony. Po wielu miesiącach milczenia w końcu odebrał i poinformował, że sąd koleżeński przywrócił Janusza Garbacza w prawach członka partii. Tłumaczył, że był wielokrotnie u burmistrza w ratuszu i nie zauważył, by ten źle traktował swoich podwładnych. Jak stwierdził, dla niego sprawa jest zakończona
— czytamy.
„Ja nie będę dyktatorem…”
O przywrócenie Garbacza w prawach członka pytany był na antenie TOK FM Władysław Kosiniak-Kamysz.
Dochowaliśmy najwyższych standardów demokratycznej partii
— stwierdził w Poranku Radia TOK FM prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Zarząd partii, na czele którego stoję, jednogłośnie zawiesił Garbacza w prawach członka partii po pierwszej emisji [serialu „Folwark” – red.]. (…) Jeśli traktujemy poważnie to, o co walczymy w Polsce, czyli konstytucję, trójpodział władzy, to musimy tych reguł także przestrzegać także wewnątrz partii. Koledzy, koleżanki z sądu koleżeńskiego zajęli się tą sprawą i tak orzekli. Ja nie jestem dyktatorem w swojej partii, są dyktatorzy w niektórych innych partiach, ale ja nie chcę się na nich wzorować
— tłumaczył Kosiniak-Kamysz.
Prowadzący rozmowę Maciej Głogowski przypomniał sprawę naczelniczki Poczty Polskiej z Pacanowa, która spotkała w miejscu pracy ministra Michała Cieślaka i pożaliła mu się na drożyznę. Ten doniósł na nią do przełożonych, co niemal skończyło się jej dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy. Co wtedy zrobił Kosiniak-Kamysz?
Pan wtedy pojechał do Pacanowa, mówić o tym, jak zła to sytuacja. Teraz mówi pan: Jest sąd, ja zrobiłem to, co mogłem. Ale dalej jest tak panie prezesie, że w Pana partii jest człowiek, który zwolnił z urzędu ponad 30 osób i te osoby pod nazwiskiem mówią, jak ten człowiek traktuje ludzi. Trochę pan bierze za to odpowiedzialność, że jest członkiem PSL-u
— stwierdził dziennikarz TOK FM.
Jeszcze raz powtarzam, ja nie będę dyktatorem. Nie będę dyktatorem, sędzią i katem w jednej osobie, bo to nie jest demokracja, tylko zarząd autorytarny. (…) Każdy odpowiada za swoje czyny. Wspólnota lokalna będzie oceniać pana burmistrza pewnie w najbliższych wyborach. To jest ten osąd społeczny, który dla każdego polityka jest bardzo ważny. Pan redaktor próbuje teraz uogólnić i z PSL-u zrobić czarnego luda. Staramy się stosować te same zasady wobec wszystkich, też domniemania niewinności
— tłumaczył Kosiniak-Kamysz.
kk/TOK FM
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS