W tym tygodniu w wykazie prac KPRM pojawiły się szczątkowe założenia projektu ustawy wprowadzającej podatek od mediów. Nową daninę opłacać będą cyfrowi giganci. Pieniądze z tej daniny będą dzielone między NFZ, Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków i nowo tworzony fundusz wsparcia kultury w obszarze mediów.
Wydawcy prasowi, nadawcy radiowi i telewizyjni, kina i firmy reklamy zewnętrznej będą musieli oddać budżetowi państwa nawet 15 proc. swoich przychodów reklamowych – zależnie od wielkości obrotów i segmentu działalności. 5 proc. zapłacą globalni giganci internetowi.
Ministerstwo Finansów przekonuje, że pieniądze posłużą minimalizacji skutków pandemii. Budżet państwa zasili się tym samym kwotą ok. 800 mln zł rocznie. Połowa przychodów z tytułu nowego podatku ma zasilić budżet NFZ.
Różne rodzaje mediów zapłacą różne stawki, zależne dodatkowo od skali obrotów i rodzaju reklamowanego produktu. Najwięcej zapłacą reklamodawcy produktów leczniczych, suplementów diety, wyrobów medycznych i napojów.
W prasie obowiązywać ma dla nich stawka 4 proc. (do 30 mln zł łącznych wpływów) lub 12 proc. powyżej tego progu. W pozostałych mediach – oprócz internetu – będzie to 10 proc. (do 50 mln zł obrotów) i 15 proc.
“Danina solidarnościowa” tylko dla kogo?
O tym projekcie w przestrzeni publicznej mówiło się już od miesięcy. Już wtedy było wiadomo, że nieopublikowany wówczas w wykazie prac legislacyjnych KPRM projekt ochrzczony “daniną solidarnościową”, ma sfinansować zwalczanie skutków epidemii COVID-19. Tak też zasadność nowego podatku uzasadnia projektodawca, Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.
Pomysł jest, choć w działaniach rządu wobec mediów trudno szukać konsekwencji.
Z jednej strony, według ekspertów, nowy podatek najbardziej obciąży media prywatne a niektórzy wydawcy mogą zostać zepchnięci poniżej progu rentowności. Z drugiej, rząd i parlamentarzyści obozu władzy odrzucają propozycję przeznaczenia 2 mld zł na ochronę zdrowia, zamiast na media publiczne czy przeznaczenia w 2021 r. dodatkowych 80 mln zł na psychiatrię dziecięcą to publiczni nadawcy – tacy jak TVP – realizujący misję publiczną, według której – zgodnie z zapisami ustawy o radiofonii i telewizji z 29 grudnia 1992 r. – mają służyć m.in. kształtowaniu postaw prozdrowotnych, chętnie wystawiają faktury rządowi za działania na rzecz promocji zdrowia.
Jak donosi Press.pl, w tym roku, pięciu nadawców udostępniło bezpłatny czas reklamowy na rządową kampanię #SzczepimySię w odpowiedzi na apel szefa Kancelarii Premiera. Centrum Informacji Rządu podało “Press”, że nieodpłatny czas reklamowy na spoty udostępniły: TVP, TVN, TV Puls, Polskie Radio i Grupa Radiowa Agory. Z tą różnicą, że w przeciwieństwie do np. TVN czy Agory, którzy udostępnili go wyłącznie bezkosztowo, to TVP emitowała spoty zarówno “płatnie jak i nieodpłatnie”.
Tak samo w styczniu, portal Onet donosił, że TVP zainkasowało dwa miliony złotych brutto za emisję sportów promujących noszenie maseczek. Spoty miały być emitowane od połowy listopada do końca 2020 roku. Tyle samo zainkasowały prywatne stacje telewizyjne – Polsat i TVN.
Jak się też okazało, nie tylko wyżej wspomniane kampanie zdrowotne związane z COVID-19 zasiliły budżet TVP. Jak donosi Onet, Ministerstwo Zdrowia tłumaczyło, że za te pieniądze, Telewizja Polska zdecydowała się nie tylko emitować spoty, ale też udostępniać za darmo czas antenowy na przykład w audycji śniadaniowej, by promować profilaktykę zdrowotną. To okazało się nie prawdą.
Jak wynika z z odpowiedzi na poselską interpelację, zajęcie się jednym z tematów w „Pytaniu na śniadanie” kosztowało 15 tysięcy złotych. Jednocześnie na kampanie prospołeczne wydały też inne resorty. Na przykład Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wydało blisko 850 tysięcy złotych na produkcję i emisję w TVP spotów „Wspieraj Seniora” – podaje RMF FM.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS