12 – tylko tyle z możliwych 72 punktów zdobyły w tym sezonie cztery rosyjskie drużyny w fazie grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Chociaż jeszcze niedawno wydawało się, że kluby z tego kraju dołączą do ścisłej europejskiej czołówki, to dziś pozycja Rosjan na kontynencie leci na łeb, na szyję.
Tylko Krasnodar wiosną w pucharach
Kluby Premjer-Ligi w obecnym sezonie europejskich pucharów potężnie rozczarowały. Chociaż w fazie grupowej Ligi Mistrzów pierwszy raz w historii zagrały aż trzy drużyny, to o większości wyników Rosjanie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. O ile trudno było liczyć na to, że Lokomotiw Moskwa wyjdzie z grupy, w której faworytami były Bayern Monachium i Atletico Madryt, a Krasnodar nawiąże walkę z Chelsea czy Sevillą, o tyle od mistrza kraju, Zenitu Sankt Petersburg, można było oczekiwać więcej.
Drużyna Siergieja Siemaka nie poradziła sobie jednak z Borussią Dortmund, Lazio i Clubem Brugge. Zenit zajął ostatnie miejsce w grupie z zaledwie punktem uciułanym u siebie z osłabionymi przez koronawirusa Włochami. Po raz pierwszy w historii Zenit nie wygrał meczu w fazie grupowej europejskich pucharów.
Mimo wszystko rozczarowali też wicemistrzowie Rosji. Chociaż Lokomotiwowi dwukrotnie udało się zremisować z Atletico, to trzy punkty w sześciu meczach i ostatnie miejsce w grupie za Salzburgiem chwały im nie przynoszą. Ciepłe słowo należy się jedynie Krasnodarowi, który nie tylko przebrnął przez kwalifikacje, ale też wyprzedził w grupie Rennes i jako jedyny klub z Rosji wystąpi wiosną w pucharach.
Trzecia drużyna poprzedniego sezonu Premjer-Ligi zagra w 1/16 finału Ligi Europy, w której skompromitowały się trzy inne rosyjskie drużyny. CSKA Moskwa zajęło ostatnie miejsce w grupie z Feyenoordem, Wolfsbergerem AC oraz Dinamem Zagrzeb, zdobywając raptem trzy punkty w sześciu meczach. Był to jedyny rosyjski klub na tym etapie, bo w 2. rundzie kwalifikacji Dinamo Moskwa przegrało z Lokomotiwi Tbilisi, a w 3. rundzie FK Rostów nie poradził sobie z Maccabi Hajfa.
Katastrofalny poprzedni sezon
Jeśli obecny sezon nazwiemy bardzo złym, to poprzedni musimy nazwać katastrofalnym. Pierwszy raz od wielu lat zdarzyło się bowiem, że żaden z rosyjskich zespołów nie awansował do fazy pucharowej którychkolwiek rozgrywek. W Lidze Mistrzów Lokomotiw zajął ostatnie miejsce w grupie z Bayerem Leverkusen, Juventusem i Atletico, a Zenit wyprzedziły Benfica, Lyon i RB Lipsk. Krasnodar do fazy grupowej nawet nie awansował, przegrywając w ostatniej rundzie kwalifikacji z Olympiakosem.
Krasnodar, tak samo jak CSKA, nie wyszedł też z grupy Ligi Europy. Do rozgrywek nie zakwalifikowały się nawet Arsienał Tuła i Spartak Moskwa, które w eliminacjach przegrały odpowiednio z Neftci Baku (2. runda) i Bragą (4. runda).
By dopatrzeć się początków zapaści rosyjskich klubów w europejskich pucharach, należy jednak cofnąć się jeszcze o rok, do sezonu 2018/19. Chociaż w tamtych rozgrywkach w 1/8 finału Ligi Europy zagrały Zenit i Krasnodar, to drużyny z Premjer-Ligi zdobyły najmniej punktów do krajowego rankingu UEFA od ośmiu lat. A to na podstawie tego rankingu wyliczana jest liczba klubów, jakie dany kraj może zgłosić do europejskich pucharów.
Liga rosyjska spada w rankingu UEFA
Do czasu Rosjanie rośli w nim z sezonu na sezon. Do niedawna najgorszym sezonem od lat w wykonaniu klubów Premjer-Ligi były wspomniane rozgrywki 2009/10, gdy kluby zgromadziły łącznie 6,166 punktu (zwycięstwa w fazie grupowej i pucharowej warte są 2 punkty, remis 1. W kwalifikacjach wartości są o połowę mniejsze – red.). W kolejnych ośmiu latach rosyjskie drużyny nie schodziły poniżej 9 punktów, czterokrotnie przekraczając dwucyfrową liczbę.
Dwa lata temu sytuacja zaczęła się jednak zdecydowanie pogarszać. W sezonie 18/19 Rosjanie zdobyli 7,583 punktu, w poprzednim tylko 4,666. W tym może być jeszcze gorzej (na razie ich wynik to 4,333), jeśli Krasnodar wiosną nie poradzi sobie z Dinamem Zagrzeb.
Sytuacja Rosjan pogarsza się wraz z malejącą liczbą punktów w rankingu UEFA. Już w kolejnym sezonie europejskich pucharów Premjer-Liga będzie na 7., a nie 6. miejscu, przez co w Lidze Mistrzów zagrają dwa, a nie trzy rosyjskie kluby. Z trzech do zaledwie jednego spadnie liczba przedstawicieli w Lidze Europy, co związane jest też z powstaniem Conference League, w której Rosja będzie miała dwa kluby.
Jeśli Krasnodar nie poprawi znacznie krajowego rankingu wiosną, to od sezonu 2022/23, Rosjanie mogą nawet wypaść z pierwszej dziesiątki. Tuż za nimi czają się już Holendrzy i Belgowie, a tempa nabierają też Austriacy.
Nie wykonali kolejnego kroku wprzód
Rosyjskie kluby w europejskich pucharach grają coraz gorzej, a przecież jeszcze niedawno wydawało się, że mogą one dołączyć do ścisłej czołówki. Kiedy w 2005 roku CSKA wygrało Puchar UEFA, a trzy lata później sukces ten powtórzył Zenit, można było się spodziewać, że tylko kwestią czasu jest to, kiedy potężnie finansowane kluby postawią następny krok.
Chociaż rosyjska piłka rozwijała się, to na pewno nie w tempie, o jakim mogliśmy pomyśleć. Od zwycięstwa Zenitu w Pucharze UEFA Rosjanie ani razu nie zagrali w finale tych rozgrywek, które w 2009 roku zmieniły nazwę na Ligę Europy. W niej kluby Premjer-Ligi ani razu nie przeszły ćwierćfinału, w którym grały czterokrotnie.
W Lidze Mistrzów wielki postęp też nie nastąpił. Chociaż w sezonie 2009/10 CSKA zagrało w jej ćwierćfinale, to od tamtej pory żadna rosyjska drużyna do tego etapu nie dotarła. Od 2008 roku kluby Premjer-Ligi tylko pięć razy wyszły z grupy Ligi Mistrzów (9 lat temu udało się to CSKA i Zenitowi).
Początek kryzysu Rosjan w pucharach przyszedł nieoczekiwanie, rok po najlepszych rozgrywkach od lat. Chociaż w sezonie 2017/18 CSKA i Spartak nie zachwyciły w Lidze Mistrzów, to pierwsi dotarli do ćwierćfinału Ligi Europy, a drudzy zagrali w 1/16 jej finału. Z fazy grupowej do 1/8 finału przebiły się zaś Lokomotiw i Zenit. Kluby Premjer-Ligi zdobyły wtedy rekordowe 12,600 punktu do rankingu UEFA.
Krótka przerwa i limit obcokrajowców
Tegoroczną klapę w europejskich pucharach w Rosji częściowo tłumaczą minimalną przerwą między sezonami. Premjer-Liga poprzedni sezon zakończyła 22 lipca, a kolejny zaczęła już 15 dni później! To aż trzykrotnie krótsza przerwa od następnych w kolejności Turków, Anglików, Węgrów i Włochów.
Problem zapaści rosyjskich klubów w europejskich pucharach jest jednak większy. Portal Sports.ru jako problem wskazuje limit obcokrajowców obowiązujący w w Premjer-Lidze To przez niego kluby mogą zgłosić tylko 8 piłkarzy zza granicy do kadry meczowej (limitowi nie podlegają Białorusini, Kazachowie, Ormianie i Kirgizowie). Poprzedni limit ograniczał liczbę obcokrajowców do 6 w wyjściowym składzie. Portal wyliczył, że średnia obcokrajowców w klubach Ligi Mistrzów wynosi ponad 14, a w zespołach, które awansowały do 1/8 finału blisko 16.
“Ważna uwaga: liczy się przecież nie tylko liczba obcokrajowców, ale też czas, jaki spędzają na boisku. W tak napiętym sezonie, w którym wielkie znaczenie ma koronawirus, rotacje w składzie są oczywiste. Gdy ze składu wypada obcokrajowiec, jego miejsce najczęściej zajmuje Rosjanin, który nie da takiej samej jakości” – czytamy na portalu.
“Rosję czeka błędne koło”
Podobnego zdania jest Katarzyna Lewandowska, ekspertka od ligi rosyjskiej. – Poprzedni limit nie sprawdzał się w lidze. Narzekał na niego między innymi Andre Villas Boas, który nie mógł pogodzić się z tym, że z powodu dużej liczby piłkarzy zza granicy, musiał zrezygnować ze świetnego Salomona Rondona. Obecność takich piłkarzy jak Hulk czy Danny sprawiła jednak, że dla Wenezuelczyka zabrakło miejsca w składzie – mówi Lewandowska.
I dodaje: Zmiany zostały wprowadzone bardzo szybko, a kluby nie miały możliwości przygotowania się na nie. O ile limit 8 obcokrajowców w kadrze meczowej poprawił warunki trenerom, którzy nie muszą już kombinować, jak pomieścić wszystkich w jedenastce, o tyle zmniejszył on pucharowe możliwości klubów. Obraz ławki Zenitu złożonej tylko z Rosjan na mecze LM był zatrważający dla przeciętnego kibica, który przecież nie kojarzy klubu z Petersburga z grania młodzieżą. Nowy limit w praktyce oznacza 8 obcokrajowców w wyjściowym składzie i żadnego na zmianę.
– Największymi ofiarami nowego limitu stały się Lokomotiw i CSKA. Pierwsi musieli zrezygnować z Joao Mario i rozwiązać umowę z Jeffersonem Farfanem. Drudzy pieniądze na obcokrajowców dobrze przeznaczyli tylko na lidera drużyny, Nikolę Vlasicia. Inaczej sprawa ma się z Krasnodarem. Jego właściciel, Siergiej Galicki, chciałby, aby drużyna składała się z głównie z wychowanków. Ale chociaż tacy piłkarze jak Szapi Sulejmanow czy Matwiej Safonow mieli spory udział w zajęciu 3. miejsca w grupie Ligi Mistrzów, to początkowy brak Wandersona i Remy’ego Cabelli był bardzo widoczny. Wniosek? Rosja potrzebuje obcokrajowców, a duża część obcokrajowców potrzebuje Rosji.
– Rosję czeka błędne koło. Wskutek spadku w rankingu UEFA i ubytku miejsc w pucharach, Premjer-Liga nie będzie już tak atrakcyjna dla obcokrajowców. Bez dobrych piłkarzy zza granicy rosyjskie kluby nie nadrobią zaś straconych punktów w Europie. Obecny sezon w pucharach pokazał, że Rosja musi w końcu wyjść ze swojej bańki: potencjał finansowy, zaplecze infrastrukturalne i kibice to świetna baza, żeby wrócić do walki o 6. miejsce w rankingu UEFA. Musi to jednak dotrzeć do ligowych władz, które muszą w końcu dać klubom stabilność – kończy Lewandowska.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS