Otwarcie przyznają, że nie jest łatwo. Bo jak nie upał, to deszcz. Lata też już robią swoje – jak nie pęcherze, to skurcze, jak nie skurcze, to opuchlizna. Ale idą wytrwale, bo mają cel – Halina i Jacek Stroynowscy są właśnie w trakcie pieszej pielgrzymki z Żar do Częstochowy. Dziś przed nimi odcinek z Lubina do Wołowa.
Pana Jacka spotkaliśmy tuż za Siedlcami, kiedy zmierzał w kierunku Ścinawy. To już jego czwarty dzień pielgrzymowania. – Wiechlice, Wysoka, Lubin. To nasze kolejne przystanki. Wczoraj zatrzymaliśmy się u przyjaciół w Lubinie i niestety żona musiała u nich zostać chwilę dłużej, by odpocząć. Wszystko przez kontuzję stopy. Ale liczę, że do wieczora będzie lepiej i dojedzie do mnie do Wołowa, gdzie planuję zatrzymać się na postój – opowiada 61-letni Jacek Stroynowski, pielgrzym z Żar.
Para świętuje w tym roku 30-lecie małżeństwa. Z tej okazji zdecydowali się wybrać na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. Tylko we dwoje, by niejako odnowić swoje ślubne przyrzeczenia. – Dużo się tego nazbierało. Idziemy ze swoimi intencjami, ale też intencjami naszych krewnych i przyjaciół – przyznaje pan Jacek. – Ja z żoną dostaliśmy naprawdę wiele od Pana Boga – mamy siebie, troje dzieci, udało nam się zbudować duży dom, jesteśmy zdrowi. Nasza córka też jest już szczęśliwą mężatką, teraz chcę też prosić Boga o te drugie połówki dla naszych synów – dodaje.
Para tak zaplanowała swoją pielgrzymkę, by każdego dnia pokonywać ponad 30 km. Cała trasa liczy 320 km, więc liczą, że do celu dojdą po 9-10 dniach. Mają już jeden dzień poślizgu ze względu na olbrzymie pęcherze i skurcze ścięgien u pana Jacka.
Mężczyzna zdradza też, że oboje wraz z żoną pielgrzymują niemal całe życie. – Ślub braliśmy podczas pielgrzymki z Głogowa do Częstochowy. Dla żony to był już dziewiąty raz pielgrzymowania na tej trasie. Pięć lat temu byliśmy też na pieszej pielgrzymce z Wrocławia do Rzymu. Szliśmy całe 38 dni! Oczywiście, że było ciężko. Bo czujemy w sercu, ale niesiemy w nogach. Jednak wychodzimy z założenia, że człowiek całe życie powinien być młody i żądny przygód – mówi pan Jacek, machając nam na pożegnanie i zabierając swój krzyż, który niesie przez całą drogę.
Fot. BM
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS