A A+ A++

Małgorzata i Aleksandra Sz. prowadziły hodowlę kotów rasy maine coon w Jaśle. Po tym, jak inspektorzy OTOZ-u odkryli zaniedbania kobiet wobec zwierząt sprawa trafiła do sądu. W Sądzie Rejonowym w Jaśle zapadł wyrok nakazowy, od którego odwołała się prokuratura i OTOZ. W końcu sprawa trafiła przed sąd I instancji. W minioną środę rozpoczął się proces w tej sprawie.

We wrześniu 2021 r. inspektorzy Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt z Krosna i Sanoka podjęli dwukrotną interwencję w hodowli kotów rasy maine coon w Jaśle po niepokojących sygnałach jakie otrzymali na temat stanu zdrowia zwierząt. Ze względu na brak współpracy ze strony hodowców konieczna była pomoc funkcjonariuszy jasielskiej policji. – To była jedna z najtrudniejszych interwencji w historii naszych inspektoratów – skomentowali inspektorzy tuż po pierwszej kontroli.

Anna Michoń-Hus z OTOZ Animals w Sanoku

Widok kotów i warunków panujących w domu był jak podkreślają przerażający. Inspektorzy OTOZ-u widzieli zwierzęta w bardzo ciężkim stanie, z gorączką, bez tkanki mięśniowej skrajnie wycieńczone, chore, odparzone, niedożywione i oblepione kupami. Ponadto policjanci podczas oględzin natknęli się na szczątki kota zakopanego na posesji. – Mamy zapisy wiadomości, gdzie pani Aleksandra chwali się, że wykonuje sekcje zwłok kotów. Nie wspomnę o tym, że pod domem policja znalazła cmentarzysko. Smród padliny we wrześniu był nie do wytrzymania. Sąsiedzi podobno wielokrotnie zgłaszali ten fakt do straży miejskiej – poinformowała nas Anna Michoń-Hus z OTOZ Animals w Sanoku.

Małgorzata Sz. we wrześniu ubiegłego roku zdecydowała się z nami porozmawiać o tej sytuacji wyjaśniając, że robiła wszystko co mogła, aby pomóc kotom. Podkreślała, że nie szczędziła pieniędzy, a kiedy koty były chore dawała je do weterynarza, aby podjął leczenie.

One były zostawiane na leczenie, na obserwacje, on je leczył dawał suplementy, antybiotyk, czasami mówił, że nie widzi potrzeby. Córka miała z nim większy kontakt. Skoro ktoś później zgłaszał, że kot był chory i musiał go leczyć, a kot wyszedł od niego z gabinetu, to ja tego nie rozumiem. Wtedy właśnie skarga została zgłoszona do klubu „No problem”, z którym współpracowałam 10 lat. Lekarz weterynarii tak mi pomagał, że koty wychodziły od niego niezdrowe – mówiła. – Chcę również zaznaczyć, że jeżeli była taka potrzeba, to kontaktowałam się z lekarzami m.in. z Warszawy, Tarnowa, Dębicy, czy Grybowa, z którymi jestem w stałym kontakcie telefonicznym. Zdarzało się, że jeździłam na wizyty specjalistyczne w celu wykonania testów i badań kontrolnych. Uważam, że zarzut dotyczący ich nieleczenia jest dla mnie krzywdzący i niezgodny z prawdą – dodała. Podkreślała również, że za całą akcją stoi konkurencja z Warszawy i okolic.

OTOZ złożył zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej w Jaśle o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami przez właścicielki hodowli kotów w Jaśle. Łącznie po czterech interwencjach hodowli z Jasła odebrano im 141 kotów. Małgorzata i Aleksandra Sz. usłyszały zarzut znęcania się nad zwierzętami. Podejrzane nie przyznały się do winy i odmówiły składania wyjaśnień. Wobec nich zastosowano środki zapobiegawcze. W stosunku do jednej dozór i nakaz powstrzymania się od prowadzenia hodowli wszelkich zwierząt, wobec drugiej poręczenie majątkowe oraz nakaz powstrzymania się od prowadzenia hodowli wszelkich zwierząt.

W marcu br. w Sądzie Rejonowym w Jaśle zapadł wyrok nakazowy wobec Małgorzaty i Aleksandry Sz., które prowadziły hodowlę kotów rasy maine coon w Jaśle. Kobiety zostały uznane za winne i skazane na karę grzywny po 20 tys. zł. Ponadto sąd zasądził przepadek wszystkich odebranych im kotów, jak również nawiązkę na rzecz OTOZ Animals w kwocie po 10 tys. zł. Zastosował także środki karne w postaci zakazu posiadania wszelkich zwierząt na okres 10 lat.

Prokuratura Rejonowa w Jaśle, jak również Towarzystwo Ochrony Zwierząt odwołali się od wyroku. Trzykrotnie sąd wyznaczał termin rozprawy z powodu choroby pełnomocników lub oskarżonych. W końcu w minioną środę odbyło się przesłuchanie Małgorzaty i Aleksandry Sz. Nie zostało ono jednak dokończone i będzie kontynuowane podczas kolejnej rozprawy. Anna Michoń-Hus jako oskarżyciel posiłkowy została wyproszona z sali rozpraw, w związku z czym nie mogła przysłuchiwać się przesłuchaniom oraz zadawać pytań oskarżonym. Inspektorka nie kryła zdziwienia taką decyzją sędzi. W związku z zaistniałą sytuacją zapowiedziała, że skorzysta z przysługującego jej zażalenia. 

OTOZ Animals będzie się domagał przepadku zwierząt, całkowitego zakazu posiadania zwierząt oraz zwrotu kosztów leczenia w kwocie 180 tys. zł. Bardzo nam zależy, aby Panie zostały skazane na karę pozbawienia wolności, bo to co zrobiły to jest naszym zdaniem znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Robiły to celowo, świadomie i sprzedawały chore koty. Po tej jednej interwencji odezwało się do nas wiele osób z całej Polski i nie tylko, które kupiły chore koty, leczyły je za tysiące złotych i wiele z nich nie przeżyło – kwituje A. Michoń-Hus.

id

Napisany dnia: 24.11.2022, 19:45

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułFortuna 1 Liga: Nowy trener Arki Gdynia
Następny artykułMŚ 2022: Brazylia pokonała Serbię. Przepiękna bramka Richarlisona