A A+ A++

Artykuł został opublikowany w “Tygodniku Nadwiślańskim” 30 kwietnia, nr 18.

Niebieskie serce dla dzieci

Pasja do sportu może objawiać się na różne sposoby. Oczywiście pierwszym i najważniejszym jest jego czynne uprawianie albo trenowanie innych. Można również działać w organizacjach sportowych. Wszystkie wymienione aspekty realizowania sportowej namiętności z powodzeniem wdraża w życie Mateusz Surdy, zwycięzca IV Sportowego Plebiscytu „Tygodnika Nadwiślańskiego” w kategorii Człowiek Sportu w Powiecie Tarnobrzeskim.

Mateusz większość swojego życia spędził w Gorzycach. Ukończył Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Lublinie. Na co dzień pracuje w Państwowej Straży Pożarnej w Stalowej Woli. Z zawodem strażaka wiąże swoją przyszłość, ponieważ wybiera się na studia wyższe związane z pożarnictwem. Prywatnie jest synem Leszka Surdego, wójta Gorzyc. To właśnie ojciec zaszczepił w nim miłość do sportu. – Kiedyś on, tak jak ja teraz, był ratownikiem wodnym. Tata jest instruktorem narciarstwa, a ja snowboardu. Łączy nas zatem bardzo wiele – mówi Mateusz.

Rodzina Surdych ma jeszcze głębsze sportowe korzenie. Tata wójta, a zarazem dziadek Mateusza, w Legii Warszawa trenował pływanie. Stąd też zamiłowanie do „eLki” w kółeczku Leszka Surdego.

Legia, delikatnie mówiąc, nie żyje jednak w zgodzie z ulubionym klubem Mateusza, Lechem Poznań. W domu na szczęście nie ma konfliktów na tej płaszczyźnie. – Gdy jest spotkanie Lech – Legia, oglądamy je razem. Byliśmy nawet w Poznaniu na meczu. W takich przypadkach zawsze staramy się zachować obiektywizm – tłumaczy miłośnik „Kolejorza”. Jako ciekawostkę warto jeszcze przywołać fakt, że państwo Surdy przez ponad 15 lat prowadzili akrobatykę sportową w Gorzycach.

Pozostańmy jednak przy futbolu i Mateuszu. Jak u sporej liczby piłkarzy, także u niego początki nie należały do najłatwiejszych

Pierwsze szlify z piłką to oczywiście gra z kolegami pod blokiem. Jako najmłodsi zawsze musieliśmy czekać, by móc zagrać na boisku, ponieważ pierwszeństwo na nim mieli starsi. Mogliśmy z nimi zagrać ewentualnie wchodząc na bramkę – śmieje się Mateusz. Swoją poważną przygodę z futbolem zaczął w wieku 12 lat, gdy zapisał się do klubu w Gorzycach. Później, przez pół roku grał w Karpatach Krosno, będąc jednocześnie uczniem Szkoły Mistrzostwa Sportowego w tej miejscowości, by następnie przenieść się do SMS Lublin i kontynuować karierę w tamtejszym Widoku. – Za sobą mam również miłe wspomnienia z III ligi w Wiśle Sandomierz oraz IV ligi w Sokole Nisko – opowiada zawodnik obecnie zgłoszony do gry w Sokole Sokolniki.

Tych kilka lokalnych klubów w karierze Mateusza Surdego nie przysłoniło mu pasji do poznańskiej „lokomotywy”. – Od małego oglądałem naszą ekstraklasę. Znałem zawodników. Już jako dziecko potrafiłem wyliczyć z pamięci pierwszy skład Lecha. Podobała mi się drużyna i stadion, cieszyłem się, jak „Kolejorz” był w czubie tabeli. Zawsze marzyłem, żeby zostać piłkarzem Lecha. Nie udało się, lecz nawiązałem z nim współpracę w inny sposób – tłumaczy.

Mateusz Surdy od kilku lat jest koordynatorem szkółki piłkarskiej Lecha Poznań w Nowej Dębie (pisaliśmy o niej szerzej w wydaniu „Tygodnika Nadwiślańskiego” z 27 lutego). – Mateusz Leśniowski był główną osobą, która ściągnęła Lecha w nasz region. Gdy usłyszałem o tym pomyśle, to w stu procentach się w niego zaangażowałem. Chciałem, żeby powstały akademie – mówi menedżer i trener, który na początku szkolił młodzież w Tarnobrzegu oraz Gorzycach. Od kiedy pojawiła się możliwość utworzenia ośrodka w Nowej Dębie, ze względu na pozostałe obowiązki, zajął się wyłącznie tą szkółką. Praca koordynatora nie należy do najłatwiejszych. W prowadzonej przez Mateusza akademii szkoli się aż 130 młodych piłkarzy. Ta liczba cały czas rośnie. Działalność przy takiej szkółce to organizacja obozów, turniejów (nowodębski ośrodek m.in. dwa razy do roku jeździ do Zakopanego), lecz także przygotowanie sprzętu dla najmłodszych. Poza pracą menedżerską, Mateusz Surdy, razem z dwoma innymi trenerami, uczy najmłodszych tajników futbolu. – Pomagamy tym dzieciom. Chcemy by to była nauka połączona z zabawą. Myślę, że są one tym zarażone, i że to się im podoba – tłumaczy. Trenerzy cyklicznie jeżdżą na szkolenia do Poznania. – Treningi nie polegają na naszym widzimisię. Mamy plan szkolenia, któremu trzeba się podporządkować. Możemy do niego coś dodać, lecz najpierw muszą być zrealizowane główne założenia – zdradza kwestie szkoleniowe.

Menedżer nie ukrywa, że podjęcie się koordynowania pracą ośrodka Lech Poznań Football Academy było dla niego pewnym wyzwaniem. – Na początku bałem się, lecz teraz czuję więź z tymi dziećmi. Znam je na tyle, że wiem, iż są zainteresowane piłką. W takim samym stopniu jak ja chcę ich czegoś nauczyć, tak one chłoną tę wiedzę. Jak gąbka. Gdy jeździmy na mecze, turnieje, to widzę emocje tych dzieci. Gdy przegrywają, pojawia się płacz, a gdy wygrywają, jest radość. To są chwile bezcenne, dla których warto trenować. Stanowi to motor napędowy dla mnie.

Działania Mateusza Surdego docenili m.in. rodzice dzieci, trenujących w akademii Lecha w Nowej Dębie, którzy wysyłali SMS-y na jego kandydaturę w naszym sportowym plebiscycie. – Na początku byłem bardzo zdziwiony, a zarazem podekscytowany, że ktoś wziął mnie pod uwagę, jeśli chodzi o  nominację do tego plebiscytu. Wiem, że rodzice dzieci ze szkółki śledzili jego przebieg i wspierali mnie w nim. Otrzymywałem wiele wiadomości. Poczułem, że ktoś docenia tę pracę i jest to wartościowe. To dodatkowy impuls do dalszego działania – mówi zwycięzca plebiscytu „TN” w kategorii Człowiek Sportu w Powiecie Tarnobrzeskim.

KAMIL ROBUTA

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAnakinra skuteczna w walce z koronawirusem? Obiecujące rezultaty badań
Następny artykułGryf poszuka ligowych punktów na trudnym terenie