A A+ A++

Kilkunastometrowa kolejka, ludzie wpuszczani tylko pojedynczo i nerwowość wśród czekających. Tak w tym tygodniu wyglądało wejście do starostwa powiatowego. Szef urzędu tłumaczy, że ograniczeniem dostępności dla petentów chroni swoich pracowników przed koronawirusem. A mieszkańcy nie kryją złości: – Granice są otwarte, a ja nie mogę wejść do urzędu.

O kolejkach przed starostwem zostaliśmy zaalarmowani w poniedziałek. Poinformował nas o tym, jeden z czytelników, pan Łukasz.

Nie wpuszczają ludzi, ci z góry na wydziale mówią, że trzeba mieć numerek, ja się pytam na portierni o wydanie takowego, to słyszę, że czegoś takiego nie ma – relacjonuje mężczyzna.

Pojechaliśmy na miejsce. Faktycznie przed urzędem zgromadziła się kilkunastometrowa kolejka. Petenci musieli czekać na zewnątrz, a do środka byli wpuszczani pojedynczo, po zaproszeniu przez portiera.

Czekam na razie 15 minut, ale tutaj ludzie stoją i dłużej nawet po pół godziny – mówi nam pan Michał.

Mieszkaniec nie ukrywa, że cała ta sytuacja go irytuje.

Granice są już otwarte. Ja nie rozumiem dlaczego nie mogę wejść do tego budynku. To jest jakieś inne państwo, spoza Unii? Mogę już sobie bez problemu pojechać do Niemiec, a tutaj nie mogę wejść do urzędu – komentuje mężczyzna.

Jak odpowiada na to wszystko szef urzędu, starosta Witold Darłak? Przyznaje, że to nie pierwszy raz, kiedy pod budynkiem tworzą się kolejki.

To już kolejny poniedziałek odkąd bardziej się otworzyliśmy, kiedy jest tak duży ruch. Nie wiem czemu wszyscy upatrzyli sobie akurat ten dzień. W inne dni jest luźniej, a poniedziałki faktycznie są najgorsze – mówi Reporterowi Darłak.

Podczas rozmowy z nami starosta stwierdza, że zdaje sobie sprawę, iż wprowadzone rozwiązania mogą denerwować mieszkańców. Zapytaliśmy więc szefa urzędu, czy obostrzenia we wpuszczaniu petentów wynikają z przepisów narzuconych z „góry”, czy też to jedynie wewnętrzna polityka starostwa.

Są wytyczne wojewody i inspektora sanitarnego. Staramy się te wytyczne realizować na bazie swoich możliwości lokalowych i organizacyjnych – stwierdza Darłak

Na pytanie, czy za ewentualne nieprzestrzeganie tych wytycznych i powrocie do funkcjonowania urzędu ze stanu sprzed epidemii starostwu może grozić jakaś kara Darłak przyznał iż „wprost informacji o takim karaniu nie ma”. Starosta stwierdza, że takim postępowaniem, przed zarażeniem koronawirusem chroni jednak swoich pracowników.

Oni też są ludźmi, też mają rodziny i jedni mniej inni więcej tego zakażenia również się boją – argumentuje starosta.

Darłak podaje też przykład urzędu gminy w Wiązownicy pod Jarosławiem. W poniedziałek został on całkowicie zamknięty, po tym, gdy u jednego z pracowników wykryto koronawirusa.

Wolę więc zagryzać zęby na te wszystkie złośliwości, uwagi, że źle obsługujemy, niż całkiem zamknąć urząd i nie obsługiwać ludzi w ogóle – mówił w poniedziałek Darłak.

Jak więc w tym momencie są obsługiwani petenci w starostwie? Wbrew temu, nad czym zastanawiał się w rozmowie z nami pan Łukasz, w urzędzie nie ma żadnych numerków.

Wydajemy za to karteczki z każdego wydziału. Tyle osób, ile może obsłużyć dany wydział, tyle kartek jest wydawane mieszkańcom. Przykładowo. W geodezji są dwa stanowiska obsługi, to wydawane są dwie kartki. W komunikacji 4 stanowiska, więc 4 kartki – tłumaczy Darłak.

Możliwe jednak, że i te rozwiązania wkrótce zostaną zniesione. Darłak zdradza nam, że urząd rozważa powrót do normalnej obsługi petentów od 29 czerwca. Stanie się tak jednak tylko wtedy, gdy liczba zachorowań w Polsce nie zacznie rosnąć, a sam rząd nie przywróci z powrotem części obostrzeń.



Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułByły wikariusz z Dębicy w Sądzie Diecezjalnym
Następny artykuł“Rodzina musi być wolna od ideologii”