A A+ A++

Inne państwowe koncerny energetyczne dopiero gonią peleton: w tym roku rozpoczynają budowę projektów fotowoltaicznych o mocy ponad 250 MW. Najbardziej zaawansowane plany poza Orlenem (właściciel Energi) ma Polska Grupa Energetyczna. O ile Energa ma dziś 97 MW mocy w fotowoltaice, a do końca tego roku, po zrealizowaniu kolejnych inwestycji, będzie dysponować ok. 110 MW, to Grupa PGE posiada obecnie 24 farmy fotowoltaiczne o mocy zainstalowanej ponad 22 MW.

Ale PGE chce dokonać wielkiego skoku: w ciągu najbliższego roku koncern uruchomi 23 projekty PV o mocy ok 180 MW. Łącznie w 2023 r. Grupa PGE będzie mieć 500 MW mocy z wybudowanych lub znajdujących się w trakcie budowy instalacji słonecznych. Spółka podkreśla, że główną barierą inwestycyjną jest obecnie brak warunków przyłączenia. Kolejnym wyzwaniem może okazać się konieczność lokowania instalacji fotowoltaicznej o mocy powyżej 1 MW (a takich teraz jest większość) na podstawie planów zagospodarowania przestrzennego, a nie warunków zabudowy. – Może to spowodować lukę inwestycyjną, podobną do tej obserwowanej w energetyce wiatrowej. Rzecz jasna, jej skala będzie mniejsza, bo dwu-, trzyletnia – tłumaczy nam biuro prasowe PGE Energetyka Odnawialna.

Skromny kapitał 9 MW posiadanej mocy chce także w tym roku zwiększyć poznańska Enea i na ten rok zaplanowany jest zakup farm o łącznej mocy ok. 213 MW.

Sektor znalazł lukę

W ostatnich kilkunastu miesiącach rozwijali się prosumenci biznesowi (sektor MŚP), a więc tacy, którzy budują zwyczajowo na dachach swoich zakładów instalacje fotowoltaiczne o mocy do 50 kW. Dzięki temu nie muszą ubiegać się o warunki przyłączenia do sieci i działają tak samo jak każdy inny prosument. Firmy te zużywają energię głównie na własne potrzeby. Jeśli jednak ich instalacje przekraczają próg mocy, muszą ubiegać się o warunki przyłączenia. – Tu pojawia się rosnący problem: w 2022 r. operatorzy sieci odmówili podłączenia do sieci instalacji o łącznej mocy 31 GW. Odmawiano sześciokrotnie częściej niż podłączano. Dlatego też firmy obchodzą przepisy, nie przekraczając 50 kW – mówi nam Grzegorz Wiśniewski, prezes IEO.

Wskazuje on, że problemem są sieci, które nie pozwalają na podłączanie nowych instalacji. Dodaje, że pozytywną przesłanką dla rozwoju małej fotowoltaiki do 50 kW jest obowiązujący od roku system net-billingu, który pozwala bez nadmiernej biurokracji handlować nadwyżkami zielonej energii. Wskazuje też, że trudno porównywać mały biznes, który instaluje fotowoltaikę na własne potrzeby z wielką energetyką, która nie buduje małych instalacji, a powinna budować wielkie farmy wiatrowe i fotowoltaiczne. – Budowa mniejszych instalacji, gdy posiada się własne tereny, jest szybsza i w statystykach wygląda to efektownie, jak w przypadku marketów Dino.

Odbija się to w liczbach. Średnia moc jednostkowa przyłączanych do siec … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOstrów Wlkp.: Dzień strażaka w Powiecie Ostrowskim
Następny artykuł30 lat temu Jan Paweł II potępił mafię